niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział 22#

-Mike? Co tu robisz?
-Przyszedłem w odwiedziny. -uśmiechnął się.
-Myślałam, że to tata.
-Chyba się nie cieszysz. Może lepiej wrócę do domu.
-Nie, nie, głupku. Po prostu na niego czekam. -pociągnęłam go za rękę i przytuliłam.
-O jak miło. Dzień dobry! -krzyknął do mojej mamy.
-Cześć Mike. Co tam u mamy?
-Dobrze. Ma pani pozdrowienia od niej.
-Dziękuję i też ją pozdrów.

Uśmiechnęłam się szeroko i spojrzałam w jego zielone oczy. Zawsze był taki miły. Chyba każda dziewczyna go lubiła.

-Pomyślałem, że może się przejdziemy. Taki mały spacerek. Co ty na to?
-Pada deszcz.
-Deszcz? Kobieto ty masz zwidy?
-Jak wracałam od was to padało.
-Może wtedy. Teraz jest dosyć ładnie. To jak?
-Wiesz dziś mam babski dzień z mamą -spojrzałam w jej stronę.

W tamtej chwili drzwi z całej siły walnęły w Mikea. Zrobiłam wielkie oczy i chwyciłam go za ramię. Owy człowiek, który właził do domy jak torpeda to mój kochany i wyczekiwany tatuś. Był tak samo zdziwiony jak my. Mike wyprostował się i zaczął trzeć lewe ramię.

-Jezu, Mike przepraszam -tata był trochę przerażony.
-Nic się nie stało. Nie powinienem stać przy drzwiach. -zaśmiał się.

Rozluźniłam się trochę i zaczęłam masować obolałą rękę chłopaka. Tata wyminął nas i poszedł do salonu. Nareszcie miałam szansę z nim porozmawiać, ale przecież Mike chciał wyciągnąć mnie na spacer. Co miałam wybrać? Spojrzałam na mamę, a ta się uśmiechnęła.

-Tata już jest. Nie będę sama, więc możesz iść.

No ok. Pogadam z nim później. Nie chcę robić zawodu Mikeowi. Chwyciłam swój płaszcz, ubrałam buty i pożegnałam się z rodzicami. Chłopak miał rację. Nie padało i nawet było ładnie. Szliśmy powoli w stronę starego parku. Na samą myśl uśmiech gościł na mojej twarzy. Kochałam tam chodzić. To miejsce przywoływało radosne wspomnienia z naszego życia.

-Hmm jak tam u ciebie i Harryego? -przerwał ciszę.
-Dobrze. Nawet bardzo. A u ciebie?
-Tak jak zawsze. Nudno, samotnie.
-Nie przesadzaj. -zaśmiałam się.
-Taka prawda.
-Oj weź. Masz przecież mnie, Alex, rodziców, innych znajomych.

Nic już nie odpowiedział. Uśmiechnęłam się i chwyciłam go pod rękę. Pamiętam jak tu przychodziliśmy, gdy były z nas jeszcze dzieci. No dobra nastolatki. Mieliśmy z 13 lat... Nie pamiętam. Wszystko było takie proste w życiu. Nie martwiliśmy się przyszłością.
Zauważyłam, że jesteśmy na placu zabaw. Już dawno nikogo tutaj nie było. Wszystko stało się takie stare. Drewno, z którego zbudowany był domek pozieleniało. Przejechałam po belce i się uśmiechnęłam. Tyle wspomnień. Mike odwrócił mnie w swoją stronę, złapał w tali i podniósł do góry bym mogła usiąść. Sam wdrapał się po drabince i usiadł obok. Przytuliłam się do jego ramienia. Nie musiałam długo czekać na to by mnie objął. Siedzieliśmy tak w ciszy patrząc na niebo. Czasami zza szarych chmur wychodziło słońce. Spojrzałam na huśtawki. Jedna była urwana, a druga cała zardzewiała, ale jednak przywróciły wspomnienia. Uśmiechnęłam się szeroko i przygryzłam wargę.

-A tobie co tak radośnie?
-Przypomniało mi się coś.
-Co takiego?
-Pamiętam jak mieliśmy po 13 lat. Przychodziliśmy tutaj po szkole. Huśtałam się z Alex, a ty czegoś szukałeś. Nie chciałeś odpuścić. Wreszcie Ci się udało. Podszedłeś do mnie i rzuciłaś na kolana żabę. Naprawdę.. myślałam, że Cię zabije. -zaśmiałam się.
-Zaczęłaś mnie gonić. Byłem taki rozbawiony.
-Taki dziecinny. Ale miałeś nauczkę. Nieźle wtedy w tą belkę przyrżnąłeś.
-Wiesz jak bolało?! Przez tydzień miałem siniaka na środku czoła.
-Po co się w ogóle zaczynałeś? -zaśmiałam się jeszcze bardziej, gdy przed oczami stanęła mi jego sina głowa.
-Sam nie wiem. Głupi byłem. Chciałem Ci zaimponować.
-Byłeś? Jesteś cały czas! Najlepsze było to jak do Alex zadzwoniła mama. Tak się śmiała, że nie mogła złapać oddechu.
-Zaczęła się wtedy wypytywać co to za jęki w tle.
-Weź... musiała iść do domu, a my zostaliśmy sami. -spojrzałam mu w oczy.
-Specjalnie udawałem, że coś mi się stało. Chciałem, żebyś się mną zaopiekowała.

Uśmiechnęłam się lekko, ale po chwili spoważniałam. Coś mi się przypomniało. Zerwałam się i zeskoczyłam z domku. Szybko podbiegłam na jego drugą stronę i zaczęłam szukać. Przejechałam dłonią po belkach, ale nic. Weszłam pod podest i zauważyłam. Był tam. Uśmiechnęłam się i przejechałam po nim palcem. Poczułam oddech Mikea na szyi.

-Pamiętasz?
-Przypieczętowaliśmy naszą przyjaźń.
-Miała być na zawsze. M+R Forever.
-Jest taka i zostanie.

Spojrzałam w jego zielone oczy. Były takie hipnotyzujące. Poczułam jak jego ręce oplatają mnie w talii. Zbliżył twarz i przygryzł lekko wargę. Wiedziałam czego pragnął.

-Mike.. -wyszeptałam niepewnie.
-Proszę. Raz... tak jak wtedy, gdy to wyryliśmy.

Poległam. Zbliżyłam swoją twarz i złączyłam nasze usta. Jego wargi były takie gorące. Wydawało mi się, że aż parzą. Chłopak lekko pogłębił pocałunek, ale nie miałam nic przeciwko. To było cholernie niesprawiedliwe wobec Harryego, ale nie potrafiłam przestać. Mikea też kochałam. To jest najgorsze w całym życiu. Masz u boku dwóch wspaniałych chłopaków. Obydwaj cię kochają, ale możesz wybrać tylko jednego...

