piątek, 21 marca 2014

Rozdział 30#

Nareszcie przezwyciężyłam strach. Ucisk w brzuchu ustąpił. Teraz czułam jedynie przyjemność, gdy gorące usta Harryego muskały moją skórę.
Chłopak uśmiechnął się lekko, zębami ciągnąc moje majtki. Przygryzłam wargę. Czyli, że dziś to nastąpi. Tak jakby będę miała "pierwszy raz" z chłopakiem. Pierwszy raz z Harrym. Uśmiechnęłam się pod nosem i w tej samej chwili poczułam jak dolna część bielizny przesuwa się w dół nóg. Tak jakoś zrobiło mi się gorąco. Policzki na sto procent miałam czerwone. Styles rzucił majtki na podłogę i zaczął składać pocałunki na moim udzie. Najpierw w jednym miejscu, a potem coraz wyżej. Czułam się troszeczkę niekomfortowo. On działał, a ja tylko leżałam. Miałam nadzieję, że nie zrobię czegoś głupiego...
Harry zastopował. Spojrzałam w dół, ale po chwili z powrotem odchyliłam głowę do tyłu, gdy jego wargi i język znalazły się na moim kroczu. 
Delikatnie zaczął lizać i ssać łechtaczkę. Nigdy bym nie pomyślała, że to jest aż takie przyjemne. Zacisnęłam palce na kołdrze i cicho jęknęłam.
Styles lizał coraz szybciej na co mocno przygryzłam wargę. Jego dłoń pieściła moje udo, a zaraz potem powędrowała w górę i ścisnęła pierś. Oddech stał się dwa razy szybszy. Znów jęknęłam. Chłopak przestał i wspiął się do góry, zawieszając nade mną. Jego pełne usta wbiły się w moje. Powoli wsunął język między nasz wargi, a pocałunek stał się namiętniejszy. Ręką zjechał w dół i dotknął "wejścia". Lekko zadrżałam. Chwilę drażnił palcem  łechtaczkę, a potem powoli włożył go do środka. Cofnęłam kawałek biodra, ale po chwili wróciły na dawne miejsce. Harry uśmiechnął się lekko, ciągnąc zębami moją wargę. Momentalnie przyssał się do szyi, pozostawiając malinkę. Czułam jak jego palec powoli się rusza. Przyznam, że dawało mi to przyjemność. Nie czułam żadnego dyskomfortu. Byłam w niebie i to z Harrym Stylesem.
Chłopak przyspieszył ruchy i dodał drugi palec. Oj teraz poczułam. Zrobiło się trochę ciaśniej. Wbiłam paznokcie w jego umięśnione plecy i zjechałam w dół. Wsunęłam dłonie pod linię bokserek Loczka i powoli je zsunęłam. Kolega Harryego wyśliznął się z materiału i uderzył o mój brzuch. Spojrzałam w dół, robiąc wielkie oczy. Nie możliwe! Przygryzłam wargę, łapiąc kontakt wzrokowy z chłopakiem.

-Jaki wielki!
-Ty jesteś ciasna -zaśmiał się- Gotowa? Możesz jeszcze odmówić. Zrozumiem.
-Nigdy. Chcę Ciebie tu i teraz.

Styles zdjął do końca bokserki, nachylił się do szafki nocnej i wyciągnął niebieską paczuszkę. Rozerwał ją zębami, po czym prezerwatywa zawitała na jego wielkim chuju. Pierwsza moja myśl to to, że gumka zaraz pęknie. A druga... Żeby tylko, aż tak bardzo nie bolało.
Nasze usta znów się złączyły. Takie gorące. Pełne uczuć. Aż nie chciałam się od nich odrywać. Loczek przejechał dłońmi przez moją całą talię i zatrzymał się na udach, jeszcze bardziej je rozszerzając. Wciągnęłam głęboko powietrze, wplatając palce we włosy chłopaka, gdy całował mój brzuch. Językiem przejechał do piersi i zaczął ssać sutki. Mruknęłam na co się uśmiechnął. Przyciągnęłam go bliżej, zostawiając pojedyncze malinki na jego szyi. Gdy robiłam ostatnią, wszedł w mnie. Tylko kawałek, ale i tak zabolało. Wbiłam zęby w jego szyję, na co jęknął. Poruszył się do przodu i wszedł jeszcze dalej. Złapałam się mocno pasa Harryego, odchylając głowę do tyłu. Zacisnęłam powieki, gdy poczułam go całego w sobie. Przyjemności towarzyszył też ból. Był podobny do tego z momentu gwałtu, ale jednak się różnił. Ten był z miłości.

-Boli?
-Troszeczkę. Żeby było przyjemnie musi poboleć.

Uśmiechnęłam się i złączyłam nasze usta. Styles przyspieszył, ale wykonywał ruchy w równym tempie. Palce wplotłam w jego bujne loki. Jeszcze nigdy nie czułam się tak dobrze. Tak blisko chłopaka. Był w środku mnie. I to całą okazałością. Dziwiłam się, że się zmieścił. Taki wielki!


Tym razem jęknęliśmy oboje i o wiele głośniej. Czułam jak policzki robią mi się czerwone. Widać było, że Harry ma jeszcze dużo energii. Podwoił tępo tak, że aż łóżko zaczęło się ruszać. Uśmiechnęłam się gryząc jego dolną wargę. Znów połączyliśmy nasze usta, dodając język. Szczerze pokochałam takie pocałunki. Szczególnie te, gdy Loczek był delikatny.
Poczułam dziwne uczucie w podbrzuszu. Tak jakby ktoś mnie tam łaskotał. Chyba się zbliżałam do końca. Ciekawe, czy Harry też. Przejechałam dłońmi od barków, aż po jego jędrny tyłek. Ścisnęłam pośladki, mrucząc mu do ucha. To dziwne uczucie narastało. Nasze oddechy stały się szybsze. Spojrzałam chłopakowi głęboko w oczy, a on cwaniacko się  uśmiechnął. Wtedy poczułam go jeszcze głębiej. Tak jakby dochodził, aż do połowy brzucha. Ruszył kilka razy, a dziwne uczucie po prostu we mnie wybuchło. Fala gorąca przeszła od stóp, aż po czubek głowy. Wygięłam się w łuk i głośno jęknęłam. ORGAZM! Opadłam bezwładnie na poduszkę, nie mogąc złapać oddechu. Loczek ruszał się we mnie jeszcze kilka razy, ale powoli stopował. Też doszedł. Widziałam jak napinają mu się wszystkie mięśnie. Przejechałam dłonią po jego kaloryferze, przygryzając mocno wargę. Gdy wdychałam głęboko powietrze moje piersi dotykały jego klatki. Obiema dłońmi złapałam jego lekko spoconą twarz, a na ustach złożyłam namiętny i zarazem dziękczynny pocałunek. Styles chwycił mnie w tali, przekręcił się na plecy, a ja wylądowałam na nim. Nie miałam nic przeciwko. Chciałam być teraz jak najbliżej. Chłopak chwycił róg kołdry i nas przykrył. Delikaty i zimny materiał musnął moje plecy. Z jednej strony ochłodzenie, a z drugiej gorąco bijące od Loczka.




*OCZAMI ALEX* 


 Nie byłam pewna, czy Niall przyjedzie, ale i tak się przygotowałam. Ubrałam swoją ukochaną bluzę, jeansy i supry. Włosy zostawiłam rozpuszczone, a oczy zakreśliłam eyelinerem. No ok. Lepiej nie będzie.Uśmiechnęłam się do odbicia i poszłam do salonu. Mama zmierzyła mnie od stóp, aż po czubek głowy. Zauważyłam, że na jej twarzy pojawia się uśmieszek.


-No co? 
-Wychodzisz?
-Tak... -chwyciłam butelkę z wodą.
-Niall to twój chłopak?

Na te słowa aż się zakrztusiłam. Czemu ona tak w ogóle myśli? Odkaszlnęłam kilka razy, odstawiając butelkę. 

-Nie. To jest tylko mój kolega.
-Ale z nim wychodzisz.
-Skąd wiesz, że z nim?
-Przeczucie -zaśmiała się.
-Czasami się ciebie boję.

 Chciałam usiąść, ale właśnie zadzwonił dzwonek. Serce zaczęło bić mi dwa razy szybciej. Przełknęłam ślinę i poszłam otworzyć drzwi. Horan stał uśmiechnięty od ucha do ucha z pojedynczą, biała róża w dłoni. Zrobiło mi się jakoś tak ciepło na ten widok.

-Tan kwiatek dla mnie? -uśmiechnęłam się.
-Hm, dla twojej mamy.
-Aaa. No to wejdź.
-Przecież żartuje.

Niall zaśmiał się pod nosem i podał mi różę. Miło z jego strony. Jakoś musiałam mu podziękować. Stanęłam na palcach i lekko musnęłam jego policzek. Dopiero po czynie przypomniało mi się, że mama jest w salonie. Na sto procent przyglądała się całej sytuacji. Poczułam jak policzki robią się czerwone. Szybko włożyłam prezent do wazonu, ubrałam kurtkę i gotowe. Pożegnaliśmy się z mamą, a po chwili szliśmy w stronę centrum.

 -Gdzie idziemy?
 -No więc mamy do wyboru dwie rzeczy. Albo idziemy do kina, albo mi zaufasz i zgodzisz się na niespodziankę.
-O niespodzianka? Mam się bać?
-Nie musisz się zgadzać.
-Lubię niespodzianki. Prowadź Blondasku.
-Blondasku? -uniósł brew.
-Ym. Sorki, Niall.
-Nie. Właśnie... Podoba mi się..

Spojrzałam dziwnie na chłopaka, na co szeroko się uśmiechnął. Kretyn z niego.
Po 15 minutach spacerku Niall zatrzymał się przed jakimś klubem. Rozejrzałam się dookoła. Kilka samochodów, dwóch chłopaków siedzących na murku i my.

-Co tu robimy?
-Spójrz w górę.

Posłuchałam go. Na budynku wisiał szyld. Przymrużyłam lekko oczy i przeczytałam napis. No muszę przyznać, że trochę się zdziwiłam. Siłownia? Po co tu przyszliśmy? To jest ta cała niespodzianka? Jedyne co mi się z tym kojarzy to spocone dryblasy.

-Siłownia... Fajny pomysł.
-Wchodzimy?
-Jasne.

Uśmiechnęłam się lekko. Horan otworzył drzwi i wpuścił mnie do środka. Z daleka było słychać muzykę. Przeszliśmy przez dość długi korytarz, po czy znaleźliśmy się na sali. Aktualnie było tam czterech chłopaków i jedna dziewczyna. Wszyscy zaangażowani w swoje zajęcia. Blondyn złapał mnie w pasie i pokierował w stronę dosyć dużych drzwi. Czyli, że to nie to?
W następnym pokoju było tylko dwóch chłopaków. Na dodatek oni się bili! To znaczy nie tak na poważnie. Na podłodze były rozłożone materace, a chłopacy na rękach mieli rękawice. Spojrzałam pytająco na Nialla, ale on wpatrywał się w walkę z lekkim uśmieszkiem. Dopiero po chwili zorientowałam się, że nadal trzyma rękę na mojej talii.

-Masz zamiar się bić? -chłopak się ocknął.
-Mamy zamiar.
-Co? Ja się z nimi nie będę biła!
-Nie z nimi. Ze mną. Nie bój się. Nie zrobię Ci krzywdy.
-Nie bądź taki pewny.
-O zadziorna. Pokaż co potrafisz.
-Z wielką chęcią.

Horan pokazał swoje białe zęby i poszedł w kierunku szafek. Nie wiedziałam co robić, więc szybko udałam się za nim. O dziwo chłopak otworzył jedną z nich i wyciągnął dosyć dużą torbę. Byłam trochę zakłopotana. Miał to już obmyślone? Nie wiedziałam co myśleć. Po chwili podał mi niebieskie rękawice, a sam w ręku trzymał czerwone.

-Ja mam się bić w tych ciuchach? To moja najlepsza bluza.
-Za dużo pieprzonych idiotów. Niezłe.

Podążyłam za jego wzrokiem. No tak... Napis na mojej bluzie. Uśmiechnęłam się pod nosem i popatrzyłam na rękawice. Oj mam zamiar dać mu wycisk.

-Mogę Ci pożyczyć koszulkę.
-Ym, dzięki.
-Za tamtymi drzwiami masz łazienki. Idź się przebrać.

