Rozdział 20#
Przeczytajcie ważną notatkę pod postem, proszę!!
Usiadłam na krześle i schowałam głowę w dłoniach. Byłam rozdarta. Całe
szczęście tak jakby ze mnie uciekło. Pytania w mojej głowie, aż
sprawiały ból. Czy to już koniec? Czy ten frajer nie wyjdzie z
więzienia? Czy w ogóle go tam wyślą?
Poczułam ciepłe dłonie na plecach. Harry... Jak zawsze opiekuńczy. Wyprostowałam się i spojrzałam mu w oczy.
-Rose... będzie dobrze. Przejdziemy przez to razem.
-Ty masz swoje życie.
-Wiem. I wiem też to, że ty jesteś jego częścią.
Takie słowa to chyba tylko w bajce. Wow jednak nie... bajka przerodziła
się w rzeczywistość. Najpierw coś strasznego, a potem szczęśliwe
zakończenie. Miałam nadzieje, że będzie już szczęśliwiej...
Posłałam mu szczery uśmiech i spojrzałam na rodziców. Zatroskani... byłam ich jedynym dzieckiem.
Było już po wszystkim. Mogłam jechać do domu, ale jednak coś mnie tam
trzymało. W głowie miałam te dwie dziewczyny. Czy one też to wszystko
przeżywały tak jak ja? Chciałam się tego dowiedzieć.
-Rose.. jesteś już wolna. Możesz jechać do domu.
Przede mną kucnęła jakaś kobieta. Miała może 30 lat. Blond włosy
związane w kucyka. Policyjne wdzianko. Znałam ją. Także zajmowała się
moją sprawą. Ally Church.
-Czy.. czy mogłabym porozmawiać z tamtymi dziewczynami?
-Rose...
-Chciałabym się z nimi poznać. Przecież przeżyłyśmy to samo.
-Jeżeli będą chciały to nie ma problemu. Wasza sprawa się kończy. Możesz być pewna. Już go nigdy nie zobaczysz.
-Dziękuję.
Uśmiechnęłam się lekko, a policjantka odeszła. Zrobiło mi się trochę
lepiej. Po jakiś 10 minutach obydwie dziewczyny stały na korytarzu.
Wciągnęłam głęboko powietrze i ruszyłam w ich stronę. Blondynka i
brunetka chyba się już znały. Spojrzały w moją stronę i i też zrobiły
kilka kroków. Bałam się. Nie wiedziałam jak zagadać. O co spytać.
-Cześć -zaczęła brunetka.
-Cześć. Jestem Rose.
-Anne, a to Kate. -pokazała na blondynkę.
Uśmiechnęłam się lekko. Było niezręcznie. Nie wiedziałam co powiedzieć. Na szczęście Kate zaczęła pierwsza.
-Ty też... -nie dokończyła.
-Niestety. Chciałabym z wami porozmawiać. Poznać się.
-My też chciałyśmy poznać ciebie -uśmiechnęły się.
Usiadłyśmy na plastikowych krzesłach. Przyglądałam się im przez chwilę, ale spuściłam wzrok. Były takie ładne. Wręcz śliczne.
-Ile masz lat?
-Niedługo kończę 20. Z tego co wiem ty masz 17, a Kate 20.
-Tak...
-Jak się poznałyście?
-Rok temu. Gdy zostałyśmy wezwane na przesłuchanie.
-Rok temu? On od tamtej pory chodził cały czas na wolności?
-Dokładnie. Ja byłam pierwsza. Miesiąc po mnie Anne. A ty ... kilka miesięcy po nas. -Kate spojrzała mi w oczy.
-To nierealne. Czemu go wcześniej nie złapali?
-Z tego co wiem to nie mieli żadnego tropu. Dopiero po twoim wypadku udało im się go złapać.
-Ale dopiero po 3 tygodniach.
-No tak, ale złapali. Mam nadzieję, że zgnije w tym więzieniu.