Spojrzałam w jego piękne oczy. Uśmiechnął się i przyciągnął jeszcze bardziej do siebie. Wydawał się taki szczęśliwy... 

-Gdy byliśmy młodsi ten pocałunek był całkiem inny -spuścił wzrok.
-Bo nie potrafiłeś całować -zaśmiałam się.
-A no bo ty potrafiłaś. 
-Tamto było na spontana. Teraz było z uczuciem. 
-Tak... to co? Przyjaciele na zawsze. -wciągnął głęboko powietrze.
-Na zawsze. -wtuliłam głowę w jego szyję.



*NASTĘPNY TYDZIEŃ* 

Spakowałam kosmetyczkę do torby i gotowe. Wykorzystałam wolną chwilę, położyłam się na łóżku zamykając oczy. Miałam nadzieję, że chociaż na moment usnę. Chociaż 10 minut. Niestety... w domu rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Zwlokłam się na dół i je otworzyłam. 

-No hej kotek. Gotowa? 
-Hej... -nie powiedziałam nic więcej tylko mocno ziewnęłam.
-O widzę, że ktoś się nie wyspał.
-Żebyś wiedział. Jest dopiero po ósmej.

Harry wszedł do środka, przytulił mnie mocno i pocałował. Oparłam głowę o jego ramię i zamknęłam oczy.

-Do Holmes Chapel jedzie się 3 godziny. Będziesz mogła dospać. 
-Mam taki zamiar -uśmiechnęłam się.
-Gdzie masz walizkę? Zaniosę ją do samochodu.
-U góry, ale sama... -nie dokończyłam bo Styles już pobiegł do pokoju. 

Pokręciłam głową i poszłam do kuchni. Szczerze.. miałam stresa. Naprawdę, nie wiem czemu, ale miałam. Może to przez to, że boję się co pomyśli o mnie jego mama. Chwyciłam butelkę z wodą i za jednym razem opróżniłam ją do połowy. Po prostu masakra.
Harry był już z powrotem w salonie. Odstawił walizkę, podszedł i objął mnie w talii. Jego gorące wargi delikatnie dotknęły mojej szyi. Odchyliłam głowę, żeby miał lepszy dostęp i przygryzłam wargę. Jechał coraz wyżej, aż złączył razem nasze usta. 

-No to jak... jedziemy? 
-Oczywiście. 

Chłopak znów wziął do ręki walizkę i wyszedł na zewnątrz. Nie chciałam by na mnie czekał. Ubrałam buty, płaszcz, na ramieniu zawiesiłam torbę i zamknęłam drzwi na klucz. 