Chłopak podał mi złożony materiał. Nic nie odpowiedziałam, tylko ruszyłam w wyznaczone miejsce. Zamknęłam się w jednej z kabin i przebrałam bluzkę. Ta Nialla była luźna, zielona i bez rękawów. Pachniała męskimi perfumami. Starannie złożyłam swój ciuch i wróciłam na salę. Horan akurat zakładał swoje rękawice. Stał jedynie w spodenkach. Wszystkie mięśnie na klacie i ramionach były idealnie zarysowane. Przygryzłam lekko wargę, mając nadzieję, że tego nie zauważy.
Podeszłam do niego, związałam włosy w warkocz i zaczęłam zakładać rękawice. Prawa weszła bez problemu, ale jak miałam założyć lewą? Próbowałam różnymi sposobami, na co chłopak zaczął się głośno śmiać.

-To nie jest śmieszne!
-Oj uwierz, że jest.
-Jak mam ją założyć?
-Przytrzymaj udami, wsadź rękę i pociągnij rzep zębami.

Zrobiłam wedle jego instrukcji. Poszło jeszcze łatwiej niż sądziłam. Pierwsza siara już zaliczona. Teraz tylko czekać na następne.

-To jak... Biłaś się już kiedyś?
-Licząc bójki ze starszym bratem to tak.
-Czyli praktyki już masz. -znów się zaśmiał.
-Zaczynamy?
-Ok, ale zasada jest taka, że nie bijemy po głowie.
-Jaka szkoda.

Tym razem oboje się zaśmieliśmy. Stanęłam na przeciwko blondyna i podniosłam ręce na wysokość klatki piersiowej. Szczerze to nigdy się nie biłam. Z bratem to tylko przepychanki, gdy byliśmy mali. Teraz to coś innego. Coś czego bardzo chciałam spróbować.
Zrobiłam kilka kroków w stronę Nialla i walnęłam go w ramię. Chłopak oddał mi, ale oczywiście z mniejszą siłą. Bo jestem dziewczyną to nie może mnie uderzyć? No dzięki! Kilka razy nasze rękawice się zetknęły, wydając dziwny dźwięk. Wciągnęłam głęboko powietrze i walnęłam troszkę mocniej.

-Skąd wiesz o tym miejscu? -zapytałam waląc go w ramię.
-Trenuję tutaj.
-Trenujesz? -zdziwiłam się.
-Tak. Trochę boks. Trochę siłownia. Przychodzę tutaj, gdy tylko mam trochę wolnego czasu.
-Fajnie.
-A ty czym się interesujesz?
-Ogólnie to fryzjerstwem, ale lubię też pograć w piłkę nożną. Pooglądać horrory.
-Wszechstronna. Następnym razem idziemy na boisko. Pokażesz mi swoje umiejętności piłkarskie bo boksować to ty się nie potrafisz.

Horan uśmiechnął się szeroko i uderzył mnie w brzuch. O nie... Tak łatwo to się nie dam. Zaczęłam szybko ruszać rękoma, zadając mu ciosy. Chłopak był trochę zdezorientowany. Za złamanie reguł chyba mi nic nie zrobi. Nie walnę go mocno. Jedną rękę skierowałam na jego brzuch, a drugą uderzyłam w policzek. Niall spojrzał na mnie wielkimi oczami, ale po chwili spoważniał. Przyznam, że trochę się zlękłam. Powoli zrobiłam krok w tył, obserwując Blondyna. Chwycił rębami rzepy przy rękawicach, odpiął je, a po chwili już leżały na podłodze.

-Nie musiałaś tego robić.

Powiedział to tak poważnie, że naprawdę się przestraszyłam. Co on chciał mnie pobić za to? Przecież nie walnęłam go mocno.
Horan ruszył w moją stronę, na co cofnęłam się o kilka kroków. Przyspieszył i złapał mnie mocno w talii.

-Nie daruję Ci tego.

Swoją brodę wbił w zagłębienie mojej szyi, a dłońmi zaczął łaskotać po brzuchu. Cicho się zaśmiałam, próbując go odepchnąć. Niestety nic z tego. Był za silny. Zaczęłam się chichrać. Wyszarpnęłam się, na co oboje wylądowaliśmy na materacu. Chłopak nie dawał za wygraną. Wbijał swoje długie palce, gdzie tylko popadnie. Nie mogłam wytrzymać ze śmiechu. Niezłą zemstę sobie wybrał.

-Nie! Niall! Przestań!
-Uderzyłaś mnie w twarz!
-Przecież to było dla żartów! -śmiałam się głośno.
-Zabolało. Teraz mnie musisz przeprosić.

Chłopak przestał. Leżeliśmy twarzą w twarz. Oczywiście on na mnie, żebym nie mogła uciec. Pokręciłam głową i złożyłam delikatny pocałunek na wcześniej uderzonym policzku. Uśmiechnęłam się, patrząc mu w oczy. Były takie błękitne. Jak ocean. Aż nie mogłam się oderwać.

-Takie przeprosiny to ja rozumiem.
-Wiesz... Jesteś trochę ciężki. -zaśmiałam się.
-Sorki.

Blondyn szybko wstał, wyciągając ręce by mi pomóc. Nie sprzeciwiałam się. Po chwili staliśmy na przeciwko siebie. Chłopak uśmiechnął się lekko, a ja to odwzajemniłam. Nie mogłam uwierzyć, że jest taki pokręcony. W ogóle inny niż sobie wyobrażałam.

-To może teraz kolacja?
-Chętnie. A co dokładnie?
-Pizza?
-Idealnie.

Po 15 minutach siedzieliśmy już w jakimś barze. Nigdy przedtem tutaj nie byłam. Widocznie Horan ma obcykane, gdzie są wszystkie bary, restauracje i budki z jedzeniem.
Oparłam się o siedzenie pocierając ramię. Tam dostałam trochę mocniej, bo bolało. Niall spojrzał się i zaczął śmieć. W ogóle co mu odwalało? Nikt nic nie mówił, ale i tak się chichrał.


-No co?
-Ale się bałaś.
-Ja? Niby kiedy?
-Gdy walnęłaś mnie w twarz, a ja zacząłem zdejmować rękawice. Normalnie jakbym stał przed tobą z wycelowanym pistoletem.
-Nie wiedziałam co chcesz zrobić!
-Myślałaś, że Cię uderzę? Nigdy nie uderzyłem żadnej kobiety i nie zamierzam.
-Wolałeś mnie załaskotać na śmierć?
-Oczywiście. Lubię, gdy dziewczyny się śmieją. A szczególnie takie śliczne.
-Myliłam się co do ciebie.
-A co takiego myślałaś?
-Sama dokładnie nie wiem. Że jesteś gwiazdą i tylko pieniądze Ci w głowie. Że masz wszystkich w dupie, bo możesz sobie kupić przyjaciół.
-A teraz co myślisz? -miał nadzieję w oczach.
-Jesteś wspaniałym chłopakiem. Romantycznym, do pogadania, przyjacielskim i takim, który chichra się prawie z wszystkiego.
-Oj tak... Mogę się śmiać cały dzień.
-Oj i takiego Cię lubię...

Rozdział 29#

Złapałam się za twarz, zaciskając mocno powieki. Muszę przyznać, że Harry ma niezły sierpowy. Na szczęście nie użył chyba całej siły. Po chwili wszystko wróciło do normy. Ból zaczął przechodzić.
Wyprostowałam się i wciągnęłam głęboko powietrze.Wiedziałam, że za kilka dni będę miała siniaka. Delikatnie pomasowałam policzek i spojrzałam na przerażonego Harryego.

-Rose... -podszedł bliżej, na co Mike też się przysunął.
-Zostaw.
-Przepraszam. Nie chciałem.
-Daj spokój. Powiedz mi o co do cholery tutaj chodzi?
-O niego. O was.
-O nas? Możesz prościej? Miałeś jechać do studio. Zamiast tego wpadasz do mojego pokoju i próbujesz pobić Mikea.

Styles cofnął się o krok i zaczął grzebać w telefonie. Co mu się kurde stało? O co chodzi? Po chwili chłopak podał mi urządzenie. Zdziwiłam się. Skąd on to w ogóle miał?
Dokładnie przyjrzałam się zdjęciu. Niemożliwe, żeby on je zrobił. Byliśmy wtedy sami...

-To jest powód? -oddałam mu telefon.
-A co, nie jest?
-Tylko się przytulaliśmy! Byliśmy na spacerze! Mike jest moim przyjacielem. Mam prawo się do niego przytulić. A tak w ogóle skąd to masz?
-Mam źródła. -spojrzał na Mikea.
-Powiedz mi jakie. Śledzisz mnie? Nie ufasz mi?
-Luke was widział.
-Luke? Brawo... Posłuchałeś go? Jak się założę to powiedział, że puszczam się za twoimi plecami.
-Że, gdy mnie nie ma to kleisz się do innych.
-Jesteś aż taki głupi? To jest Luke! On powie wszystko tylko po to, żeby komuś uprzykrzyć życie!

No nie. Nie mogłam uwierzyć, że Harry jest taki głupi. Mogłam się domyślić, że to Luke. Gdyby Harry nas widział, zareagowałby szybciej. Co za frajer. Jest zdolny do wszystkiego. W dodatku Alex znów zaczęła się z nim umawiać. Nienawidzę go. Najchętniej skopałabym mu tą śliczną mordę.
Usiadłam na łóżku i i schowałam twarz w dłonie. Tego jest za wiele. Trzeba to wszystko sprostować. Nie chcę tak żyć.

-Usiądźcie.

Chłopacy spojrzeli na siebie, ale posłuchali. Mike usiadł po mojej lewej, a Harry po prawej. Wciągnęłam głęboko powietrze i zaczęłam mówić.

-Po pierwsze... Nigdy nie słuchaj Lukea. -spojrzałam w oczy Stylesa.
-Przepraszam. Byłem zazdrosny.
-Mike jest moim najlepszym przyjacielem. Tylko tyle nas łączy. -położyłam głowę na ramieniu Canda.
-Naprawdę Harry. Nie mógłbym odbić dziewczyny koledze. To tylko przyjaźń.
-Wierzę. Przepraszam, że Cię szarpałem. Nerwy mi puściły.
-Właśnie tak działa Luke. Nie znasz go tak dobrze jak my, więc łatwo się nabrałeś.
-Krócej... chuj z niego. -znów usiadłam prosto.
-Jestem debilem.
-Też kiedyś dałam się wrobić. Dlatego nie chcę, żeby Alex z nim była.
-On... Mówił, że sama chciała się z nim spotkać.
-Nie jest dobrze. Muszę z nią pogadać. I to dosyć poważnie.

Usłyszeliśmy dźwięk telefonu. Styles wyciągnął go z kieszeni i odebrał połączenie. Coś czułam, że nie będzie za dobrze. Momentalnie spochmurniał jeszcze bardziej. Chłopak przerwał rozmowę, spuszczając głowę.

-Co się stało?
-Liam się wkurza bo miałem być w domu pół godziny temu.
-No to leć. Przecież macie spotkanie. Musisz tam być.
-Wiem, ale... -spojrzał przepraszająco.
-Pogadamy później. Napisz, gdy wrócicie.

Pomimo tego co działo się kilka minut temu, przytuliłam się do niego. Nie żywiłam urazu za to, że mnie uderzył. Wepchałam się między nich, więc oberwałam. Nie zrobił tego specjalnie.
Uniosłam głowę do góry i złączyłam nasze usta. Tak bardzo go kocham.

-Idź.
-Później napiszę.

Pokiwałam tylko twierdząco głową, patrząc jak chłopak opuszcza mój pokój. Gdy tylko drzwi się zamknęły  spojrzałam przepraszająco na Mikea. Brunet wyciągnął rękę i delikatnie dotknął mojego policzka. Zamknęłam oczy, krzywiąc się lekko z bólu. Oj będę miała niezłą pamiątkę.

-Bardzo boli?
-Troszeczkę.
-To ja powinienem oberwać.
-To ja się wepchnęłam na linię ataku.
-Pierwszy raz widziałem go takiego wkurzonego. Bardzo musi Cię kochać.
-Chyba tak. -uśmiechnęłam się lekko.
-Może lepiej pójdę.
-Zostań. Miałam Ci opowiedzieć jak było w Holmes Chapel.
-Wiesz... Boję się Harryego.
-Przecież poszedł. To było nieporozumienie.
-Tak, tylko chyba zapomniałaś, że tamtego dnia się całowaliśmy. Może Luke ma i takie zdjęcie.
-Wątpię. Gdyby miał to by mu pokazał.
-Sam nie wiem... -spojrzał w podłogę.
-Zapomnijmy o tym. Tak jak powiedzieliśmy Harryemu: "Jesteśmy tylko przyjaciółmi".
-Okey.