-Ja tak samo.
Rozmawiałyśmy przez ponad 20 minut. To czego się dowiedziałam... To co
one przeszły... Najgorsze co może spotkać dziewczynę w życiu.
Pożegnałyśmy się. Anne i Kate poszły do swoich rodzin, a ja dalej
siedziałam i myślałam o tym wszystkim. Spojrzałam w stronę Harryego.
Miał spuszczoną głowę. Opierał się o ścianę tuż obok mojej mamy. To mnie
trochę pocieszyło. Wstałam i podeszłam do niego. Jego piękne zielone
oczy spojrzały w moje. Uśmiechnęłam się lekko i wtuliłam w jego tors.
-Możemy już jechać. -wyszeptałam.
Ruszyliśmy do wyjścia. Po drodze znów mijaliśmy te wszystkie zdjęcia. Miałam nadzieję, że więcej ich nie zobaczę.
Otworzyłam drzwi od samochodu i spojrzałam w stronę innych aut. Anne też
właśnie wsiadała. Posłałam jej ciepły uśmiech i zajęłam miejsce koło
Harryego. Tata ruszył, a ja całą drogę patrzyłam przez okno i myślałam.
~~~~
Byliśmy na miejscu. Tata zaparkował na podjeździe i wysiedliśmy. Ulżyło
mi. Weszłam do domu, rozebrałam się i rzuciłam na kanapę.
Powiedzieli mi, że to koniec. Ta sprawa została zakończona, więc chyba
nie mam się już czym przejmować. Jedyne co mi po tym zostało to
wspomnienia, sny i blizny.
-Rose... wszystko dobrze? -mama usiadła przy moich nogach.
-Tak, tak.
-Jak się czujesz?
-Daję radę. Cieszę się, że to już koniec.
Rodzicielka schyliła się i pocałowała moje czoło. Co ja bym bez nich
zrobiła? Szczerze to chyba nic. Posłałam jej serdeczny uśmiech i
spojrzałam na Harryego. Rozmawiał z moim tatą. Czyżby zaczęli się
kolegować? Aż się bałam.
Po chwili obydwaj moi mężczyźni usiedli na kanapie. Tata po lewej, a
Loczek po prawe. Temu drugiemu mogę podziękować w każdej chwili, a tego
pierwszego mam tylko czasami na dłuższą chwilę. Oparłam głowę na
ramieniu taty i pocałowałam go w policzek. Objął mnie ramieniem i oddał
pocałunek, ale w czoło.
Nie spędzaliśmy ze sobą bardzo dużo czasu, ale wystarczająco. Zawsze
pytał się mnie jak było w szkole. Jak się czuję. Czy chciałaby gdzieś
wyjść. Takiego go kochałam.. opiekuńczego.
Zauważyłam, że mama krząta się po kuchni i przestawia garnki. Ona jeszcze chciała gotować obiad? O nie... musi odpocząć.
-Tatuś? -szepnęłam.
-Tak córuś?
-Mama ma zamiar gotować obiad... błagam, macie dziś wolne to zabierz ją do restauracji.
Tata spojrzał w tył i lekko się uśmiechnął. Pocałował mnie w czoło i mocniej przytulił.
-A ty? Wy? -spojrzał na Harryego.
-Damy radę.
-No ok. To idę działać.
Uśmiechnął się, ruszył swoje cztery litery z kanapy i poszedł no kuchni.
Odwróciłam się żeby móc to zobaczyć. Tata lekko przytulił mamę od tyłu i
zaczął szeptać na ucho. Jakoś dziwnie mi się to oglądało. Soczysty
buziaczek i obydwoje szczęśliwi jak dzieci. Uśmiechnęłam się bo mój plan
się powiódł. Odwróciłam głowę i w tamtej chwili moje usta złączyły się z
ustami Stylesa.
-Głupek -zaśmiałam się.
-Tak, tak wiem. To co? Idziemy do mnie?