Już po 20 minutach byliśmy za granicą Watford. Zsunęłam się trochę niżej na fotelu i spojrzałam przez okno. Dziś pogoda była naprawdę dobra. Gdzieniegdzie szara chmurka, zza której wystawało słońce. 
Pomyślałam o rodzicach. Pożegnałam się z nimi rano jak wstałam. Oczywiście jak zawsze kazali mi uważać i w ogóle, ale przecież miałam przy sobie Harryego. Czułam się bezpieczna... Uśmiechnęłam się na tą myśl  i zamknęłam oczy. Miałam nadzieję, że uda mi się zasnąć...

~~~~~~

Poczułam czyjeś usta na moim policzku. Uśmiechnęłam się i powoli zaczęłam rozciągać. Niechętnie otworzyłam oczy. 

-Jesteśmy na miejscu? -rozejrzałam się.
-Jeszcze nie. Za niecałą godzinę będziemy. Pomyślałem, że może chcesz coś do picia lub jedzenia.
-Napiła bym się shakea.
-Niestety, tutaj jedynie kawa lub jakiś napój -zaśmiał się.
-Jakiś sok starczy. Dziękuję.

Nachyliłam się i złożyłam krótki pocałunek na jego ustach. Harry wysiadł z samochodu i ruszył w stronę budynku. Jeszcze raz się rozejrzałam. Staliśmy na stacji paliwowej. Poprawiłam się na fotelu i wyciągnęłam telefon z torby. Dwie wiadomości. Pierwsza od mamy, a druga od Alex. Szybko im odpisałam, że wszystko ok, i że niedługo będziemy na miejscu. Harry wsiadł do samochodu, podał mi sok pomarańczowy i się zaśmiał.

-No co?
-Chyba dobrze Ci się spało.

Zrobiłam minę "wtf?!". Chłopak przekręcił lusterko w moją stronę i pokazał swoje dwa słodki dołeczki. Gdy zobaczyłam swoje odbicie też wybuchnęłam śmiechem. Włosy naelektryzowały mi się od siedzenia i stały w każdą stronę. Przyklepałam je ręką i wytknęłam chłopakowi język.
Nie minęło nawet 45 minut, a my już podjeżdżaliśmy pod jakiś dom. Serce zabiło mi trochę szybciej. Harry zaparkował i się lekko uśmiechnął.

-Kochane Holmes Chapel.
-Ładnie tu -spojrzałam przez okno.
-Chodźmy już. Mama na pewno się doczekać nie może.

Wysiedliśmy. Pogoda tutaj była trochę inna. Niebo było zakryte szarymi chmurami i wiał lekki wiatr. Wzięłam swoją podręczną torbę, a Harry nasze walizki. Oczywiście chciałam zabrać mu swoją, ale nie dała rady. Wciągnęłam głęboko powietrze i weszłam za nim do domu. Byłam pod wrażeniem. Wnętrze było po prostu piękne. Zauważyłam na ścianie kilka zdjęć. Ja jak to zawsze ciekawska zaczęłam je oglądać. Uśmiechnęłam się szeroko, gdy zobaczyłam małego Loczka. Był taki słodki. 

-Harry!
-Mamo!

Odwróciłam się gwałtownie, gdy usłyszałam głos. Dość wysoka kobieta o ciemnych włosach, przytulała mojego Hazze. Anne... Uśmiechnęłam się, gdy spojrzała na mnie.

-A to zapewne owa Rose. 
-Dzień dobry.

Kobieta podeszła do mnie i mocno uściskała. Byłam zdziwiona, ale odwzajemniałam czyn. Styles uśmiechnął się szeroko i puścił mi oczko.

-To ona? -usłyszałam za sobą głos...



Ok no to jest kolejny masakryczny rozdział ;c chyba straciłam wenę ;/
Wychodzą mi coraz gorsze ;c
No ok... pozostawiam opinię wam :P

piątek, 21 lutego 2014

Rozdział 21#

Pierwszy na myśl przyszedł mi Harry, ale to nie był ten głos... Odwróciłam się szybko i zobaczyłam wielkie, śliczne, brązowe oczy. Chłopak stał uśmiechnięty szeroko i mierzył mnie wzrokiem.

-Jestem, aż taki straszny? -zaśmiał się.
-Liam ja Cię kiedyś zabiję!
-O oł.. Zyskałem wroga, ale naprawdę masz niezłą dupcię.

Spojrzałam w dół. No jasne... ale ja jestem głupia! Poczułam się jak w domu i tak jak spałam, poszłam do kuchni. Szybko złapałam za koszulkę i ją naciągnęłam. W momencie, gdy ja łapałam na policzkach buraka, Payne zaczął się śmiać.



Posłałam mu mordercze spojrzenie i ruszyłam w kierunku pokoju. Jakże by było inaczej jakbym nie spotkała po drodze kogoś innego. Niall uśmiechnął się szeroko i zagwizdał. Wtedy jeszcze bardziej się zawstydziłam. Szybko otworzyłam drzwi i wpadłam do pokoju. Odwróciłam się i bum... wylądowałam na czyjejś klacie.

 -A ty co taka czerwona?

 Styles jedną ręką objął mnie w tali, a drugą zagarnął kosmyk moich włosów. Uśmiechnęłam się i oparłam głowę na jego ramieniu.

 -Ale mam widoki od rana.
-Weź... Liam i Niall mnie widzieli.
-Nie jest im pisane na co dzień widywać takie wspaniałe dziewczyny.
-O jaki peszek. Idę się ubrać.

 Ruszyłam w kierunku łazienki, ale chłopak mnie zatrzymał. Po chwili znów stałam centralnie przy jego rozgrzanej klacie. Schylił się i delikatnie musnął moje usta. Uśmiechnęłam się i znów je złączyłam.

 -Mam do Ciebie taką jedną sprawę. -podrapał się po głowie.
-Jaką? Mam się bać?
-Później Ci powiem. Idź się ubrać bo będę zazdrosny.

 Zaśmiałam się i poszłam do łazienki. Gdy spojrzałam w lustro nie mogłam wytrzymać ze śmiechu. Dosyć, że włosy stały mi każdy w inną stronę, to jeszcze byłam cała czerwona. Przemyłam twarz letnią wodą i wykonałam wszystkie niezbędne czynności.


Po jakiś 15 minutach wróciłam do salonu. Czułam się tak cholernie niezręcznie. Dobra, Harry widział mnie już wcześniej na majtkach i przy nim się nie wstydzę, no ale Liam i Niall... Trochę dziwnie.
Horan spojrzał się na mnie z cwaniackim uśmieszkiem i ruszył zabawnie brwiami. Przymrużyłam oczy i pokiwałam głową. Chłopacy zaczęli się śmiać, a ja myślałam, że każdemu po kolei walnę w tą piękną twarzyczkę.
Podeszłam bliżej. Niall, Liam i Harry zajadali się jajecznicą. Spojrzałam na patelnię, a tam pustki.

-Przykro mi, ale dla ciebie nie starczyło -Blondyn wziął kawałek jajka do buzi.
-Horan... mówiłam Ci jak bardzo Cię nie lubię?
-Kilka razy.

Co za mendy. Chciałam być miła... Chciałam im zrobić śniadanie, a co się okazało zrobili je sami i jeszcze nic mi nie zostawili. Chwyciłam ostatnie jabłko z miski i usiadłam na kanapie. Styles uśmiechnięty od ucha do ucha zostawił chłopaków w kuchni i przyszedł do mnie.

-Ej! Chciałem zjeść to jabłko później! -Niall krzyknął z pełną buzią.
-Przykro mi. Dla ciebie nie starczy.

Liam i Harry zaczęli się śmiać. Udałam obrażoną i wgryzłam się w czerwony owocek. Już więcej nie będę próbowała być miła bo to i tak nie wypala. Poczułam jak kanapa się ugina. Spojrzałam w lewo i zobaczyłam uśmiechniętego Harryego.

-Podzielę się z tobą.
-Nie, dziękuję. To smakuje mi o wiele lepiej.
-Foszek na Horana?
-Ależ oczywiście. Zaczął wojnę... i tak ją przegra.
-Oo jakaś ty mściwa.

Zaśmieliśmy się. Gdy skończyłam jeść jabłko, poszłam do kuchni, przeszłam z ogryzkom koło Blondyna i z gestem wrzuciłam ją do śmietnika.
Liam znów zaczął się śmiać. Dumnym krokiem wróciłam do pokoju Harryego. Z szafki nocnej wzięłam mój szkicownik, z łazienki kosmetyczkę i schowałam je do torby. Po chwili dołączył do mnie Loczek. Usiadł na łóżku i lekko się uśmiechnął.

-Idziesz już?
-Powoli się zbieram. Rodzice dziś w pracy to posprzątam trochę w domu. Zrobię jakiś obiad.
-Mogę Ci pomóc?
-Ty? -podniosłam brwi.
-Ja. A co myślisz, że nie potrafię?
-Nie, nie, ale ty kolego masz odpocząć. Spędź trochę czasu z resztą.

Usiadłam obok niego i zaplotłam razem nasze palce. Uśmiechnął się, ale po chwili spuścił głowę.

-Ej... coś się stało?
-Mam do Ciebie takie pytanie...
-No dajesz. Chyba nie jest aż tak źle.
-Pojechałabyś ze mną do mojej mamy? Do Holmes Chapel?
-Do mamy? Kiedy?
-Pod koniec następnego tygodnia. Bardzo chciała Cię poznać.
-Harry... ja sama nie wiem.
-Jeżeli nie chcesz to oczywiście rozumiem.