*OCZAMI NIALL'A* 



Uśmiechnąłem się szeroko do dziewczyny. Jej oczy błyszczały. Niestety ktoś musiał nam przerwać. Odczytałem sms od Liama i zamknąłem na chwile oczy. 

-Coś się stało?
-Studio wzywa.
-Czyli, że musisz iść. -spuściła głowę.
-Wpadnę po ciebie wieczorem. Zaszalejemy.
-Nie będziesz się bał?
-Czego?
-No, że paparazzi zobaczą cię ze mną.
-To jest moje życie. Ja decyduję z kim się spotykam. 
-Wow. Nie wiedz...
-Tak tak. Muszę lecieć. Do wieczora.

Znów poczułem przypływ odwagi. Szybko musnąłem jej różowe wargi i wyszedłem z pokoju. Zaryzykować zawsze można. Najwyżej nie będzie chciała mnie znać. W duszy miałem jednak nadzieję, że tak nie będzie.
Pożegnałem się z jej mamą i wyszedłem na ulicę. W środku czułem jakbym płonął. Czy to może być zakochanie? Żadna dziewczyna jeszcze tak na mnie nie działała. Miłe uczucie. 
Spojrzałem w górę. Stała w oknie i się uśmiechała. Czyli się spodobało? Spodobało się! Posłałem jej szeroki uśmiecha i pobiegłem w stronę naszego domu.
Po pięciu minutach byłem w domu. Szybko się przebrałem, chwyciłem paczkę chipsów i rozwaliłem się na kanapie. Liam chodził w tą i z powrotem po salonie. Co on się tak denerwuje? Nic się nie stanie, gdy spóźnimy się kilka minut.

-Liam ogarnij się.
-Gdzie on jest? Spóźnimy się!
-Przyjdzie. Poczekajmy jeszcze chwilę. Wiesz, że trudno mu się jest rozstać z Rose. 
-Wiem, wiem. -usiadł na fotelu.
-Ej, a Zayn i Lou?
-Niby pojadą prosto do studio. 
-Z Perrie?
-No na to wychodzi. Horan jakie ty czasami durne pytania zadajesz.
-I tak wiem, że mnie kochasz.

Zaczęliśmy się śmiać. Poczęstowałem chłopaka chipsami. W tej samej chwili do domu wpadł Harry. Nie był za bardzo pogodny. Coś chyba się stało. 
Loczek pobiegł do pokoju. Po chwili wrócił zakładając czystką koszulkę. Coś nie grało...

-To co, jedziemy?
-Tak! Szybko do samochodu!
-Jezu. Liam spokojnie. Nic się nie stanie.
-Nie!? Tylko kurde ja zawsze opieprz dostaje! Ruszać dupy!

Wow. No to chyba dziś nikomu szczęście nie sprzyja. Ubrałem kurtkę, buty i gotowe. Po chwili siedzieliśmy już w samochodzie. Styles był jakiś taki nieobecny. Odwróciłem się i zmierzyłem go wzrokiem.

-Co się stało?
-Nic.
-Loczek, przecież widzę. 
-Jestem debilem.
-Ok... Ale czemu? -zmarszczyłem brwi.
-Spotkałem Lukea. Nagadał mi, że Rose ma innego. Jak frajer uwierzyłem w to. Pokazał mi zdjęcie, na którym Rose przytulała się z Mikem. Wkurzyłem się i poszedłem do jej domu. Zacząłem szarpać Mikea. Wtedy weszła między nas, a ja się zamachnąłem. -schował twarz w dłonie.
-Że co? Uderzyłeś ją? -Liam zrobił wielkie oczy.
-Nie chciałem! Miałem zamiar walnąć Canda! 
-Gdzie ona teraz jest?
-No w domu. Powiedziała, że pogadamy wieczorem. Boję się.
-Ej! Przecież tego nie chciałeś! Będzie dobrze.
-Miejmy taką nadzieję.




*WIECZÓR, OCZAMI ROSE*



Przez te kilka godzin przemyślałam sobie wszystko. Było trudno, ale dałam radę. To co się dziś zdarzyło. To co się działo wcześniej. To co może wydarzy się kiedyś. Wszystko przelałam na papier. Taka moja ucieczka. Doszłam do wniosku, że jeżeli Harry mnie kocha i ja go kocham, to mu to udowodnię. Byłam gotowa. Nie chciałam czekać dłużej.

Była godzina 18;36. Usłyszałam dźwięk przychodzącego smsa. Uśmiechnęłam się, gdy przeczytałam "Harry ;* ".Niestety ten czyn wywołał ból w lewym policzku. Delikatnie potarłam miejsce uderzenia i zaczęłam czytać wiadomość.

"Jesteśmy już w domu. Przyjść po ciebie?"
"Tak powoli będę szła w waszą stronę. Spotkamy się po drodze."
"Nie! Nie wychodź sama z domu. Robi się już ciemno"
"Rusz tyłek, a nie! :)"
"Już wychodzę"

Chwyciłam wcześniej przygotowaną torbę i zeszłam do salonu. Rodzice siedzieli nad jakimiś papierami. Nie zazdroszczę im. Ubrałam buty, podeszłam do nich i ucałowałam w policzki.

-A ty gdzie?
-Do Harryego. 
-Na noc?
-Tak, na noc. Wrócę jutro wcześnie i zrobię nam obiad. Co wy na to?
-Brzmi super. Miłej zabawy.
-Dzięki. Pa!

Ubrałam kurtkę i wyszłam na zewnątrz. Loczek miał rację. Powoli robiło się ciemno. Zarzuciłam torbę na ramię i wolnym krokiem ruszyłam w stronę ich domu. W połowie drogi usłyszałam kroki. Podniosłam głowę. Chłopak stanął naprzeciwko z bukietem kwiatów. Uśmiechnęłam się ignorując ból i wpadłam w jego ramiona. Żałował tego co zrobił. Mój kochany. 
Złączyliśmy nasze dłonie razem. Chłopak podniósł je do góry i ucałował moją. Poczułam przeszywające ciepło. Przytuliłam się do jego silnego ramienia i ruszyliśmy.
Byliśmy na miejscu. Przed drzwiami spotkaliśmy Horana. Dokładnie ułożone włosy. Czarne spodnie, biała koszulka, białe supry i czarna bluza. Zmierzyłam go wzrokiem od stóp, aż po sam czubek głowy. Wyglądał... seksownie.

-A ty dokąd?
-Mam randkę -uśmiechnął się, wymijając nas.
-Uuu Horan szaleję. 
-Tak, taki szalony ja. -zauważyłam, że patrzy na moje policzki -Dobra lecę. Cześć.
-Hej.

Poczułam się trochę niekomfortowo. On wiedział. Harry musiał im powiedzieć. Ciekawe co sobie pomyśleli.
Weszliśmy do środka. Liam i Louis krzątali się po kuchni. Podeszłam do nich i przywitałam uściskiem. Liam też przeniósł wzrok na moje policzki. 

-Nic mi nie jest. -spojrzałam w podłogę.
-Co?
-Nic mi nie jest. Nie dostałam aż tak mocno. 
-Rose ja... -Li się zakłopotał.
-Spokojnie. To był wypadek. -spojrzałam na Harryego -Idziemy do pokoju?
-Tak, jasne.

Chłopak otworzył mi drzwi. Położyłam torbę na krześle i położyłam się na łóżku. Styles zrobił to sami, patrząc mi w oczy. Czułam, że jest smutny. I to bardzo.

-Harry proszę cię..
-Przepraszam. Nie kontrolowałem się. Tak bardzo mi jest przykro.
-Ej. Nic mi nie jest. Nie zrobiłeś tego z własnej woli. Luke namieszał Ci w głowie.
-Zabolało, gdy zobaczyłem to zdjęcie.
-To było dawno. Byliśmy na spacerze. Przecież to normalne, że przyjaciele się przytulają.
-Przyjaciele... To w takim razie co robią zakochani?
-To.

Przechyliłam się w jego stronę i złączyłam nasze usta. Chłopak pogłębił pocałunek i złapał mnie za twarz. Syknęłam z bólu, na co szybko się odsunął.

-Tak bardzo cię przepraszam.
-Bądź już cicho.

Wpiłam się w jego usta i usiadłam na nim okrakiem. Wóz, ale przewóz. Zaryzykować można. Z pocałunkami zjechałam niżej, aż do szyi. Tam lekko się przyssałam i zostawiłam małą, czerwoną malinkę. Rękoma przejechałam od brzucha aż po ramiona gładząc jego każdy mięsień.

-Co ty robisz? -wyszeptał mi do ucha.
-Pokazuje jak bardzo Cię kocham.
-Rose, nie musisz. Możemy poczekać.
-Ale ja chcę. Jestem gotowa. Nikogo nie kochałam tak bardzo jak ciebie.

Spojrzałam w jego piękne, zielone oczy. Chłopak złączył nasze usta i dodał do pocałunków język. Miło. Był taki delikatny. Jego ręce błądziły po moich plecach. Nie dał mi długo górować. Przekręcił się i zawiesił nade mną. Poczułam ucisk w brzuchu. O nie. Tym razem jestem na sto procent gotowa. Zignorowałam go i włożyłam dłonie pod koszulkę Loczka. Mięśnie na jego brzuchu napięły się. Pociągnęłam materiał do góry, a po chwili wylądował na podłodze. Chłopak zszedł z pocałunkami niżej. Najpierw na obolały policzek, potem na szyję i obojczyk. Przygryzłam wargę i przejechałam paznokciami po umięśnionych plecach. 
Chyba nie chciał być dłużny, gdyż chwycił moją bluzkę i jednym płynnym ruchem ściągnął ją. Przez chwilę patrzył na piersi i przygryzł wargę. Jego mokre usta wędrowały po biuście w dół. Wplotłam palce w gęste loki Harryego i podciągnęłam go do góry.

-Kocham Cię.
-Ja Ciebie też.

Po pięciu minutach namiętnych pocałunków, byliśmy już bez spodni. Tylko w bieliźnie. Tak blisko siebie. 
Harry wsunął dłonie pod moje plecy i zwinnym ruchem ściągnął stanik. Czułam jak moje policzki robią się czerwone. Chłopak uśmiechnął się cwaniacko na widok moich piersi i zaczął je ssać. OMG.  Myślałam, że tam odpłynę. Te wargi były takie delikatne. Zamknęłam oczy, odchylając głowę do tyłu. Nigdy jeszcze nie czułam takiej przyjemności. To było coś nowego w moim życiu. Chciałam tego więcej.
Styles chyba czytał w myślach. Językiem zjechał w dół, a zębami chwycił krawędź moich majtek. Lekko zadrżałam. 

-Gotowa?
-Jak nigdy przedtem...


AAAAAAAAAAAAAAA robi się gorąco !! *.* XD bójcie się ! :O
PS. najadłam się za dużo czipsów :$

piątek, 14 marca 2014

Rozdział 28#

-Alex... -wyszeptałam.
-Co? -chłopacy spojrzeli się pytająco.
-Alex. Chyba widziałam ją, jak jechaliśmy do waszego domu.
-I co w związku z tym?
-Nie była sama... -spojrzałam na Mikea.
-Nie... To niemożliwe.
-Nie przewidziało mi się.
-Jeżeli nie była sama to z kim? -Horan schował dłonie do kieszeni kurtki.
-Z Lukiem.

Chłopacy zamarli. Nie dziwiłam się. To nie może był prawda. Alex nie może znów być z Lukiem. Przecież on ją zdradził. Zranił. Płakała mi w rękaw. Mówiła, że to frajer. Że zmarnowała na niego tylko czas, a teraz znów się z nim umawia...

-Nie jest chyba, aż taka głupia. -Niall poprawił sobie włosy.
-Nie, ale nie znasz tak naprawdł Lukea. On potrafi manipulować ludźmi. Nie zdziwię się jeżeli próbuje tego na Alex.

Koszmar. Żeby tylko nie zrobiła czegoś głupiego. Po co w ogóle znów zaczęła się z nim spotykać. To nie jest chłopak dla niej. Dla nikogo z resztą. To po prostu cham.
Zauważyłam jak Niall wyciąga telefon. Domyśliłam się co chce zrobić. Złapałam go za dłoń i spojrzałam w oczy.