-Hmmm a macie coś dobrego do jedzenia?
-Zamówimy pizze. Zrobimy radochę Niallowi.
-Oh jakiś ty opiekuńczy.
-No ej... zawsze taki jestem -udał smutnego.
-Wiem i za to Ci dziękuję.
Znów złączyłam nasze usta. Wtuliłam głowę w jego szyję i wciągnęłam
głęboko powietrze. To mnie uspakajało. Po chwili rodzice wrócili do
salonu. Wyprostowałam się i spojrzałam na ich radosne twarze.
-To jak? Gotowi? Możecie jechać?
-Tak, zaraz. Jak się założę to ty idziesz do Harryego. -mama posłała nam uśmiech.
-Ależ oczywiście.
-Oj dzieci. Jak byłam w waszym wieku to poznałam Taylera. Zakochałam się
w nim i życie nam się ułożyło. -przytuliła się jeszcze bardziej do
taty.
-Tak, a dwa lata później przyszłam na świat -zaśmiałam się.
-Byłaś i jesteś dla nas najcenniejsza.
-Kocham was.
Wstałam i ich przytuliłam. Moi kochani, zakręceni, troskliwi rodzice.
Nie wymieniłabym ich na innych nigdy. Oni są jedyni w swoim rodzaju.
Powoli zaczęliśmy się zbierać. W torbę jak zawsze spakowałam szkicownik,
kilka ołówków, gumkę i parę innych rzeczy. Byłam gotowa. Rodzice także,
więc wyszliśmy na dwór. Pożegnałam się z nimi i ruszyliśmy w stronę
domu chłopaków.
-Rose.. jak się czujesz?
-Dobrze.
-Na pewno?
-Tak Harry. Jestem już spokojna.
Resztę drogi przeszliśmy w milczeniu. Czasami tylko zerkaliśmy w swoim
kierunku. Po 10 minutach byliśmy na miejscu. Loczek wziął ode mnie
płaszcz i odwiesił do szafy. Zdjęłam buty i powoli pokierowałam się do
salonu. Już w korytarzu było czuć przyjemny zapach. Gdy zobaczyłam co go
wydaje uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Podeszłam do chłopaków i
usiadłam Blondynowi na kolanach.
-Kocham Cię normalnie. Podzielisz się, prawda?
-E? Wow jaki przejaw uczuć. Jeszcze by się buziak przydał.
Pokręciłam głową i cmoknęłam go w policzek. Chłopacy zaczęli się śmiać, a Harry zajął miejsce na fotelu.
-To jak mogę?
-No ok. Odstąpię Ci mój kawałek.
-Jesteś mym Bogiem.
Zaśmiałam się i chwyciłam ciepły kawałek pizzy. Nie chciałam mu ciążyć,
więc usiadłam na podłodze i oparłam się plecami o kanapę. Nie ma co, ale
jedzenie pizzy na spontana jest najlepsze. Po dwóch kawałkach byłam już
pełna. Ślicznie podziękowałam Niallowi na co chłopacy zaczęli się
śmiać.
~~~~~~
-I tak przegrasz!
-Zobaczymy, kto będzie płakał dzieciaku!
-Na pewno ty!
Taka tam kłótnia pomiędzy mną, a Zaynem. Kij w ręce, przygotowanie,
uderzenie i bile rozbite. Krócej... postanowiliśmy urządzić zawody w
bilarda. Pierwszy raz widziałam taki wielki stół. Pochyliłam się jak
tylko mogłam, a i tak ledwo dosięgnęłam.
10 minut grania i jakoś tak wyszło, że przegrałam. Chłopacy zaczęli się śmiać, a ja usiadłam na kanapie i udałam obrażoną.
-I co mówiłem. -Malik pokazał swoje białe zęby.
-Oj no bo ten stół jest taki wielki. Zawsze grałam na mniejszych.
-Tak, tak nie usprawiedliwiaj się.