-Chcę, ale wiesz... moi rodzice. Nie wiem, czy oni się zgodzą.
-Porozmawiam z nimi.
-Dam radę. Dziś jak wrócą to się zapytam. A w ostateczności będę błagała. -zaśmiałam się.

Chłopak spojrzał mi w oczy. Dało się zauważyć, że się cieszył. Zbliżył swoją twarz i złączył nasze usta. Lekko pogłębiłam pocałunek na co Loczek się zaśmiał i mnie przytulił.

-Będę się zbierała. Chcę jeszcze zajrzeć do Alex. -wstałam.
-Szkoda, że już idziesz. Chciałbym pobyć z tobą trochę dłużej.
-Miałeś mnie na całą noc. Teraz rozerwij się z tamtymi oszołomami.

 Uśmiechnęłam się, Styles wstał i ruszyliśmy do salonu. Po drodze minęliśmy zaspanego Zayna. Ubrałam płaszcz, buty, a na ramieniu zawiesiłam torbę. Pożegnałam się z Harrym słodkim całusem, z resztą zwykłym "Hej, do zobaczenia" i opuściłam ich dom.

Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Alex. Po 4 sygnałach odebrała.

-No hej.
-Hej. Jesteś w domu?
-Niestety nie. Dziś praca.
-Jak możesz zrób mi herbatę. Zaraz wpadnę.
-Ok nie ma sprawy.

Rozłączyłam się i schowałam z powrotem telefon do kieszeni. Po jakiś 5 minutach byłam już pod salonem fryzjerskim. Otworzyłam drzwi i szeroko się uśmiechnęłam. Alex obcinała jakąś starszą panią i w tym samym czasie tańczyła. Ona i jej pomysły. Od dzieciaka była pełna energii. Zauważyłam, że kobiecie to w ogóle nie przeszkadzało. Wbrew przeciwnie, była rozbawiona. Kiwnęłam głową na przywitanie, a dziewczyna tylko pokazała mi, że mam pójść na zaplecze. Uśmiechnęłam się i tak zrobiłam. Na szczęście nie byłam sama. W pomieszczeniu byli Mike, Steph, Kim i Johan.

-Hejka. -uśmiechnęłam się do wszystkich.
-Ooo Rose. Twoja herbatka stoi na szafce -zaśmiała się właścicielka.
-Wielkie dzięki.

Podeszłam do Mike i mocno go przytuliłam. Chłopak pocałował mnie w policzek i pomógł zdjąć płaszcz. Odłożyłam torbę na krzesło i chwyciłam kubek z ciepłym napojem w ręce. Upiłam łyk i się uśmiechnęłam.

-Coś mały ruch dzisiaj macie.
-Jeszcze nie ma południa. Później na pewno będzie więcej ludzi.
-O pan Cand będzie mógł się popisać.
-Może ciebie zaraz obetnę, co?
-Nie, dziękuję. Ja na razie zapuszczam włosy.

Zaśmialiśmy się. Mike oparł się o szafkę i w tej samej chwili dołączyła do nas Alex. Przywitała się ze mną buziakiem w policzek i chwyciła swój kubek z kawą.

-No i po sprawie. -upiła łyk.
-Dzięki za herbatę -uniosłam kubek w górę i w tej samej chwili zaburczało mi w brzuchu.
-Chyba ktoś nie jadł śniadania -zaśmieli się.
-No bo Horan wszystko zjadł. Nie lubię go. Nic mi nie zostawił.
-Oj ależ ty biedna jesteś.

Mike wyciągnął z torby kanapkę i mi ją podał. Rzuciłam się mu na szyję i pocałowałam bardzo długo w policzek. Zdziwił się, ale wiedziałam, że było to dla niego bardzo miłe.

-Dzięki, dzięki, dzięki... jesteś moim wybawcą. Odpłacę Ci się kiedyś.
-Nie ma za co. Takiej kalece to trzeba pomagać.
-Ej bo się obrażę. Do Nialla i Zayna już się nie odzywam.
-Chyba bardzo Ci zaszkodzili.
-Oj bardzo. Pożałują tego.

Usiadłam na szafce i wgryzłam się w bułkę. Skurcz w żołądku przestał mi doskwierać. Posłałam chłopakowi dziękczynne spojrzenie i znów upiłam łyk z zielonego kubka.
Po jakiś 15 minutach rozmawiania w salonie zrobił się niezły harmider. Przybyło kilku klientów. Mike musiał pójść się popisać. Nie chciałam zawracać im głowy. Podziękowałam Steph za ugoszczenie, wzięłam swoje rzeczy, pożegnałam się ze znajomymi i wyszłam.
W połowie drogi złapał mnie deszcz. Nienawidziłam takiej pogody, ale niestety bywała tu częściej niż słońce. Założyłam kaptur i resztę drogi przebiegłam. Wpadłam do domu i od razu strzepałam krople deszczu z ciała. Nie wiem czemu, ale zaczęłam się śmiać. Odwróciłam się z wielkim uśmiechem w stronę salonu i po prostu mnie zamurowało. Mama stała oparta o ścianę i patrzyła na mnie jak na dziesięcioletnie dziecko, które cieszy się, że jest mokre. Opanowałam się, ale w środku cały czas się śmiałam.

-Zachowujesz się jak tata.
-No przepraszam bardzo, ale jestem jego córką -zaśmiałam się.
-Oj Rose... ale wy jesteście do siebie podobni.
-Mamo... tak w ogóle co ty robisz w domu?
-Mam wolne. Nie było nic do robienia, więc przyjechałam.
-Czyli dziś babski dzień? -uśmiechnęłam się.
-Oj tak. Zrobię nam kakao.

Kobieta poszłam do kuchni, a ja usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Pierwszy kanał... nic. Drugi kanał... to samo. Trzeci kanał... da się oglądać. Właśnie leciały wiadomości muzyczne. Pochwalono kilku wykonawców, puszczono kawałek ich utworów i przeszli do plotek. Na środku ekranu ukazało się zdjęcie Harryego i jakiejś brunetki. Trzymali się za ręce. Uśmiechali do siebie. Dopiero po dokładnym przyjrzeniu, zorientowałam się, że to ja. Jakoś tak dziwnie było słuchać jak ktoś mówi o tobie w telewizji.
"A oto Harry Styles i jego wybranka. Czyż nie są uroczy? Nasz reporter widział ich ostatnio jak chodzili po mieście, trzymali się za ręce, szeptali miłe słówka i całowali! Z tego co wiemy ma ona na imię Rose i już od dosyć dawna zna się z tym przystojniakiem. Nie ma co, ale ja życzę im szczęścia."
Przed twarzą zauważyłam duży kubek. Ocknęłam się i dotarło do mnie, że trzyma go mama. Posłałam jej lekki uśmiech i upiłam łyk.


-Media Cię polubiły -usiadła obok.
-Chyba tak. Zobaczymy jak długo.
-Opowiedz mi jak tam z Harrym.
-Jak z Harrym? Normalnie.
-Wczoraj tak bardzo się starał, żebyś mogła zostać u niego na noc -zaśmiała się.
-Mówiłam mu, że sama zadzwonię, ale on jest naprawdę uparty.
-Miły z niego chłopak. Nie jest taki jak inne gwiazdy, co?
-Nie. Oni w ogóle są inni. W domu zachowują się jak jacyś niepełni rozumu.
-Czyli wesoło. A co wczoraj robiliście?
-Trochę oglądaliśmy film. Trochę graliśmy w bilarda... wszystko na raz.

Szczerze... miło było tak pogadać z kochaną mamusią. Mogłam jej wszystko powiedzieć, a ona mnie rozumiała.
Poczułam wibracje w kieszeni. Wyciągnęłam telefon i przeczytałam wiadomość od Harryego.

"Tęsknię za tobą :* Niall się dopytuje, czy naprawdę masz na niego focha."
"Tak mam.... Niech nie myśli, że tak szybko odpuszczę :) A teraz przepraszam, ale mam miłą pogawędkę z mamusią"
"Babskie gadki? Dobra nie wtrącam się. Pa kocham Cię <3"
Uśmiechnęłam się do telefonu i odłożyłam go na stolik. W tamtej chwili przypomniało mi się. Harry przecież chce bym jechała z nim do Holmes Chapel. Spojrzałam błagalnym wzrokiem na mamę. Chyba wyczuła od razu co się szykuję.
-Co? 
-Mamusiu. Wiesz jak ja Cię kocham. 
-Przejdź do konkretów. 
-No bo Harry zapytał mnie dziś rano, czy nie pojechałabym z nim do jego mamy. 
-Do jego mamy? Po co?
-Chce mnie poznać. Wiesz ty i tata już go poznaliście. Wiecie jaki jest.
-Zależy kiedy i dokąd.
-Mówił, że w następnym tygodniu do Holmes Chapel. 
-Dokąd? To jest prawie 3 godziny stąd.
-Wiem, wiem no, ale proszę. Mamuś błagam.
-Musisz porozmawiać z tatą. Jeżeli się zgodzi możesz jechać. Wiesz, że się o ciebie martwię. Nie chcę żeby spotkało Cię coś złego.
-Nic mi nie będzie. Harry nie odstępuje mnie na krok.
-Zobaczymy co na to tata.

Nie miałam zamiaru się kłócić. Niby niedługo kończę te 20 lat, ale rodzice traktują mnie jakbym miała 15. Kocham ich i wiem, że robią to dla mojego bezpieczeństwa.  Jedyne co teraz siedziało w mojej głowie to to żeby tata się zgodził.