-Nie dzwoń.
-Czemu niby?
-Nie przyzna Ci się. Gdy zaczęła z nim chodzić nie powiedziała mi tego. Sama dowiedziałam się od innych znajomych. Wiedziała, że tego nie poprę. Jak myślisz... Teraz się przyzna?
-Wątpię -Mike pokręcił głową.
-No, ale trzeba jej przetłumaczyć. Gdzie ich widziałaś?
-Szli w stronę domu Alex. Chyba... Tak mi się zdaje.
-Dzięki -Blondyn ruszył w podanym kierunku.
-A ty gdzie?
-Do Alex. Porozmawiać z nią.
-Przecież nie wiesz, gdzie mieszka.
-Dużo się wydarzyło, przez te dwa dni, gdy wyjechaliście.

Chciałam coś powiedzieć, ale chłopak zniknął. O co mu chodziło? Co się wydarzyło? Spojrzałam na Harryego i Mikea. Byli tak samo zdziwieni. Niall zachował się trochę dziwnie. Tak jakby był zawiedziony, gdy usłyszał o Lukeu. Nie widziałam go takiego, nigdy.

-Jak myślicie? Co zrobi?
-Postara się przemówić jej do rozsądku. Jest w tym dobry. -Harry lekko się uśmiechnął.
-Mam nadzieję, że mu się uda. To co idziemy?
-Jasne. Mike idziesz z nami?
-Wiecie co... Chyba jednak pójdę. Kolejny shake dobrze mi zrobi.

Uśmiechnęam się do przyjaciela i zaplotłam swoje palce z palcami Harryego. Chłopak ścisnął je lekko i ruszyliśmy. Cały czas w głowie miałam słowa Horana "Dużo się zdarzyło, przez te dwa dni...". Nigdy nie był u Alex, ale wiedział, gdzie iść. Czyli, że... on i ona. Niall i Alex! Musieli się spotkać. Inaczej skąd miałby wiedzieć, gdzie mieszka. Nie wierzę. No, ale jeżeli spotkała się z Blondynem to po co Luke. Nie rozumiem...



*OCZAMI NIALL'A*


Co jej odwaliło? Przecież ją zdradził. Poszedł do innej. Może Rose miała rację. Manipuluje nią. Kurde niech przejrzy na oczy!
Nareszcie byłem na miejscu. Beżowy dom z czrnym dachem. Wciągnąłem głęboko powietrze i nacisnąłem na dzwonek. Nie musiałem długo czekać. Drzwi otworzyły się szeroko, a w nich blond piękność.

-Niall? Co ty tu robisz?
-Muszę z tobą porozmawiać. Mogę wejść?
-Tak. Wiesz... Chodźmy lepiej do mojego pokoju.

Przytaknąłem głową, a dziewczyna wpuściła mnie do domu. W salonie zauważyłem kobietę. Około czterdziestki. Blond włosy. Z lekkim uśmiechem na twarzy.

-Dzień dobry -przywitałem się.
-Dzień dobry.
-Mamo to jest Niall, mój kolega. My... Pójdziemy do mnie.

Poczułem jak Alex łapie moją dłoń i ciągnie w długi korytarz. Przyznam... przyjemne uczucie. Po kilku krokach byliśmy w jej przestronnej sypialni. Jasnozielone ściany pokryte plakatami z piłkarzami. Na podłodze mały, włochaty, fioletowy dywanik. Czarne meble ustawione wzdłuż ścian. Uśmiechnąłem się, gdy dziewczyna zabrała z krzesła stanik i schowała go za plecami. Jest taka miła. Przyjacielska. Roześmiana. Ale czemu znów chce popełnić błąd?

-O czym chcesz porozmawiać? -schowała do szuflady niebieską rzecz.
-O tobie i Lukeu. -przysunąłem się bliżej.
-Co? Czemu?
-Widziałem Cię dziś z nim. Alex... jesteście razem?

Skłamałem. Nie chcę żeby pokłóciła się z Rose. Każdy mógł ja zauważyć. Teraz chciałem żeby tylko powiedziała mi prawdę.

-Nie! Nigdy!
-To czemu się z nim spotykasz?
-Ja się nie... A tak w ogóle czemu cię to obchodzi, co?
-Bo się martwię?
-Taaa. -spojrzała przez okno.
-Alex. Powiedz mi. Naprawdę się martwię. Przecież już kiedyś cię zranił...
-Niall. Nie umawiam się z nim.
-To co robiliście razem?
-Mam do niego sprawę. Jeszcze nigdy nikt się nie interesował tym co robie.
-A Rose?
-No dobra. Oprócz niej. -uśmiechnęła się.
-No to teraz masz już drugą osobę.
-Tak widzę, ale czemu? Jakoś tak dziwnie, że się o mnie martwisz.

Uśmiechnąłem się lekko i podszedłem jeszcze bliżej. Teraz staliśmy naprzeciwko siebie. Była o głowę niższa. Ubrana w czarną bluzę i szare jeansy. Z luźnego koka wyszło jej kilka pasemek. Zakręciłem jedno na palcu i założyłem za jej ucho. Na twarzy dziewczyny pojawił się lekki rumieniec. Wyglądała słodko. Wciągnąłem głęboko powietrze, przygryzając wargę.

-Umówisz się ze mną? -zapytałem.
-Już raz się spotkaliśmy.
-No tak, ale chcę kolejny.
-No... Nie wiem co na to mama -zaśmiała się.
-Pójdę zapytać.

Cofnąłem się o krok, ale Alex złapała mnie za dłoń. Spojrzałem w dół i powoli złączyłem nasze palce. Oboje się uśmiechnęliśmy. Przyciągnąłem ją tak, że stykaliśmy się klatkami.

-Chętnie kolejny raz się z tobą umówię.
-To chciałem usłyszeć.

Poczułem przypływającą odwagę. Schyliłem się i delikatnie musnąłem jej różowy policzek.
Zdziwiła się, ale o to mi chodziło. Chciałem ją zaskoczyć. Chciałem żeby zapomniała o Lukeu i już nigdy się z nim nie spotkała. Spojrzałem w jej błyszczące oczy. Próbowałem coś z nich wyczytać, ale na marne.

-Mógłbym wiedzieć jaką masz sprawę do tego frajera?
-Moja szefowa chcę zrobić wystawę fryzur. Potrzebny jest jej fotograf. Poprosiła mnie o pomoc, a że Luke ukończył kursy postanowiłam z nim porozmawiać.
-I tylko dlatego się z nim spotkałaś?
-Tak. Tylko dlatego. Jesteś zazdrosny?
-Może troszeczkę. -zaśmiałem się.
-Oj Niall...
-Nie chcę żebyś znów była smutna i miała złamane serce.
-Przy tobie chyba mi to nie grozi.
-Nigdy. Zawsze możesz przyjść i się wypłakać.



*OCZAMI ROSE*


Nareszcie kelnerka przyniosła nam napoje. Usiadłam wygodnie, a Harry objął mnie silnym ramieniem. Uśmiechnęłam się lekko. W głowie cały czas miałam widok Alex i Lukea. Nie zniosę, gdy do niego wróci. To jest niemożliwe. Nie ma takiej opcji. Zabiję ją. Naprawdę ją zabiję...

-Coś ty taka zamyślona? -Mike pstryknął palcami.
-Myślę o Alex.
-Zaufaj Niallowi. Da radę. -Styles złożył delikatny pocałunek na moim czole.
-Mam taką nadzieję.

Upiłam łyk shakea. Bananowy zawsze poprawiał mi humor. Spojrzałam na Mikea, posyłając mu lekki uśmiech. Odwzajemnił go, co bardzo mnie ucieszyło. Na szczęście się nie gniewał. Szczerze to nie wiem na co miałby się gniewać, ale nasza rozmowa w walentynki nie skończyła się za dobrze. Niestety musi się pogodzić z tym, że jestem i będę z Harrym.
Usłyszeliśmy dzwoniący telefon. Styles wyciągnął swój smartphone i akceptował połączenie z lekkim grymasem. Chyba nie za bardzo się ucieszył.

-Hallo... Tak... Teraz? Czemu? Nie możemy kiedy indziej?... Ok zaraz będę. -Loczek położył telefon na stoliku.
-Co jest?
-Liam dzwonił.
-W sprawie?
-Mamy przyjechać do studio. Podobno bardzo ważna sprawa.
-Ale teraz?

Chłopak zrobił smutną minę i wtulił twarz w moją szyję. Taka jest praca piosenkarza. Nie mogę mieć go przez cały czas. Złączyłam nasze dłonie, uśmiechając się.

-No trudno. 
-Chcę zostać z tobą. -mruknął.
-Musisz jechać. To twoja praca.
-Wiem, wiem. Zostajesz?

Spojrzałam na Mikea. Nic... Zero reakcji. Domyśliłam się, że trudno mu jest patrzeć jak się całujemy i w ogóle. Uśmiechnęłam się do Hazzy i pokiwałam głową.

-Wypiję do końca i wrócę do domu. Później się zdzwonimy.
-Ok kotku. To niestety pa.
-Pa.

Chłopak nachylił się złożył krótki, ale zarazem namiętny pocałunek. Nie chciałam go przerywać. Udałam smutną i patrzyłam jak wychodzi z kafejki.
Chwyciłam shakea i upiłam spory łyk. Zauważyłam, że Mike dziwnie mi się przygląda.

-Mam coś na twarzy?
-Nie, nie. -uśmiechnął się.
-To co się tak patrzysz?
-Muszę przyznać, że słodko razem wyglądacie.
-Hm dzięki. Dziwnie słyszeć to z twoich ust. -zaśmiałam się.
-Wiem. Ale taka jest prawda. No to opowiadaj. Jak tam na wyjeździe?
-Może lepiej pójdziemy do mnie i pogadamy? Robi się trochę tłoczno.
-Jasne. Chodźmy.

Wypiliśmy do końca napoje i opuściliśmy budynek. Pogoda trochę się pogorszyła. Niebo pokryte szarymi chmurami w ogóle nie przepuszczało słońca. Otuliłam się szczelniej kurtką, chowając ręce do kieszeni.

-No to opowiadaj.
-Ale co?
-Co dostałaś od Harryego na walentynki?
-Boże Mike. Co się z tobą stało? -uśmiechnęłam się.
-Jestem ciekawy. Nic mi nie powiedziałaś o wyjeździe.
-Tak wiem... Harry zabrał mnie w swoje tajne miejsce i dał mi to. -pokazałam  mu bransoletkę.
-Ooo ładna. Postarał się.
-Tak. Wielkie zaskoczenie.
-A ogólnie jak minął wyjazd?

Przypomniała mi się Laura. Od razu spoważniałam. Nienawidzę tej dziewczyny. Namieszała w moim życiu, ale jedno dobre, że oberwała za to. W ogóle nie wiem jak to zrobiłam. Byłam tak roztargniona... Nerwy mi puściły i bum.

-Ziemia do Rose -Mike pomachał dłonią przed moją twarzą.
-Sorki.
-Co ty taka zamyślona dziś?
-Coś mi się przypomniało.
-No to opowiesz mi jak spędzaliście czas, czy nie?
-Długa historia.
-Mam czas.



*OCZAMI HARRY'EGO*


Nienawidzę, gdy ktoś przerywa mi taki miłe chwile. Czemu kurde nie mogli zadzwonić jutro? Chciałem spędzić popołudnie z Rose, a tu kicha. Oczywiście wynagrodzę jej to. Będzie trzeba zajechać do kwiaciarni.
Właśnie miałem skręcić w uliczkę, gdy niedaleko zobaczyłem znajomą postać. Czyli, że już leci do innej. Oj nie daruję mu tego. Przyjaciele Rose są moimi przyjaciółmi, a ja będę ich bronił. 
Szybko przeszedłem na drugą stronę ulicy i ruszyłem w kierunku Lukea. Jak zawsze pewny siebie. Z rękoma włożonymi do kieszeni. Chętnie obiłbym mu tą śliczną mordkę.

-Luke!
-Yy. Chłopak Rose? -uniósł jedną brew.
-Tak. Musimy pogadać.
-Raczej nie mamy o czym.
-Mamy. Znów umawiasz się z Alex?
-Co? Co Ci do tego?
-Dużo. Zostaw ją w spokoju. 
-O jaki obrońca się znalazł. -zaśmiał się krótko.
-Po prostu nie chcę, żeby Alex miała przez ciebie spieprzone życie.
-Bronisz Alex... Lepiej zainteresuj się swoją dziewczynką.
-Co masz na myśli.
-No wiesz. Ty wyjeżdżasz, a ona klei się już do innego.
-Nie wymyślaj. Nie mam zamiaru się z tobą kłócić.
-Ależ ja nie wymyślam. Sam zobacz.