-Idź i się do mnie nie odzywaj! -lekko się zaśmiałam.
Jak zawsze niby wielki foch, ale i tak zaczęłam się śmiać razem z
chłopakami. Teraz grę z Malikiem zaczął Louis. Tak jak poprzednio.
Skupienie, wycelowanie i uderzenie. Po krótkim zastanowieniu przyznałam,
że przegrałam tylko dlatego, że jestem gorsza. Oni grali jak zawodowcy.
Naprawdę... podziwiałam ich.
Kolejne rundy mijały. Udało mi się wygrać tylko z Liamem, ale
podejrzewam, że dał mi specjalnie wygrać. Poczułam w kieszeni wibracje.
Wyciągnęłam telefon i spojrzałam na ekran. "Mike :*" przeczytałam i
lekko się uśmiechnęłam.
-Hej.
-No cześć piękna.
-Coś się stało, że dzwonisz?
-Nie, nie. Chciałem po prostu pogadać.
-Miło -zaśmiałam się.
Przez chwilę trwała cisza. Zdziwiłam się trochę.
-Mike? Jesteś tam?
-Hm.. Rose słyszałem, że byłaś dziś na policji.
-Dobrze słyszałeś. Alex Ci powiedziała?
-Trafione. O co chodziło?
-Zebrali nowe dowody i znów musiałam zeznawać. Były też tam dwie inne dziewczyny. On też... -przerwałam.
-Ej spokojnie. Nie mówmy o tym. Wszystko ok?
-Tak. Sprawa jest już zakończona. Pójdzie siedzieć.
-Nareszcie. A jak się czujesz?
-Dobrze. Jestem u Harryego i gramy w bilarda. Gdybyś ty grał to dopiero by była walka -zaśmiałam się.
-Niestety, dziś spędzam czas z rodzinką. Kiedyś się umówimy.
-No jasne. Chcę zobaczyć minę Zayna jak przegrywa.
-O odezwała się mściwa Rose. Chciałbym jeszcze pogadać, ale rodzice... to pa i miłej zabawy.
-Pa kociaku.
Rozłączyłam się i spojrzałam na telefon. Na tapecie widniało zdjęcie naszej trójki. Mike, Alex i ja. Taka tam pamiątka.
Uśmiechnęłam się. Przy moich stopach zauważyłam inne o wiele większe.
Wyprostowałam głowę i wzrokiem trafiłam na piękne zielone oczy. Uśmiech
powiększył mi się jeszcze bardziej. Ręce Stylesa powędrowały na moją
talię i przyciągnęły lekko do siebie.
-Teraz grasz z Lou.
-Wiesz... jakoś mi się odechciało.
-Coś się dzieje? -jego twarz spoważniała.
-Nie, nic. Po prostu i tak wiem, że przegram.
-Hm. To może stąd uciekniemy? Co ty na to?
-Z wielką przyjemnością.
Harry powoli zaczął się przemieszczać w kierunku drzwi, a ja razem z
nim. Chłopacy spojrzeli się na nas jak na jakiś niepełnych rozumem. Ich
miny bezcenne.
-Yym... a wy dokąd? -Liam oparł się na kiju.
-Daleko -Loczek się zaśmiał.
-No ej. Teraz co mamy zrobić z tą grą?
-Ja się poddaję! -krzyknęłam, gdy przekraczaliśmy już próg.
-O no właśnie! Ja też!.
Byliśmy już na korytarzu. Zaśmiałam się, a Harry pocałował krótko moje
usta. Weszliśmy do jego pokoju. Położyłam się na łóżku i spojrzałam w
jego stronę.
-To kto wygra?
-Zayn. On jest mistrzem.
-Co za oszust! -zmarszczyłam brwi, a chłopak zajął miejsce obok mnie.
-Dałaś się nabrać na tekst, że nie potrafi grać.
-Nie lubię go.