~~~~~~

Było już dobrze po południu. Siedziałyśmy z mamą i bawiłyśmy się w manicurzystki. Lubiłam to. Od małego malowałyśmy sobie nawzajem paznokcie. Zawsze mogłyśmy uruchomić swoje fantazje.
W domu rozbrzmiał dźwięk dzwonka. Pierwsza myśl...tata wrócił! Szybko podbiegłam do drzwi. Otworzyłam je szeroko, ale niestety nie było tam kochanego tatusia...












Proszę upierdliwce wy moje :******* <3 to rozdział taki rozdział na dobranoc :** Goodbay

Rozdział 20#

Przeczytajcie ważną notatkę pod postem, proszę!!


Usiadłam na krześle i schowałam głowę w dłoniach. Byłam rozdarta. Całe szczęście tak jakby ze mnie uciekło. Pytania w mojej głowie, aż sprawiały ból. Czy to już koniec? Czy ten frajer nie wyjdzie z więzienia? Czy w ogóle go tam wyślą?
Poczułam ciepłe dłonie na plecach. Harry... Jak zawsze opiekuńczy. Wyprostowałam się i spojrzałam mu w oczy.

-Rose... będzie dobrze. Przejdziemy przez to razem.
-Ty masz swoje życie.
-Wiem. I wiem też to, że ty jesteś jego częścią.

Takie słowa to chyba tylko w bajce. Wow jednak nie... bajka przerodziła się w rzeczywistość. Najpierw coś strasznego, a potem szczęśliwe zakończenie. Miałam nadzieje, że będzie już szczęśliwiej...

Posłałam mu szczery uśmiech i spojrzałam na rodziców. Zatroskani... byłam ich jedynym dzieckiem.
Było już po wszystkim. Mogłam jechać do domu, ale jednak coś mnie tam trzymało. W głowie miałam te dwie dziewczyny. Czy one też to wszystko przeżywały tak jak ja? Chciałam się tego dowiedzieć.

-Rose.. jesteś już wolna. Możesz jechać do domu.

Przede mną kucnęła jakaś kobieta. Miała może 30 lat. Blond włosy związane w kucyka. Policyjne wdzianko. Znałam ją. Także zajmowała się moją sprawą. Ally Church.

-Czy.. czy mogłabym porozmawiać z tamtymi dziewczynami?
-Rose...
-Chciałabym się z nimi poznać. Przecież przeżyłyśmy to samo.
-Jeżeli będą chciały to nie ma problemu. Wasza sprawa się kończy. Możesz być pewna. Już go nigdy nie zobaczysz.
-Dziękuję.

Uśmiechnęłam się lekko, a policjantka odeszła. Zrobiło mi się trochę lepiej. Po jakiś 10 minutach obydwie dziewczyny stały na korytarzu. Wciągnęłam głęboko powietrze i ruszyłam w ich stronę. Blondynka i brunetka chyba się już znały. Spojrzały w moją stronę i i też zrobiły kilka kroków. Bałam się. Nie wiedziałam jak zagadać. O co spytać.

-Cześć -zaczęła brunetka.
-Cześć. Jestem Rose.
-Anne, a to Kate. -pokazała na blondynkę.

Uśmiechnęłam się lekko. Było niezręcznie. Nie wiedziałam co powiedzieć. Na szczęście Kate zaczęła pierwsza.

-Ty też... -nie dokończyła.
-Niestety. Chciałabym z wami porozmawiać. Poznać się.
-My też chciałyśmy poznać ciebie -uśmiechnęły się.

Usiadłyśmy na plastikowych krzesłach. Przyglądałam się im przez chwilę, ale spuściłam wzrok. Były takie ładne. Wręcz śliczne.

-Ile masz lat?
-Niedługo kończę 20. Z tego co wiem ty masz 17, a Kate 20.
-Tak...
-Jak się poznałyście?
-Rok temu. Gdy zostałyśmy wezwane na przesłuchanie.
-Rok temu? On od tamtej pory chodził cały czas na wolności?
-Dokładnie. Ja byłam pierwsza. Miesiąc po mnie Anne. A ty ... kilka miesięcy po nas. -Kate spojrzała mi w oczy.
-To nierealne. Czemu go wcześniej nie złapali?
-Z tego co wiem to nie mieli żadnego tropu. Dopiero po twoim wypadku udało im się go złapać.
-Ale dopiero po 3 tygodniach.
-No tak, ale złapali. Mam nadzieję, że zgnije w tym więzieniu.
-Ja tak samo.