Chłopak wyciągnął telefon i zaczął w nim grzebać. O co mu chodziło? Niech lepiej się odwali od Rose bo nie ręczę za siebie. Po chwili podał mi komórkę, a ja aż znieruchomiałem. Co to miało być? Rose i Mike? Przytulający się do siebie? Nie wierzę. Jak to? 
Czułem jak wszystko się we mnie buzuje. Rose mnie okłamuje. Spotyka się z Mikem. Dlatego nie wyszła ze mną z Forever. Teraz na pewno gdzieś się całują. Chwyciłem swój telefon i  przesłałem na niego zdjęcie. Nie wierzyłem Lukeowi, ale to kurde jest dowód. Kompletnie nie wiedziałem co myśleć.

-I co? Twoja dziewczyna nie jest, aż taka święta. 
-Zamknij się.
-Ale się nie denerwuj. To tylko przyjacielski uścisk. Wmawiaj sobie to dalej, a będzie dobrze. -chłopak się odwrócił i ruszył w stronę centrum.
-Odwal się od Alex!
-Sama chciała się ze mną spotkać. To jest jej życie.

Nic już nie odpowiedziałem. Nie miałem po prostu sił. Alex sama chciała się spotkać z Lukiem. Po co? To było jedno pytanie. Drugie... Czemu Rose mnie zdradza?
Zapomniałem o tym, że mamy pojechać do studio. Teraz liczyło się tylko to, żeby wszystko wyjaśnić. Zamiast do siebie, ruszyłem w kierunku domu Rose. 
Po 10 minutach byłem na miejscu. Wiedziałem, że państwo Mood są w domu, więc trochę się uspokoiłem. Zapukałem do drzwi. Po chwili otworzyła je mama Rose. Uśmiechnęła się od ucha do ucha, wpuszczając mnie do środka. 

-Harry. Rose chwilę temu wróciła. Już się stęskniłeś?
-Bardzo. Zapomniałem jej coś przekazać. Jest w pokoju? -próbowałem być spokojny.
-Tak. Siedzi z Mikem. Idź do nich.
-Dziękuję.

Ściągnąłem buty i ruszyłem do jej pokoju. Czułem się jakbym miał eksplodować. Mike, niby spoko chłopak, a gdy przychodzi co do czego, wbija Ci nóż w plecy. Nie daruję mu tego. 
Tak szybko jak drzwi się otworzyły, tak samo się zamknęły. Chłopak siedział na krześle, a dziewczyna na łóżku. Niby tak niewinnie, ale nie wiadomo co byłoby później. Na ich twarzach malowało się zdziwienie. I dobrze. O to mi chodziło. Szybko ruszyłem w stronę bruneta. Chwyciłem go za koszulkę i zacząłem szarpać. Czułem jak krew odpływa mi z dłoni. Były tak bardzo zaciśnięte. Były przepełnione złością.

-Ty gnoju!



*OCZAMI ROSE*


Byłam kompletnie zdezorientowana, gdy Harry wpadł do pokoju. Cały aż drżał. Widać było, że się wkurzył. Podszedł do Mike i szarpnął go za koszulkę. O co w ogóle chodziło? Co mu się stało? Zachowywał się tak, jakby chciał go zabić. 
Szybko zerwałam się z łóżka i próbowałam ich rozdzielić, ale na marne. Spróbowałam kolejny raz i też nic. Harry był za silny. Mike też zaczął go szarpać, ale za kurtkę. Działał w samoobronie. Wyglądało to tak, jakby mieli się pozabijać. 

-Ty cholerny gnoju! -Harry przycisnął go do ściany. 
-Harry! O co Ci chodzi?
-Jakbyś nie wiedział! Fajnie tak za moimi plecami umawiać się z Rose?!

Że co? Jak to umawiać się ze mną? Harry oszalał! Znów chwyciłam go za ramię i próbowałam odciągnąć. Zadziałało, ale tylko na chwilę. Płynnym ruchem stanęłam między chłopakami, ale pożałowałam tego. Styles akurat się zamachnął. Ja poczułam jedynie ból na lewym policzku....





No więc jest 28 rozdział!! Hahahah odwala mi xd
Podoba się? Chyba coś zaczyna się dziać xd
Jak myślicie co będzie dalej? 
Liczę na wasze pomysły :P 

Rozdział 26#

Siedziałam na ławce już dobre 10 minut. Szkoda tylko, że wyszłam na spacer z chłopakiem, a spędzam go sama.
Z nudów przejechałam butem po czarnej ziemi zostawiając pojedynczą kreskę. Nie wiem czemu, ale zrobiłam ich więcej, aż wyszedł rysunek kwiatu. Nawet na takiej głupiej ziemi potrafię coś narysować...

-Rose, co ty tu robisz? -spojrzałam w górę.
-Em.. Gemma. Czekam.
-Na kogo?
-Na Harryego -posłałam jej sztuczny uśmiech.
-To gdzie on jest?

Co jej miałam powiedzieć? Wiesz Harry mnie olał i poszedł ze swoją była... Co by sobie o mnie pomyślała. Koszmarny dzień...

-Rose... co się dzieje? -usiadła obok.
-Nic takiego.
-Mam oczy. Pokłóciłaś się z Harrym?
-Nie.. To znaczy.. -zawiesiłam się.
-To znaczy? Możesz mi powiedzieć.
-Po prostu Harry ma teraz ważniejszą sprawę na głowie. Musi z kimś poważnie porozmawiać, a ja nie chcę mu przeszkadzać.

Co innego miałam powiedzieć? Taka prawda. Ma teraz kogoś ważniejszego na głowie.
Spojrzałam w dół. Teraz głupia, czarna ziemia zdawała się taka fascynująca...

-To co? Będziesz tu na niego czekała? Czy idziesz ze mną do domu i wypijemy sobie gorące kakao? -uśmiechnęła się lekko.
-Kakao.

Zaśmiałyśmy się i ruszyłyśmy w stronę domu.
Po co miałam czekać? Nawet nie wiem czy jeszcze o mnie pamięta. Może jeżeli zauważy, że kogoś brakuje to się pomartwi.
Po chwili byłyśmy na miejscu. Rozebrałyśmy się i poszłyśmy do kuchni. Trochę się zdziwiłam bo było jakoś tak cicho. Dopiero, gdy spojrzałam na lodówkę, zauważyłam przyczepioną do niej kartkę.

-Poszłam do Sary. Wrócę za godzinkę -Gem przeczytała zostawioną wiadomość.
-Czyli, że jesteśmy same -uśmiechnęłam się.
-Oj tak. Zrobię kakao i pójdziemy do mnie.



*OCZAMI HARRY'EGO*


-Żartujesz? Ale co się stało? Przecież byli ze sobą od 13 roku życia!
-No właśnie! Nie wiem. Po prostu powiedziała, że do siebie nie pasują
-Wow, ale ludzie się zmieniają.

Nie mogłem w to uwierzyć. Tyle mnie ominęło. Wszystko się pozmieniało...
Spotkanie z Laurą to cud. Zobaczyliśmy się po 4 latach. Muszę przyznać, że tęskniłem. Wszystko działo się tak szybko, że nawet dokładnie się nie pożegnaliśmy.

-A jak Ci się układa w życiu? -uśmiechnąłem się lekko.
-Jakoś daje radę. Wybieram się teraz na studia. A jeśli chodzi o chłopaka to nie mam. A ty? Jak ci się żyje? Masz dziewczynę?
-Powoli leci. Nagrywamy nowe piosenki, więc jest trochę zamieszania. A Rose Ci przecież przedstawiłem.
-Rose? To jest twoja dziewczyna?
-No tak. A ty myślałaś, że kto? -zaśmiałem się i odwróciłem głowę.

Coś nie grało. Gdzie jest Rose? Szybko rozejrzałem się dookoła. Nic.. nigdzie jej nie było.

-Ej, gdzie ona jest? -spojrzałem na Laurę.
-Skąd mam wiedzieć? Przedstawiłeś nas sobie i tyle ją widziałam.
-Ja pierdziele.

Przejechałem dłonią po włosach i wciągnąłem głęboko powietrze. Jaki ja jestem głupi. Gdzie ona może być? Przecież... Jak mogłem się tak zachować? Jak ostatni kretyn...

-Laura. Muszę iść ją poszukać.
-Zostawisz mnie tak?
-Nie rozumiesz. Muszę... -wstałem.
-Dobra. Leć za swoją panienką. Spotkamy się jeszcze?
-Yy tak podaj numer.

Dziewczyna podała mi ciąg liczb. Po chwili usłyszeliśmy dźwięk jej dzwonka.

-Daj znać gdzie i o której. Część.
-No pa Loczusiu.

Uśmiechnąłem się lekko i szybko ruszyłem w stronę, gdzie się spotkaliśmy. Nic.. Nie było jej nigdzie. Co ja w ogóle odwaliłem? Jak się jej coś stanie to sobie nie daruję.
Szybko wybrałem jej numer. Poczta głosowa. Wtedy to już serce waliło mi o trzy razy szybciej. Znów spróbowałem i to samo. Szybkim krokiem ruszyłem do domu rozglądając się na wszystkie strony. Najchętniej cofnąłbym czas i nie szedł na ten spacer. W ogóle nie wiem czemu to się stało. Jak mogłem o niej zapomnieć? Przecież miałem ten czas spędzić tylko z nią. Zabije mnie. Nie mówię o Rose... Gemma, gdy się dowie mnie zabije!
Byłem na miejscu. Szybko wszedłem do środka i zdjąłem buty. Na dole nikogo nie było, ale usłyszałem coś na górze. Szybko tam pobiegłem.
Była cała. Siedziała na łóżku z Gemmą. Jakie szczęście. Odetchnąłem z ulgą, ale i tak to nic nie dało. Nadal byłem temu wszystkiemu winien. Spojrzałem na nią przepraszająco. Nawet nie próbowała złapać kontaktu wzrokowego. Widać było, że humor natychmiastowo się jej pogorszył.

-Rose...

Dziewczyna odstawiła kubek na szafkę, wyminęła mnie i poszła do łazienki. Bez żadnego słowa. To zabolało. Teraz wiedziałem jak ona się czuła.

-Harry? Co się stało? -Gem stanęła naprzeciwko.
-Proszę. Nie pytaj. Po prostu zachowałem się jak cham i muszę to naprawić.
-Powiedziała mi, że miałeś ważniejszą sprawę... Harry co ty odwaliłeś?
-Najgorszą rzecz jaką mogłem kiedykolwiek zrobić.

Płynnym ruchem ściągnąłem kurtkę, rzucając ją na krzesło. Wciągnąłem głęboko powietrza na odwagę i podeszłem do drzwi.

-Rose, przepraszam. Porozmawiajmy.

Nic. Żadnej odpowiedzi. Przestraszyłem się i zapukałem. Znów brak odpowiedzi. Miałem nadzieję, że nie zrobi jakiejś głupoty.
Chwyciłem za klamkę. W tej samej chwili drzwi się otworzyły. Jej twarz wyrażała wszystko. Była wkurzona i zawiedziona, a to wszystko przeze mnie. Kolejny raz spuściła wzrok i wyminęła bez słowa. Tym razem udała się do naszego pokoju. Szybko poszedłem za nią. Zamknąłem drzwi i chwyciłem jej mała dłoń. Tak jak się spodziewałem zabrała ją.

-Rose. Przepraszam. Jestem największym kretynem na świecie.

Dziewczyna podeszła do okna, nie zwracając uwagi na moje słowa. Zacisnąłem mocno powieki, a po chwili byłem tuż obok niej.

-Proszę nie ignoruj mnie.
-Fajnie, co?
-Rose.. -przerwała mi.
-Jak myślisz. Jak ja się poczułam?
-Jestem chamem. Nie wiem co się stało.
-Nie wiesz co się stało? Zjawiła się ta lalunia, to się stało. No tak pojawia się się nowy model to stary idzie w odstawkę.
-Nie mów tak!
-A jak mam mówić? Zostawiłeś mnie tam! Poczułam się jak jakiś pieprzony śmieć, który tylko zawadza.

Nic nie odpowiedziałem. Po prostu nie wiedziałem co. Zraniłem ją.





*OCZAMI ROSE*


Stał jak taki kołek. Wzrok miał wlepiony w coś za oknem. Chyba zaskoczyło go to co powiedziałam. Niech wie co myślę. Może lepiej będzie, gdy usunę się z jego życia.