Zaśmieliśmy się. Przytuliłam się do Harryego, zaplotłam razem nasze
palce i delikatnie dotknęłam swoim nosem jego. Uśmiechnął się, ale po
chwili pełne życia, zielone oczy stały się takie... przestraszone.
Spojrzałam pytająco, a on wciągnął głęboko powietrze.
-Dowiedziałaś się czegoś od tych dziewczyn?
-Tak -zamknęłam na chwilę oczy.
-Jeżeli nie chcesz to nie będziemy o tym rozmawiali.
-Ta blondynka to Anne, a brunetka Kate. Mają 17 i 20 lat.
-Dawno im się to przydarzyło?
-Rok temu. Najpierw Kate... miesiąc później Anne.
-I oni go przez taki czas nie złapali? Co to jest za policja!
-Nie wiem. Chcę o tym zapomnieć.
Wtuliłam się jeszcze bardziej w gorące ciało Harryego, a z moich oczu
popłynęły pojedyncze łzy. One miały szczęście... ja tak samo. Nie wiem
co by było teraz, gdyby pobił mnie jeszcze bardziej. Gdybym straciła
przytomność... umarła.
~~~~
Proszę! Zostaw! Aaa.. błagam, nie! Zostaw mnie! Proszę to tak boli! Poczułam jak ktoś mnie szturcha. Otworzyłam zapłakane oczy i zaczęłam wymachiwać rękoma.
-Cshii...Rose spokojnie. To ja.
-Zostaw mnie!
-Rose, Rose... to był sen. Zasnęłaś, gdy rozmawialiśmy.
Szybko się rozejrzałam. Prawda... byłam w pokoju Harryego. Spojrzałam na
jego przerażoną twarz. Trzymał mnie jedną ręką za talię, a drugą
podpierał się na łóżku. Przetarłam łzy i położyłam się na plecach.
-Przepraszam.
-Nic się nie stało.
-Uderzyłam się, albo coś?
-Nie, nie. Tylko krzyczałaś i płakałaś przez sen. Śnił Ci się, prawda?
-Kolejny raz. -zakryłam twarz dłońmi.
Loczek przysunął się bliżej i mocno mnie przytulił całując w czoło. Nie
miałam siły na to wszystko. Śniło mi się, że mnie goni. Obmacuje i zrywa
ubrania. Czułam jakby to działo się naprawdę. Ten jego szyderczy
uśmiech...
-Muszę iść do domu. -wyszeptałam.
-Zostań dziś na noc.
-Nie chcę Cię narażać. Może mi się znów śnić.
-Jakie narażać? Najwyżej dostanę w twarz, ale będę przy tobie.
Spojrzałam na jego twarz. Włosy miał potargane. Na brodzie leciutki cień
zarostu. Sama nie wiedziałam, czy zostać. Nie chcę, żeby przeze mnie
nie spał pół nocy, tak jak rodzice.
-Proszę. -pocałował delikatnie moje usta.
-Musiałabym zadzwonić do mamy.
-Ja zadzwonię. Ty odpocznij.
-Kocham Cię. Naprawdę.
-Ja Ciebie też. Tylko daj mi numer. -lekko się uśmiechnął.
Wyciągnęłam telefon i podyktowałam mu ciąg liczb. Wstał z łóżka i zaczął chodzić w tą i z powrotem.
-Dobry wieczór tutaj Harry... tak, tak chciałem panią o coś poprosić... czy Rose może dzisiaj spać u mnie?
Z dwóch metrów słyszałam głos mojej mamy. Oczywiście nie rozumiałam
słów, ale dałam radę poznać. Harry puścił do mnie oczko i przygryzł
wargę.
-Tak, oczywiście... jutro odstawię ją do domu... nie ma pani się czego obawiać... dziękuję, dobranoc.
Uśmiechnął się szeroko i na czworaka wszedł na łóżko. Położył telefon na szafce i złożył delikatny pocałunek na moich ustach.