Rozmawiałyśmy przez ponad 20 minut. To czego się dowiedziałam... To co one przeszły... Najgorsze co może spotkać dziewczynę w życiu.
Pożegnałyśmy się. Anne i Kate poszły do swoich rodzin, a ja dalej siedziałam i myślałam o tym wszystkim. Spojrzałam w stronę Harryego. Miał spuszczoną głowę. Opierał się o ścianę tuż obok mojej mamy. To mnie trochę pocieszyło. Wstałam i podeszłam do niego. Jego piękne zielone oczy spojrzały w moje. Uśmiechnęłam się lekko i wtuliłam w jego tors.

-Możemy już jechać. -wyszeptałam.

Ruszyliśmy do wyjścia. Po drodze znów mijaliśmy te wszystkie zdjęcia. Miałam nadzieję, że więcej ich nie zobaczę.
Otworzyłam drzwi od samochodu i spojrzałam w stronę innych aut. Anne też właśnie wsiadała. Posłałam jej ciepły uśmiech i zajęłam miejsce koło Harryego. Tata ruszył, a ja całą drogę patrzyłam przez okno i myślałam.

~~~~

Byliśmy na miejscu. Tata zaparkował na podjeździe i wysiedliśmy. Ulżyło mi. Weszłam do domu, rozebrałam się i rzuciłam na kanapę.
Powiedzieli mi, że to koniec. Ta sprawa została zakończona, więc chyba nie mam się już czym przejmować. Jedyne co mi po tym zostało to wspomnienia, sny i blizny.

-Rose... wszystko dobrze? -mama usiadła przy moich nogach.
-Tak, tak.
-Jak się czujesz?
-Daję radę. Cieszę się, że to już koniec.

Rodzicielka schyliła się i pocałowała moje czoło. Co ja bym bez nich zrobiła? Szczerze to chyba nic. Posłałam jej serdeczny uśmiech i spojrzałam na Harryego. Rozmawiał z moim tatą. Czyżby zaczęli się kolegować? Aż się bałam.
Po chwili obydwaj moi mężczyźni usiedli na kanapie. Tata po lewej, a Loczek po prawe. Temu drugiemu mogę podziękować w każdej chwili, a tego pierwszego mam tylko czasami na dłuższą chwilę. Oparłam głowę na ramieniu taty i pocałowałam go w policzek. Objął mnie ramieniem i oddał pocałunek, ale w czoło.
Nie spędzaliśmy ze sobą bardzo dużo czasu, ale wystarczająco. Zawsze pytał się mnie jak było w szkole. Jak się czuję. Czy chciałaby gdzieś wyjść. Takiego go kochałam.. opiekuńczego.
Zauważyłam, że mama krząta się po kuchni i przestawia garnki. Ona jeszcze chciała gotować obiad? O nie... musi odpocząć.

-Tatuś? -szepnęłam.
-Tak córuś?
-Mama ma zamiar gotować obiad... błagam, macie dziś wolne to zabierz ją do restauracji.

Tata spojrzał w tył i lekko się uśmiechnął. Pocałował mnie w czoło i mocniej przytulił.

-A ty? Wy? -spojrzał na Harryego.
-Damy radę.
-No ok. To idę działać.

Uśmiechnął się, ruszył swoje cztery litery z kanapy i poszedł no kuchni. Odwróciłam się żeby móc to zobaczyć. Tata lekko przytulił mamę od tyłu i zaczął szeptać na ucho. Jakoś dziwnie mi się to oglądało. Soczysty buziaczek i obydwoje szczęśliwi jak dzieci. Uśmiechnęłam się bo mój plan się powiódł. Odwróciłam głowę i w tamtej chwili moje usta złączyły się z ustami Stylesa.

-Głupek -zaśmiałam się.
-Tak, tak wiem. To co? Idziemy do mnie?
-Hmmm a macie coś dobrego do jedzenia?
-Zamówimy pizze. Zrobimy radochę Niallowi.
-Oh jakiś ty opiekuńczy.
-No ej... zawsze taki jestem -udał smutnego.
-Wiem i za to Ci dziękuję.

Znów złączyłam nasze usta. Wtuliłam głowę w jego szyję i wciągnęłam głęboko powietrze. To mnie uspakajało. Po chwili rodzice wrócili do salonu. Wyprostowałam się i spojrzałam na ich radosne twarze.

-To jak? Gotowi? Możecie jechać?
-Tak, zaraz. Jak się założę to ty idziesz do Harryego. -mama posłała nam uśmiech.
-Ależ oczywiście.
-Oj dzieci. Jak byłam w waszym wieku to poznałam Taylera. Zakochałam się w nim i życie nam się ułożyło. -przytuliła się jeszcze bardziej do taty.
-Tak, a dwa lata później przyszłam na świat -zaśmiałam się.
-Byłaś i jesteś dla nas najcenniejsza.
-Kocham was.

Wstałam i ich przytuliłam. Moi kochani, zakręceni, troskliwi rodzice. Nie wymieniłabym ich na innych nigdy. Oni są jedyni w swoim rodzaju.
Powoli zaczęliśmy się zbierać. W torbę jak zawsze spakowałam szkicownik, kilka ołówków, gumkę i parę innych rzeczy. Byłam gotowa. Rodzice także, więc wyszliśmy na dwór. Pożegnałam się z nimi i ruszyliśmy w stronę domu chłopaków.

-Rose.. jak się czujesz?
-Dobrze.
-Na pewno?
-Tak Harry. Jestem już spokojna.

Resztę drogi przeszliśmy w milczeniu. Czasami tylko zerkaliśmy w swoim kierunku. Po 10 minutach byliśmy na miejscu. Loczek wziął ode mnie płaszcz i odwiesił do szafy. Zdjęłam buty i powoli pokierowałam się do salonu. Już w korytarzu było czuć przyjemny zapach. Gdy zobaczyłam co go wydaje uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Podeszłam do chłopaków i usiadłam Blondynowi na kolanach.

-Kocham Cię normalnie. Podzielisz się, prawda?
-E? Wow jaki przejaw uczuć. Jeszcze by się buziak przydał.

Pokręciłam głową i cmoknęłam go w policzek. Chłopacy zaczęli się śmiać, a Harry zajął miejsce na fotelu.

-To jak mogę?
-No ok. Odstąpię Ci mój kawałek.
-Jesteś mym Bogiem.

Zaśmiałam się i chwyciłam ciepły kawałek pizzy. Nie chciałam mu ciążyć, więc usiadłam na podłodze i oparłam się plecami o kanapę. Nie ma co, ale jedzenie pizzy na spontana jest najlepsze. Po dwóch kawałkach byłam już pełna. Ślicznie podziękowałam Niallowi na co chłopacy zaczęli się śmiać.

~~~~~~

-I tak przegrasz!
-Zobaczymy, kto będzie płakał dzieciaku!
-Na pewno ty!