-Ja nie chciałem...
-Nie chciałeś, ale zrobiłeś. Wydawało mi się, że wszystko co było wcześniej zniknęło i została tylko ta Laura.
-Nie widzieliśmy się 4 lata. Jakoś tak wyszło, ale nie chciałem tego zrobić specjalnie.
-Rose to Laura. Laura to Rose -powtórzyłam jego dzisiejsze słowa- Powiedziałeś jej w ogóle, że jestem twoją dziewczyną? Wiem, że to dawna miłość i... Przyzwyczaiłam się już do tego, że spotykają mnie przykre rzeczy. Po prostu jeżeli coś do niej czujesz to mi powiedz. Nie chcę być przeszkodą.

Po tych słowach czułam napierające łzy. Zacisnęłam powieki i odwróciłam się do niego tyłem. W środku cała się trzęsłam. Nie miałam już siły utrzymywać uczuć. Słone łzy spłynęły pojedynczo po moich policzkach.
Chłopak musiał to zauważyć. Chwycił mnie swoimi silnymi dłońmi, obrócił i mocno przytulił. O nie tak łatwo nie będzie. Odsunęłam się i spojrzałam w duże zielone oczy Harryego. Były przepełnione żalem. Czy on naprawdę żałował?

-Między mną, a Laurą nic nie ma. To jest tylko znajoma. Rozstaliśmy się po 5 miesiącach bycia razem. Nic do niej nie czuje. Za to ty... Jestem w tobie zakochany po sam czubek głowy. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Naprawdę zachowałem się jak chuj i bardzo tego żałuję. W tamtej chwili nie myślałem. Proszę wybacz mi bo nie wytrzymam i sobie coś zrobię. Jestem taki głupi!

Gdy wypowiadał ostatnie słowa, czułam jakbym była pusta w środku. Co miałam do cholery zrobić? Kocham go jak nikogo innego. Jest częścią mojego życia...
Oparłam głowę na jego rozgrzanej klacie, a ręce zaplotłam za jego plecami. To chyba było jedyne wyjście. Serce za bardzo dawało mi znać o swojej ranie. Teraz było o wiele lepiej. W silnych ramionach Stylesa jakby od nowa się sklejało.

-Przepraszam -wyszeptał w moje włosy.

Poczułam jak powoli przesuwa nas w stronę łóżka. Nie miałam nic przeciwko. Nogi się pode mną uginały. Położyłam się i dokładnie przeanalizowałam każdy centymetr twarzy chłopaka. Widać było, że żałuje. Tak bardzo mi na nim zależało. Przysunęłam się trochę bliżej, stykając czubki naszych nosów. Uśmiechnął się lekko i zamknął oczy. Nie chciałam żeby to trwało cały czas. Lepiej żebyśmy zapomnieli. Złączyłam delikatnie nasze wargi. Były gorące. Przyjemny dreszcz przeszedł przez moje ciało.

-Nie powinnaś mi wybaczać. Jestem dupkiem
-Wiem, ale nie dam rady bez ciebie żyć. Jesteś jak powietrze. Umrę bez niego.

Uśmiechnął się i przysunął jeszcze bliżej. Złość, którą miałam w sobie kilka minut temu przerodziła się w tęsknotę. Wtuliłam twarz w zagłębienie szyi Harryego i wciągnęłam głęboko jego zapach. Taki męski. Przesiąknięty troską.

-Rose... Nie lubisz Laury prawda?
-Dokładnie.
-Ale przecież jej nie znasz. -odsunęłam się kawałek.
-Tak. Nie znam jej, ale jestem zazdrosna. Wiem, że kiedyś coś was łączyło...
-Łączyło, ale to już koniec. Chciałbym żebyś ją poznała. To naprawdę miła dziewczyna.
-Co? Chcesz żebym z nią rozmawiała?
-Proszę. Zobaczysz, że nie masz się o co martwić.

Ughh... teraz to nie wiedziałam co zrobić. Może na serio za szybko ją oceniłam. To nie znaczy, że ją lubię. Nawet jej nie toleruję, ale zrobię to dla Harryego.

-Dobrze. Kiedy?
-Napisze do niej i nas umówię, ok?
-Jasne.



*Dwie godziny później*


Niestety głupia Laura chciała spotkać się jak najszybciej. Jedyne co było dobre, to to, że Harry jej nie powiedział o tym, że ja też przyjdę. Mogłam wziąć ją z zaskoczenia.
Byłam gotowa. Niechętnie zeszłam do salonu, gdzie siedziała już Anne wraz z Gem i Harrym. Uśmiechnęłam się do dziewczyn poprawiając niesforny kosmyk włosów. Przyszedł czas na wyjście. Ubraliśmy kurtki, buty i gotowe. Styles złączył razem nasze dłonie i ruszyliśmy. Tyle co mi powiedział to to, że idziemy do jakiejś kafejki.
Po 15 minutach byliśmy na miejscu. Dosyć przestronne pomieszczenie. Z prostokątnymi czarnymi stołami i czerwonymi krzesłami. Na ścianach wycinki z czarno-białych gazet. Na moje... nieźle urządzone wnętrze. Niestety wrażenie popsuło mi się, gdy zobaczyłam wysoką brunetkę. Na początku uśmiechnęła się szeroko, ale z każda chwilą poważniała. To dawało mi satysfakcję. Myślała, że zniknę już do końca? Pomyliła się.
Równym krokiem podeszliśmy do stolika. O dziwo Harry nie przywitał się z nią tak jak za pierwszym razem. Rzucił tylko zwykłe "hej" i lekko się uśmiechnął. Usiedliśmy i zaczęła się rozmowa. Oczywiście lalunia próbowała prowadzić pogawędkę tylko z Harrym, ale chłopak nie pozwalał. Zawsze wspominał coś o mnie, albo prosił bym dała swoją opinię. Czułam, że ma się na baczności. Nie chciał popełnić tego samego błędu.
Minęło co najmniej 30 minut. Styles przeprosił nas na chwilę i wyszedł do łazienki. Lepszego momentu nie mógł sobie wybrać. Zauważyłam, że Laura się mi przypatruję. Zrobiłam minę WTF i dokładnie obejrzałam jej twarz. Malował się na niej chytry uśmieszek.

-Co? -próbowałam być obojętna.
-Jesteś taka naiwna. -zaśmiała się krótko.
-Niby czemu?
-Myślisz, że będziesz z Harrym? Radzę Ci się ogarnąć księżniczko.
-Z tego co wiem ty już miałaś swoją szansę.
-Miałam. Niestety jakoś tak wyszło, że się rozstaliśmy.
-I co masz teraz na myśli?
-Oj jakaś ty głupiutka. -oparła się o stolik- Ja chcę Harryego, a ty stoisz mi na drodze...

Rozdział 27#

Że co? Chyba mi się przesłyszało... Ona powiedziała, że chce Harryego? No nie wierzę...

-I co? Myślisz, że Ci go oddam?
-Nie musisz oddawać. Sama go sobie zabiorę.
-Zabierzesz? Jesteś taka pewna siebie... Skąd wiesz, że on w ogóle będzie chciał z tobą być?
-To proste. Kilka godzin temu wystarczyło, że go zagadałam, a już o tobie zapomniał. Poszedł za mną jakbym miała go owinięte wokół palca. -posłała mi chytry uśmieszek.
-Mówił Ci już ktoś, że jesteś suką?
-Kilka razy. Miło mi to słyszeć. Tak więc radzę już się zabierać z życia Harryego. Jeszcze dziś o tobie zapomni.
-A co jeżeli nie? -oparłam się o stolik.
-Będę musiała zrobić coś czego nie chcę. Dziewczyno zrozum, że nie jesteś mną. Ani zgrabna, ani ładna. Wydaję mi się, że jest z tobą tylko z litości.

To mnie zabolało. Miała już swój plan. Za wszelką cenę chciała go odbić. Nie miałam zamiaru drążyć tego dalej. Niech się dzieje co ma być. Harry chyba jest na tyle mądry...
Wstałam i spojrzałam na nią wrogo. Była taka pewna. Jakby już się jej udało.

-Powodzenia -wysyczałam.

Po prostu odwróciłam się i wyszłam. W duchu miałam nadzieję, że nie pójdzie po jej myśli. Harry na pewno dalej będzie ze mną. Tylko szkoda, że miałam co do tego wątpliwości...

*OCZAMI HARRYEGO*

Byłem trochę zestresowany tą całą sytuacją. Tutaj Rose, a tam Laura. Czułem, że nie będzie z tego nic dobrego.
Poprawiłem włosy i wyszedłem z toalety. Rose stała na przeciwko Laury, a po chwili wyszła z knajpy. Co jest grane? Szybko podeszłem do naszego stolika. Laura uśmiechała się triumfalnie, popijając cole.

-Ej, co się dzieje? -stanąłem nad nią.
-Nic takiego.
-Czemu Rose wyszła?
-To nie jest ważne. Mamy teraz czas dla siebie.

Brunetka chwyciła mnie za dłoń i szeroko się uśmiechnęła. O co chodzi? Co tu się w ogóle dzieje? Szybko wyrwałem rękę i ruszyłem w kierunku drzwi. Miałem nadzieję, że Rose nie poszła daleko. Wyszedłem na dwór. Słońce powoli zaczynało zachodzić. Rozejrzałem się na wszystkie strony. Kolejny raz jej szukam. Czemu jestem takim kretynem? Dokładnie spojrzałem się w każdą uliczkę. Jest... szła do parku. Zacząłem biec w jej stronę. W głowie miałem jedno pytanie. Co takiego się stało, gdy byłem w łazience?

-Rose! -chwyciłem ją za rękę.

Nawet nie zareagowała. Wyprzedziłem ją i złapałem za ramiona. Była roztrzęsiona. W oczach miała łzy. Objąłem dłońmi jej okrągłą twarz, podnosząc do góry by na mnie spojrzała.

-Co się stało?
-Pozostawiam Laurze wolną przestrzeń. Niech realizuje swój plan.
-Jaki plan do cholery?!
-Bycia z tobą. -wyrwała mi się.

Że co? Plan bycia ze mną? Po chwili owa dziewczyna ukazała się kilka metrów od nas. Wkurzyłem się. Ona chce zepsuć mój związek...

-Harry wracaj. Spędzimy miło czas -uśmiechnęła się.
-Jaki czas? Co zaszło w kafejce?
-Wytłumaczyłyśmy sobie na czym stoimy.

Spojrzałem na Rose. Była wściekła i smutna zarazem. To moja wina. Ja chciałem tego spotkania.

-A na czym stoimy? -spojrzałem na nią zdezorientowany.
-Laura chce mnie wygryźć z miejsca bycia twoją dziewczyną
-Co?
-No tak. Przecież byliśmy już razem. Pamiętasz jak nam było dobrze?
-Laura to było lata temu! Kocham Rose i nie zostawię jej bo ty tak chcesz.
-Ale spójrz na nią! Jestem o wiele lepsza! Jesteśmy sobie przeznaczeni!
-Przypominam Ci, że to ja z tobą zerwałem bo mnie zdradziłaś.
-Nie zdradziłam! Naprawdę! Harry, cały czas cię kocham!
-Ale ja ciebie nie.
-A to co działo się kilka godzin temu? Zostawiłeś ją dla mnie. Zapomniałeś o niej.
-Nie wiem czemu to się stało.
-Stało się, ponieważ też mnie kochasz. Bądźmy razem.

Co ona sobie wyobrażała?! Nie czuję nic do niej. Jest tylko moją znajomą. I jeszcze ten plan. Nie zostawię Rose...

*OCZAMI ROSE*

-Nigdy nie będziemy razem. Mam już ułożone życie. Nie chcę go zmieniać.

Harry stał pomiedzy mną, a brunetką. Widziałam jak jego szczęka się zaciska. Był wkurzony. Nie dziwię się. Ja byłam jeszcze bardziej.

-To wszystko przez tą szmatę! Przecież jestem o wiele ładniejsza od niej! Przyznaj, że mnie kochasz. Powiedz to!

Laura ruszyła w jego kierunku. Nie miałam zamiaru patrzeć jak się do niego kleji. Weszłam przed Stylesa, a gdy była już wystarczająco blisko strzeliłam jej prosto w lewy policzek. Dziewczynę aż odrzuciło. Złapała się za twarz sycząc z bólu. Tego mi było trzeba. Poczułam silne ręce Harryego na ramionach odciągające mnie do tyłu.

-Sama jesteś szmatą! Mówiłam Ci, że nie dasz rady! Lepiej nie mieszaj się więcej w moja życie!

Odwróciłam się i spojrzałam w oczy chłopaka. Był zdziwiony. Ja też. Pierwszy raz walnęłam kogoś z wściekłości. Muszę przyznać, że czuję się z tego powodu świetnie.
Wyminęłam chłopaka i ruszyłam w kierunku domu. Nie miałam zamiaru spędzać więcej czasu z tą wariatką. Harry niech robi co chce. Chyba ma rozum.
Po chwili usłyszałam jak ktoś za mną biegnie. Zacisnęłam dłonie w pięści i wciągnęłam głęboko powietrze.