-Twoja mama mnie chyba lubi.
-Zgodziła się?
-A czemu by nie miała?
-Wow chyba naprawdę Cię polubiła. A teraz mógłbyś coś dla mnie zrobić?
-Dla Ciebie wszystko.
-W salonie zostawiłam torbę. Przyniesiesz mi?
Chłopak wydał z siebie krótkie jęknięcie i wstał. Posłałam mu
dziękczynny uśmiech i z powrotem przekręciłam się na plecy. Nie musiałam
długo czekać. Usiadłam, a Styles podał mi kolorową torbę. Chwilę w niej
pogrzebałam i wyciągnęłam małą kosmetyczkę. Nigdy się z nią nie
rozstaję w razie jakiegoś nagłego wypadku.
-Kosmetyczka?
-Muszę zmyć makijaż. Przestraszysz się mnie na pewno, no ale muszę.
-Bez makijażu też jesteś piękna. -pocałował moje czoło.
-Harry.. mam jeszcze jedną prośbę. -chłopak podniósł jedną brew do góry-
Pożyczysz mi koszulkę do spania? Obiecuję, że ją wypiorę, wyprasuję i
przyniosę jeszcze jutro po południu.
Loczek uśmiechnął się szeroko, a ja razem z nim. Pokręcił głową, wstał i wyciągnął z szafy czarną koszulkę.
-Proszę kotku -rzucił na łóżko.
-Ah dziękuję. Jestem taka zaszczycona. Będę miała na sobie koszulkę Harryego Stylesa. Tego ciacha z One Direction!.
-Błagam... nie udawaj naszej fanki.
Posłałam mu szeroki uśmiech i pomaszerowałam do łazienki. Po jakiś 15
minutach wyszłam. Harry leżał rozwalony na łóżku i przeglądał mój
szkicownik. Mój! Spojrzał na mnie i wyciągnął jedną luźną kartkę.
-Ty to narysowałaś? -odwrócił ją w moją stronę.
-Tak ja. Wiem, że koszmarne.
Podeszłam i zabrałam mu zeszyt. Chłopak wyrwał mi go z powrotem i schował za plecy.
-Koszmarne? Od razu poznałem, że to ja! Kobieto chciałbym mieć taki talent.
-A skąd wiesz, że to ty?
-A nie ja? -trochę się zmieszał.
-Ty, ty -zaśmiałam się.
-Kiedy to narysowałaś?
-Po naszym drugim spotkaniu. Takiego Cię zapamiętałam.
Położyłam się na łóżku i przykryłam kołdrą. Harry wyciągnął mój zeszyt i
dalej przeglądał rysunki. To był koszmar. Oglądał coś, czego nie
pokazałam nawet Alex...
*RANO*
Obudziłam się o 8;23. Byłam wyspana jak nigdy wcześniej. Może to przez
to łóżko? Było takie wygodne. A może przez gorące ciało Harryego, które
mnie cały czas przytulało... Sama nie wiedziałam.
Nie chciało mi się leżeć, więc postanowiłam pójść zrobić śniadanie.
Jestem ich gościem, więc muszę jakoś podziękować. Pocałowałam Loczka w
policzek na co przekręcił się na drugi bok. Spał tak słodko.
Uśmiechnęłam się i poszłam do kuchni. Wyciągnęłam produkty potrzebne na
jajecznicę i zaczęłam "tworzyć".
Byłam skupiona jak nigdy. Robiłam wszystko najciszej jak potrafiłam, ale nie tylko ja byłam cicho.
Poczułam duże ręce oplatające moją talię.
-Ale sexy tyłeczek....
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Heeeeeeej bardzo wam dziękuję za prawie 350 wyświetleń i zachęcam was do czytania mojego bloga o Black !! Oto link : www.blackandharry.blogspot.com :***** Kocham was zaraz 21 cz :3 A i teraz zrobię przerwę i będę znacznie żadziej dodawać posty :/