Taka tam kłótnia pomiędzy mną, a Zaynem. Kij w ręce, przygotowanie, uderzenie i bile rozbite. Krócej... postanowiliśmy urządzić zawody w bilarda. Pierwszy raz widziałam taki wielki stół. Pochyliłam się jak tylko mogłam, a i tak ledwo dosięgnęłam.
10 minut grania i jakoś tak wyszło, że przegrałam. Chłopacy zaczęli się śmiać, a ja usiadłam na kanapie i udałam obrażoną.

-I co mówiłem. -Malik pokazał swoje białe zęby.
-Oj no bo ten stół jest taki wielki. Zawsze grałam na mniejszych.
-Tak, tak nie usprawiedliwiaj się.
-Idź i się do mnie nie odzywaj! -lekko się zaśmiałam.

Jak zawsze niby wielki foch, ale i tak zaczęłam się śmiać razem z chłopakami. Teraz grę z Malikiem zaczął Louis. Tak jak poprzednio. Skupienie, wycelowanie i uderzenie. Po krótkim zastanowieniu przyznałam, że przegrałam tylko dlatego, że jestem gorsza. Oni grali jak zawodowcy. Naprawdę... podziwiałam ich.


Kolejne rundy mijały. Udało mi się wygrać tylko z Liamem, ale podejrzewam, że dał mi specjalnie wygrać. Poczułam w kieszeni wibracje. Wyciągnęłam telefon i spojrzałam na ekran. "Mike :*" przeczytałam i lekko się uśmiechnęłam.

-Hej.
-No cześć piękna.
-Coś się stało, że dzwonisz?
-Nie, nie. Chciałem po prostu pogadać.
-Miło -zaśmiałam się.

Przez chwilę trwała cisza. Zdziwiłam się trochę.

-Mike? Jesteś tam?
-Hm.. Rose słyszałem, że byłaś dziś na policji.
-Dobrze słyszałeś. Alex Ci powiedziała?
-Trafione. O co chodziło?
-Zebrali nowe dowody i znów musiałam zeznawać. Były też tam dwie inne dziewczyny. On też... -przerwałam.
-Ej spokojnie. Nie mówmy o tym. Wszystko ok?
-Tak. Sprawa jest już zakończona. Pójdzie siedzieć.
-Nareszcie. A jak się czujesz?
-Dobrze. Jestem u Harryego i gramy w bilarda. Gdybyś ty grał to dopiero by była walka -zaśmiałam się.
-Niestety, dziś spędzam czas z rodzinką. Kiedyś się umówimy.
-No jasne. Chcę zobaczyć minę Zayna jak przegrywa.
-O odezwała się mściwa Rose. Chciałbym jeszcze pogadać, ale rodzice... to pa i miłej zabawy.
-Pa kociaku.

Rozłączyłam się i spojrzałam na telefon. Na tapecie widniało zdjęcie naszej trójki. Mike, Alex i ja. Taka tam pamiątka.
Uśmiechnęłam się. Przy moich stopach zauważyłam inne o wiele większe. Wyprostowałam głowę i wzrokiem trafiłam na piękne zielone oczy. Uśmiech powiększył mi się jeszcze bardziej. Ręce Stylesa powędrowały na moją talię i przyciągnęły lekko do siebie.

-Teraz grasz z Lou.
-Wiesz... jakoś mi się odechciało.
-Coś się dzieje? -jego twarz spoważniała.
-Nie, nic. Po prostu i tak wiem, że przegram.
-Hm. To może stąd uciekniemy? Co ty na to?
-Z wielką przyjemnością.

Harry powoli zaczął się przemieszczać w kierunku drzwi, a ja razem z nim. Chłopacy spojrzeli się na nas jak na jakiś niepełnych rozumem. Ich miny bezcenne.

-Yym... a wy dokąd? -Liam oparł się na kiju.
-Daleko -Loczek się zaśmiał.
-No ej. Teraz co mamy zrobić z tą grą?
-Ja się poddaję! -krzyknęłam, gdy przekraczaliśmy już próg.
-O no właśnie! Ja też!.

Byliśmy już na korytarzu. Zaśmiałam się, a Harry pocałował krótko moje usta. Weszliśmy do jego pokoju. Położyłam się na łóżku i spojrzałam w jego stronę.

-To kto wygra?
-Zayn. On jest mistrzem.
-Co za oszust! -zmarszczyłam brwi, a chłopak zajął miejsce obok mnie.
-Dałaś się nabrać na tekst, że nie potrafi grać.
-Nie lubię go.


Zaśmieliśmy się. Przytuliłam się do Harryego, zaplotłam razem nasze palce i delikatnie dotknęłam swoim nosem jego. Uśmiechnął się, ale po chwili pełne życia, zielone oczy stały się takie... przestraszone. Spojrzałam pytająco, a on wciągnął głęboko powietrze.

-Dowiedziałaś się czegoś od tych dziewczyn?
-Tak -zamknęłam na chwilę oczy.
-Jeżeli nie chcesz to nie będziemy o tym rozmawiali.
-Ta blondynka to Anne, a brunetka Kate. Mają 17 i 20 lat.
-Dawno im się to przydarzyło?
-Rok temu. Najpierw Kate... miesiąc później Anne.
-I oni go przez taki czas nie złapali? Co to jest za policja!
-Nie wiem. Chcę o tym zapomnieć.