-Rose, czekaj. -Styles złapał moje ramię.
-Co?
-Przepraszam Cię.
-Mówiłam, że to jest zły pomysł, ale nie... Laura to miła dziewczyna. Właśnie widziałam jaka jest miluśka.
-Nie wiedziałem, że jej odbije.
-Wiem, ale to jest dla mnie za dużo jak na jeden dzień.
-Co chcesz zrobić?
-Odpocząć. W samotności.

*WIECZÓR*

Dzisiejszy dzień był chyba najgorszym. Nie miałam już na nic siły. To co się działo. To co słyszałam od Laury i Harryego. Wszystko się we mnie kumulowało.
Gdy wróciliśmy do domu, od razu poszłam do pokoju. Nie chciałam z nikim rozmawiać. Styles zrozumiał i nie wchodził do sypialni. Po prostu resztę czasu siedziałam przy szkicowniku. Pomagał mi. Na chwilę odrywałam się od rzeczywistości.
Usłyszałam jak drzwi powoli się otwieraja. W progu zobaczyłam burzę roztrzepanych loków. Harry... Wciagnęłam głęboko powietrze, ale nie zwracałam na niego uwagi. Chłopak podszedł i usiadł kilka centymetrów dalej. Czułam jego woń. Te perfumy. Zamknęłam zeszyt i oparłam głowę o ścianę.

-Jesteś na mnie zła? -chłopak spojrzał w moją stronę.
-Czemu niby mam być?
-No za to wszystko...
-Nie... Po prostu tego jest za dużo. Mam mętlik w głowie.
-To wszystko moja wina. Ja wymyśliłem to spotkanie. Przepraszam Cię.
-Dało mi to do myślenia. To co mówiła Laura.
-Zmyśliła to. Odwaliło jej. Rose przecież ja cię kocham.
-Ja ciebie też. Najbardziej dotknęło mnie, gdy powiedziała, że jesteś ze mną tylko z litości. Cały czas się nad tym zastanawiałam.
-Jak z litości? Kocham Cię! Jesteś dla mnie najważniejsza osobą!

Czułam w jego głosie żal. Żałował, że w ogóle doszło do tych sytuacji. Ale to jest prawda. Jeżeli miałby być ze mną z litości, to po co? Mógłby w każdej chwili zakończyć nasz związek. Jednak nie zrobił tego. Czyli naprawdę mnie kocha. To trzyma mnie przed upadkiem.
Nie wytrzymałam. Zniżyłam się i wtuliłam w klate Harryego. Chłopak szczelnie objął moje ciało. Poczułam jego mokre usta na czole. Ulżyło mi. Serce zapłonęło od nowa.


-Jesteś dla mnie wszystkim. Proszę nie zostawiaj mnie. -zamknęłam oczy.
-Nie mam takiego zamiaru.

*NASTĘPNY DZIEŃ*

Pożegnanie się z Anne i Gammą było trudne. Polubiłam je. Gemme jak koleżankę, a Anne jak.. teściową. Boże... teściową. Co ja wygaduję. To jest pani. Pani Cox. Mama Harryego i tyle.
Jechaliśmy już ponad dobrą godzine. Na szczęście na autostradzie nie było wielu samochodów. Spojrzałam na Harryego. Był skupiony. Jego kości policzkowe, wyraźnie zarysowane. Uśmiechnęłam się pod nosem, przechyliłam w jego stronę i pocałowałam w policzek.

-A to za co? -uśmiechnął się.
-Za wszystko.
-Dziękuje.

Chwycił moją dłoń i na chwilę zaplutł nasze palce. Jego skóra była delikatna. Przypomniała mi się sytuacja z przedwczoraj. Gdy dłoń Stylesa jeździła po moim brzuchu, a potem po udzie. Poczułam to. Tak jakby teraz mnie dotykał. Zapisało się w pamięci. Musiałam to przemyśleć. Musiałam przełamać swój lęk i pokazać Harryemu jak bardzo go kocham.
Nareszcie dojechaliśmy. Kochane Watford. Styles zaparkował pod moim domem i wyciągnął torbę z bagażnika. Chciałam ją zabrać, ale chłopak się odsunął. Posłał mi szeroki uśmiech i ruszył do drzwi. Co z niego za kretyn. Teraz we wszystkim będzie mnie wyręczał.
Weszliśmy do środka. Rodzice siedzieli na kanapie. Uśmiechnęłam się do nich i mocno uściskałam. Przez te trzy dni stęskniłam się jakbym ich rok nie widziała. Tata przywitał się z Harrym podaniem ręki. Zdziwiłam się... Zrobili to tak po koleżeńsku. Jakby znali się od wielu lat.
Poszliśmy na górę. Styles położył torbę na krześle i przytulił mnie od tyłu. Uśmiechnęłam się, cmokając jego rozgrzany policzek.

-Czy między tobą, a moim tatą jest coś czego nie wiem?
-Ym, ale o co chodzi?
-Zachowujecie się tak przyjaźnie.
-Może to przez to, że jestem gejem?

Wow, tej odpowiedzi się nie spodziewałam. Odsunęłam się od chłopaka, posyłając mu poważne spojrzenie.

-Przecież żartuje! -zaśmiał się.
-No wiem. Chyba.

Znów wpadłam w jego ramiona. Mięśnie miał tak bardzo napięte. Poczułam jak żołądek robić fikołka. Działam jak magnes. Cały czas chciałam mieć go przy sobie.

-Jedziemy do chłopaków?
-Co Ci tak śpieszno?
-Muszę wycałować Horana.
-Ooo jestem zazdrosny.
-Nie ma o co. To nie moja liga.

Zaśmialiśmy się. Stanęłam na palcach i po raz pierwszy od wczorajszej "sytuacji" złączyłam nasze usta. Działały na mnie jak narkotyk. Gdy raz się ich posmakuje, nie można przestać.

-Chodźmy.

Po chwili byliśmy już w samochodzie. Zapięłam pas i ruszyliśmy. Harry jechał dość szybko. Na chodniku zauważyłam tak jakby znaną mi postać. Odwróciłam się, ale zniknęła mi z pola widzenia. Niemożliwe... To nie mogli być oni. To znaczy on tak, ale nie ona...
Byliśmy na miejscu. Weszliśmy do środka, a tam jak zawsze bałagan. Uśmiechnęłam się pod nosem i przeszłam w głąb salonu. Zauważyłam czyjeś nogi wystające poza kanapę. Po cichu podeszłam i aż zrobiło mi się gorąco na sercu, gdy zobaczyłam słodko śpiącego Liama.  Uklęknęłam przy jego głowie i złożyłam pocałunek na policzku chłopaka. Uśmiechnął się i otworzył oczy. Nie wiedziałam, że jestem aż taka straszna. Payne krzyknął na cały dom i szybko usiadł.

-Dzięki!
-Przestraszyłaś mnie.
-Czyli, że się nie cieszysz na mój widok? -zrobiłam smutną minę i wstałam.
-Cieszę! Nareszcie wróciliście.

Liam wstał i mocno mnie przytulił. Zaśmiałam się. Po chwili do salonu wbiegł Niall. Na mój widok pokazał swoje proste zęby.

-Rose!

Złapał mnie w pasie i obrócił o 360 stopni. Zakręcony Horan. Tak jak Liamowi dałam mu całusa w policzek.

-Nareszcie!
-No nie wierzę. Wy się tak cieszycie na mój powrót?
-Nie. Na powrót Harryego. Wiesz jak Liam okropnie gotuję? Tęskniłem za jego obiadami.
-Aha! Widzę, że bardzo mnie tutaj lubicie. Ten się drze jak tylko mnie widzi. Ty tęsknisz tylko za Harrym.
Po co ja tu w ogóle przychodzę?
-Bo cię kochamy. Jesteś teraz częścią naszej rodziny.
-Nie podlizuj się.

Walnęłam go lekko w ramię i podeszłam do Loczka. Uśmiechnął się szeroko i objął moją talię.

-To są kretyni.
-Wiem.
-To może na poprawę napijemy się shakea?
-Zapraszasz mnie do Forever?
-Ależ oczywiście. To jak?
-Z wielką chęcią.
-Ja też idę! -Horan chwycił bluzę.
-O nie, nie. Chcę spędzić trochę czasu z Rose.
-Oj no weź! Mieliście całe 3 dni dla siebie! Proszę, proszę, proszę.
-No dobra.

Niall zrobił taką minę, że musiałam się zgodzić. On to wszystkich potrafi przekonać. Te niebieskie oczka. Te, nareszcie, proste zęby. Śliczny uśmiech. Potargane blond włosy. Nic dodać, nic ująć.
Szliśmy w stronę kafejki. Horan opowiadał co to się działo, gdy nas nie było. Dowiedziałam się, że Zayn i Louis pojechali po Perrie. Czyli dziś będą mieli w domu dwie dziewczyny. Nie będę samotna.
Przed nami zauważyłam znaną osobę. Uśmiech sam malował mi się na jego widok, ale nie wiem, czy on też się tak czuł. Ostatni raz, gdy z nim rozmawiałam to się rozłączył. Mike wyprostował głowę i lekko się uśmiechnął. Chyba jednak jest dobrze...

-Hej -przywitałam się.
-Hejka. Już wróciliście? -spojrzał na Harryego.
-Tak. Właśnie idziemy do Forever. Idziesz z nami?
-Właśnie stamtąd wracam.
-Ahm. I co nowego słychać?
-Emily już tam nie pracuje.
-Czemu?
-Nie wiem. Dziwne jest to, że znów wyjechała. Tak bez jakiejkolwiek zapowiedzi.
-Wyjechała? Ciekawe czemu...
-Podobno z powodu... No wiesz. Luke... -spuścił wzrok.
O nie. Czyli nie przewidziało mi się. Widziałam go, gdy jechaliśmy do domu chłopaków. Na sto procent to był on. Widziałam też dziewczynę, ale to niemożliwe. To nie może być prawda.
-Alex...

Rozdział 25#

Delikatne promienie słońca, przebijające się przez szybę, muskały moją twarz. Zakryłam ją dłońmi i głęboko wciągnęłam powietrze. Niechętnie otworzyłam oczy, próbując przyzwyczaić się do panującej w pokoju jasności.
Pokój, jak pokój. Na ścianach kilka plakatów z piłkarzami. Biurko zawalone jakimiś książkami. Duża szafa. Mały stolik pod oknem. Odwróciłam głowę w prawą stronę. Na widok burzy kręconych włosów, uśmiech sam malował się na twarzy. Naga klatka piersiowa Harryego unosiła się równo z każdym oddechem. Przekręciłam się na prawy bok i powoli przejechałam po jego ramieniu. Był taki spokojny. Przybliżyłam twarz i złożyłam delikatny pocałunek na barku Loczka. Chłopak cicho zamruczał. Przekręcił się w moją stronę i mocno przyciągnął do siebie. Zaśmiałam się, gdy wbił brodę w zagłębienie mojej szyi i zaczął nią ruszać.

-Nie ładnie tak budzić ludzi.
-A czy ja Cię obudziłam?
-A kto od rana myśli tylko o całowaniu? -spojrzał z rozbawieniem.
-Na pewno nie ja!
-Nieee... to pies całował mnie po barku.
-Obudziłam Cię tym? Jeden krótki buziak.
-Wiesz... wystarczy, że mnie dotkniesz palcem i drżę.
-Dobra. Nie pocałuje Cię już nigdy więcej.

Odwróciłam się tyłem, na co Styles lekko się zaśmiał. Poczułam jak jego silna ręka oplata mi talię. Odsunęłam się jeszcze bardziej, ale trochę tego pożałowałam. Niestety łóżko się skończyło, a ja wylądowałam na podłodze. Zabolało. Szybko usiadłam i zaczęłam rozcierać obolałe miejsca.

-Co za kaleka. -Harry zaczął się śmiać.
-Dzięki! To twoja wina!
-Co ja takiego zrobiłem?
-Mówiłam już, że Cię nie lubię?
-Wczoraj twierdziłaś, że kochasz. -uśmiechnął się lekko.
-Zmieniłam zdanie.

Wstałam z podłogi, podeszłam do torby i wyciągnęłam najpotrzebniejsze rzeczy. Gdy odwróciłam głowę w stronę chłopaka, ten akurat pocierał twarz dłońmi. Jego mięśnie na ramionach były tak bardzo napięte... Nie mogłam oderwać wzroku.


-Kochasz mnie... i to widać. -uśmiechnął się uwodzicielsko.
-Może troszeczkę.
-Yhm troszeczkę. Przyznaj, że szalejesz na moim punkcie.
-Wstawaj, a nie.

Wytknęłam mu język i wyszłam z pokoju. On jest kompletnym kretynem, ale ma rację. Szaleję za nim.
Gdy stanęłam przed drzwiami łazienki, usłyszałam dźwięk puszczanej wody. Zapukałam niepewne.

-Proszę!

Uznałam to za zgodę, więc weszłam. Przed lutrem stała Gemma. Uśmiechnęła się i wróciła do nakładania tuszu na rzęsy.

-Moja szwagierka. Jak się spało?
-Dobrze. Nie licząc tego, że spadłam z łóżka, jest ok. -zaśmiałyśmy się.
-Skończę się malować i już zostawiam Cię samą.
-Nie spieszy mi się. I tak zanim Harry wstanie...
-Oj tak. Śpioch z niego. Pamiętam jak byliśmy mali... Ile musiałam się nagimnastykować, żeby go obudzić do szkoły.
-No nie... najpierw moja kobieta mnie budzi, a teraz jeszcze siostra obgaduje. -Styles oparł się o futrynę.
-Nie obgaduję Cię. Po prostu mówię Rose jak było w dzieciństwie.
-Tak, tak. Ty kochasz wszystkim to opowiadać i mnie kompromitować.
-Gadaj zdrów. Ja tam wiem swoje.

Dziewczyna się uśmiechnęła i opuściła pomieszczenie. Spojrzałam w lustro. Włosy miałam potargane jakby po pokoju przeszła burza. Chwyciłam szczotkę i zaczęłam je rozczesywać. W odbiciu zauważyłam jak Harry zamka drzwi, podchodzi do mnie i obejmuje w talii. Chciałam udowodnić, że nie jestem słaba. W ogóle nie zareagowałam na jego czyn. Chłopak uśmiechnął się, po czym zaczął składać mokre pocałunki na szyi.

-I kto chce się od rana całować, co? -spojrzałam w bok.
-Oj cicho. -uśmiechnął się i zbliżył twarz, ale ja swoją odwróciłam.
-Powiedziałam Ci coś rano.
-Rose nie żartuj. Nie wytrzymasz.
-Że niby ja? O co się zakładamy?
-O masaż. Kto pierwszy pocałuje, robi drugiej osobie.
-Ok. Oj kochaniutki... mam nadzieję, że dobrze masujesz.
-Tak, tak dalej sobie wmawiaj.
-Zobaczymy. A teraz proszę wyjdź bo chcę się ubrać.
-Wstydzisz się mnie? -zrobił smutną minę.
-Cenie sobie swoją intymność.
-No dobra. Pójdę na dół. Co chcesz na śniadanie?
-Zaskocz mnie.

Posłałam mu szeroki uśmiech, gdy wychodził. Nareszcie zaczęłam ogarniać swój wygląd. Włosy spięłam w wysokiego koka. Umyłam zęby. Zrobiłam lekki makijaż. Ubrałam przygotowane ciuchy i gotowe. Nie jest aż tak źle. Bywało gorzej. Zaśmiałam się do swojego odbicia i ruszyłam do salonu.


Anne siedziała na kanapie, popijając kawę. Moją uwagę przykuły hałasy z kuchni. Zauważyłam tam krzątającego się Loczka. Uśmiechnęłam się pod nosem i usiadłam obok kobiety.

-Dzień dobry.
-Cześć Rose. Jak się spało?
-Dobrze. Czyżby Harry robił śniadanie?
-Oj tak. Kocham jak gotuje.
-Ja też. -zaśmiałam się.
-Gotowe!

Podeszłyśmy do stołu, gdzie chłopak podał śniadanie. Na każdym talerzu leżał naleśnik w kształcie serca z napisem "Kocham Cię". Anne podeszła do syna i pocałowała go w policzek. Spojrzał na mnie i ruszył brwiami. Pokręciłam głową i usiadłam. Po chwili zjawiła się Gem. Szybko zjadła swoją porcję, ogłosiła, że idzie do koleżanki i zniknęła za drzwiami.
Przyznać muszę, że Harry potrafi gotować. Naleśniki były pyszne. Z wiórkami kokosa w środku i czekoladowym napisem na górze. Podziękowałam za posiłek i odniosłam swój talerz do kuchni. Po chwili zjawił się tam Loczek z resztą naczyń. Stanął przede mną i spojrzał w oczy.

-Mama mi podziękowała, a ty? -zrobił dzióbek.
-Nie złamiesz mnie tak szybko.

Minęłam go i udałam się do pokoju. Usiadłam na skraju łóżka, chwytając telefon. Na ekranie widniało powiadomienie o jednej nieprzeczytanej wiadomości od mamy.

"Cześć skarbie :) I jak podróż? Podoba Ci się tam?"

Uśmiechnęłam się i szybko odpisałam. Moja kochana mamusia jak zawsze się troszczy. Schowałam telefon do kieszeni i spojrzałam przez okno. Okolica była naprawdę cudna. 
Poczułam ciepły powiew na karku. Wiedziałam kto to. Teraz za każdym razem będzie mnie prowokował, tylko po to bym przegrała.

-Idziemy na spacer? -oparł głowę na moim ramieniu.
-Chętnie. Ale odpowiedz mi na jedno pytanie.
-Jakie? -spojrzał zdziwiony.
-Czemu to robisz?
-Ale co?
-Wszystko, bym tylko przegrała zakład. 

Uśmiechnął się szeroko. Odwróciłam się do niego przodem, na co szczelnie objął mnie ramionami. Napiął wszystkie mięśnie i spojrzał głęboko w oczy.

-Bo Cię kocham. I wiem, że ty mnie też. 
-Oj bardzo bym chciała cię teraz pocałować, ale się powstrzymam. -posłałam mu cwaniacki uśmieszek.

Chłopak chwilę badał dokładnie każdy centymetr mojej twarzy. Zatrzymał się na ustach i przygryzł wargę. Nasz wzrok znów się spotkał. W jego oczach widziałam pragnienie. Nie powstrzymał się. Jego gorące wargi przywarły do moich. Uśmiechnęłam się i lekko pogłębiłam.

-Przegrałeś -pokazałam swoje białe zęby.
-Było warto. Nie wytrzymałbym dłużej.
-Czyli co? Jestem silniejsza od ciebie.
-Na to wychodzi. Ale tylko umysłowo. Siłą mięśni nigdy mi nie dorównasz.

Pokręciłam z rozbawieniem głową i znów lekko złączyłam nasze usta. Chłopak nareszcie puścił mnie z uścisku. Zeszliśmy na dół, powiadamiając Anne o naszym wyjściu. Harry pomógł założyć mi płaszcz, a potem otworzył drzwi. Wyszliśmy na zewnątrz. Słońce otuliło mi twarz. Uśmiechnęłam się i zamknęłam oczy. Z transu wybudziłam się dopiero, gdy chłopak złapał moją dłoń i pociągnął w stronę ulicy.

-Ładnie dzisiaj -uśmiechnął się lekko.
-To prawda. Wiosna zbliża się dużymi krokami.
-Tęsknię za tym miejscem. 
-Nie dziwię się. Ale przecież w Watford masz przyjaciół. W Londynie masz przyjaciół. A do Holmes Chapel możesz w każdej chwili przyjechać.
-Wiem... Ale jest taka rzecz, która mnie tam trzyma.
-Jaka?
-Ty -uśmiechnął się.
-Rzecz? Jestem dla ciebie rzeczą?
-Osoba. Wiesz o co mi chodzi -objął mnie silnym ramieniem.
-Ale czekaj powiedziałeś, że cię tam trzymam? Czyli, że co? Nie możesz nigdzie jechać i w ogóle przeze mnie? -spojrzałam na niego poważnie.
-Co? Nie o to mi chodziło.
-Tak to zabrzmiało.
-Rose... chodziło mi o to, że na początku nie chciałem tam mieszkać, bo tęskniłem za rodziną. Teraz mam Ciebie i nie chcę nigdzie wyjeżdżać. Chcę być zawsze przy tobie.

Posłałam mu lekki uśmiech i chciałam pocałować, ale coś nam przeszkodziło. Spojrzeliśmy w dół. Przed chłopakiem stał pies. Uradowany, merdający ogonem Golden Retriever. Harry schylił się i zaczął go głaskać. Pies podał mu łapę i zaszczekał.

-Harry? -usłyszeliśmy przed sobą głos.
-Laura? -wyprostował się i uśmiechnął.
-Pamiętasz mnie jeszcze przystojniaku.

Oboje się zaśmieli. Styles wyminął psa, podszedł do dziewczyny i mocno ją uściskał. Trochę zabolało. Jakoś dziwnie się czułam, gdy na to patrzyłam. Laura? Czy to nie przypadkiem ta dziewczyna o której opowiadał mi Harry. Jego dawna miłość! Po prostu zajebiście...

-Rose to jest Laura. Laura to Rose.
-Hej -dziewczyna się uśmiechnęła.
-Cześć.
-Aż tak się nie zmieniłeś bo Kiki Cię poznała.
-Kiki? To jest ona?
-Tak to ona. Ma już 7 lat.

Harry ukucnął przy psie. Zaczął ją głaskać i tulić. Był taki szczęśliwy... Szczęśliwszy niż zawsze.
Zlustrowałam dziewczynę od głowy, aż po same pięty. Wyższa ode mnie. Zgrabna. Ładna. Nic dodać, nic ująć.

-Co ty tu robisz Loczusiu?
-Loczusiu? -zdziwiłam się.
-Kiedyś tak na mnie mówili. Przyjechałem w odwiedziny do mamy.
-I nic nie powiedziałeś?
-Nie wiedziałem, że ty w ogóle jeszcze tutaj mieszkasz.
-Jak widać. Niedawno wróciłam. Przez 4 miesiące byłam z bratem w Hiszpanii. Wiesz... trzeba sobie trochę dorobić.
-Mamy trochę do nadrobienia. -chłopak się uśmiechnął.
-Oj tak.

Hello, też tu jestem! -pomyślałam. W ogóle co to ma być? Przychodzi jakaś laska, gada z Harrym, a on kompletnie o mnie zapomina.
Poczułam uderzenie w łydkę. Spojrzałam w dół, a tam Kiki. Zamerdała ogonem i wyciągnęła w górę łapę. Uśmiechnęłam się lekko i kucnęłam przed nią. Była naprawdę ładna. Przypomniało mi się zdziwienie Harryego, gdy ta jędza powiedziała mu, że zwierzę go poznało. Czyli co... Z tego co wiem ma siedem lat. Harry ma dwadzieścia. Dwadzieścia odjąć siedem.... trzynaście. Styles był z Laurą, gdy miał czternaście. Czyli, dlatego pies go pamięta. Miała rok. Gdy chłopak spędzał czas ze swoją "byłą dziewczyną" to Kiki też...
Spojrzałam przed siebie. "Starzy zakochani" byli już dosyć daleko. Praktycznie na końcu alejki. Dziewczyna co chwilę łapała go za ramię i szeroko się uśmiechała. Usiedli na ostatniej ławce, pogrążeni w rozmowie.
Szczerze to poczułam się jak jakiś śmieć. Tak po prostu Harry o mnie zapomniał. Poszedł z nią i nawet się nie odwrócił.
Nie będę chamska. Niech sobie pogadają. Po co ma się przejmować swoją dziewczyną.... W zagłębieniu żywopłotu stała brązowa ławka. Spojrzałam jeszcze raz w stronę Stylesa. Nic. Zero reakcji. Kompletnie zapomniał. Nie dziwię się, skoro siedziała obok niego dziewczyna o wiele ładniejsza ode mnie i w dodatku jego była.
Usiadłam na ławce i wyciągnęłam telefon. Mama jeszcze mi nie odpisała. Na pewno miała ważniejsze zajęcie. Przy telefonie zauważyłam duży łeb Retrievera. Czemu się do mnie przyczepił?

-Sio, głupi psie! Idź do swojej pani! -machnęłam ręką.

Byłam wkurzona. Nie wiem czemu, wyżyłam się na bezbronnym psie....



Tatatatatadam xd Podoba się? 
Raczej za dużo się nie dzieje, ale musiałam tak podzielić bo rozdział wyszedłby za długi xd 
Jak myślicie.. co będzie się dalej działo? 
Co będzie między Harrym, a Laurą?
Macie jakieś pomysły? Chętnie poczytam :*