Wtuliłam się jeszcze bardziej w gorące ciało Harryego, a z moich oczu popłynęły pojedyncze łzy. One miały szczęście... ja tak samo. Nie wiem co by było teraz, gdyby pobił mnie jeszcze bardziej. Gdybym straciła przytomność... umarła.

~~~~

Proszę! Zostaw! Aaa.. błagam, nie! Zostaw mnie! Proszę to tak boli! Poczułam jak ktoś mnie szturcha. Otworzyłam zapłakane oczy i zaczęłam wymachiwać rękoma.

-Cshii...Rose spokojnie. To ja.
-Zostaw mnie!
-Rose, Rose... to był sen. Zasnęłaś, gdy rozmawialiśmy.

Szybko się rozejrzałam. Prawda... byłam w pokoju Harryego. Spojrzałam na jego przerażoną twarz. Trzymał mnie jedną ręką za talię, a drugą podpierał się na łóżku. Przetarłam łzy i położyłam się na plecach.

-Przepraszam.
-Nic się nie stało.
-Uderzyłam się, albo coś?
-Nie, nie. Tylko krzyczałaś i płakałaś przez sen. Śnił Ci się, prawda?
-Kolejny raz. -zakryłam twarz dłońmi.

Loczek przysunął się bliżej i mocno mnie przytulił całując w czoło. Nie miałam siły na to wszystko. Śniło mi się, że mnie goni. Obmacuje i zrywa ubrania. Czułam jakby to działo się naprawdę. Ten jego szyderczy uśmiech...

-Muszę iść do domu. -wyszeptałam.
-Zostań dziś na noc.
-Nie chcę Cię narażać. Może mi się znów śnić.
-Jakie narażać? Najwyżej dostanę w twarz, ale będę przy tobie.

Spojrzałam na jego twarz. Włosy miał potargane. Na brodzie leciutki cień zarostu. Sama nie wiedziałam, czy zostać. Nie chcę, żeby przeze mnie nie spał pół nocy, tak jak rodzice.

-Proszę. -pocałował delikatnie moje usta.
-Musiałabym zadzwonić do mamy.
-Ja zadzwonię. Ty odpocznij.
-Kocham Cię. Naprawdę.
-Ja Ciebie też. Tylko daj mi numer. -lekko się uśmiechnął.

Wyciągnęłam telefon i podyktowałam mu ciąg liczb. Wstał z łóżka i zaczął chodzić w tą i z powrotem.

-Dobry wieczór tutaj Harry... tak, tak chciałem panią o coś poprosić... czy Rose może dzisiaj spać u mnie?

Z dwóch metrów słyszałam głos mojej mamy. Oczywiście nie rozumiałam słów, ale dałam radę poznać. Harry puścił do mnie oczko i przygryzł wargę.

-Tak, oczywiście... jutro odstawię ją do domu... nie ma pani się czego obawiać... dziękuję, dobranoc.

Uśmiechnął się szeroko i na czworaka wszedł na łóżko. Położył telefon na szafce i złożył delikatny pocałunek na moich ustach.

-Twoja mama mnie chyba lubi.
-Zgodziła się?
-A czemu by nie miała?
-Wow chyba naprawdę Cię polubiła. A teraz mógłbyś coś dla mnie zrobić?
-Dla Ciebie wszystko.
-W salonie zostawiłam torbę. Przyniesiesz mi?

Chłopak wydał z siebie krótkie jęknięcie i wstał. Posłałam mu dziękczynny uśmiech i z powrotem przekręciłam się na plecy. Nie musiałam długo czekać. Usiadłam, a Styles podał mi kolorową torbę. Chwilę w niej pogrzebałam i wyciągnęłam małą kosmetyczkę. Nigdy się z nią nie rozstaję w razie jakiegoś nagłego wypadku.

-Kosmetyczka?
-Muszę zmyć makijaż. Przestraszysz się mnie na pewno, no ale muszę.
-Bez makijażu też jesteś piękna. -pocałował moje czoło.
-Harry.. mam jeszcze jedną prośbę. -chłopak podniósł jedną brew do góry- Pożyczysz mi koszulkę do spania? Obiecuję, że ją wypiorę, wyprasuję i przyniosę jeszcze jutro po południu.

Loczek uśmiechnął się szeroko, a ja razem z nim. Pokręcił głową, wstał i wyciągnął z szafy czarną koszulkę.

-Proszę kotku -rzucił na łóżko.
-Ah dziękuję. Jestem taka zaszczycona. Będę miała na sobie koszulkę Harryego Stylesa. Tego ciacha z One Direction!.
-Błagam... nie udawaj naszej fanki.

Posłałam mu szeroki uśmiech i pomaszerowałam do łazienki. Po jakiś 15 minutach wyszłam. Harry leżał rozwalony na łóżku i przeglądał mój szkicownik. Mój! Spojrzał na mnie i wyciągnął jedną luźną kartkę.


-Ty to narysowałaś? -odwrócił ją w moją stronę.
-Tak ja. Wiem, że koszmarne.

Podeszłam i zabrałam mu zeszyt. Chłopak wyrwał mi go z powrotem i schował za plecy.

-Koszmarne? Od razu poznałem, że to ja! Kobieto chciałbym mieć taki talent.
-A skąd wiesz, że to ty?
-A nie ja? -trochę się zmieszał.
-Ty, ty -zaśmiałam się.
-Kiedy to narysowałaś?
-Po naszym drugim spotkaniu. Takiego Cię zapamiętałam.

Położyłam się na łóżku i przykryłam kołdrą. Harry wyciągnął mój zeszyt i dalej przeglądał rysunki. To był koszmar. Oglądał coś, czego nie pokazałam nawet Alex...



*RANO*
Obudziłam się o 8;23. Byłam wyspana jak nigdy wcześniej. Może to przez to łóżko? Było takie wygodne. A może przez gorące ciało Harryego, które mnie cały czas przytulało... Sama nie wiedziałam.
Nie chciało mi się leżeć, więc postanowiłam pójść zrobić śniadanie. Jestem ich gościem, więc muszę jakoś podziękować. Pocałowałam Loczka w policzek na co przekręcił się na drugi bok. Spał tak słodko. Uśmiechnęłam się i poszłam do kuchni. Wyciągnęłam produkty potrzebne na jajecznicę i zaczęłam "tworzyć".
Byłam skupiona jak nigdy. Robiłam wszystko najciszej jak potrafiłam, ale nie tylko ja byłam cicho.
Poczułam duże ręce oplatające moją talię.
-Ale sexy tyłeczek....
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
  Heeeeeeej bardzo wam dziękuję za prawie 350 wyświetleń i zachęcam was do czytania mojego bloga o Black !! Oto link : www.blackandharry.blogspot.com :***** Kocham was zaraz 21 cz :3 A i teraz zrobię przerwę i będę znacznie żadziej dodawać posty :/

czwartek, 20 lutego 2014

:/

Kochani nie wiem czy dzisiaj zdąże dodać następny rozdział :( przepraszam

środa, 19 lutego 2014

:(

Kochani niestety nie mogę dziś napisac następnej części.  I to jest limk to mojego starego bloga którego nadal piszę :)
Www.blackandharry.blogspot.com

wtorek, 18 lutego 2014

Rozdział 19#

*3 DNI PÓŹNIEJ*
Moje życie... kurde. Moje życie powoli staje się lepsze. To dziwne. Od dawna myślałam, że wszystko będzie się pieprzyło, a tu proszę. Powoli zaczyna się układać. Największy przełom to chyba to, że Louis zaczął się do mnie odzywać. Nie jest tak jak, np. z Niallem, ale chociaż coś. Wiem, że jest do mnie uprzedzony, ale cieszę się. 
Kolejny radosny dzień. Chłopacy od rana na nagrywaniu. Ja w domu z rodzinką i Alex. Oczywiście nie uszło bez tego, że mama musiała mnie wykorzystać. Lista zakupów, reklamówka, kierunek sklep.
Z niechęcią, ale poszłam. A raczej poszłyśmy bo bez Alex bym się nie ruszyła.

Już ponad 15 minut chodziłyśmy po sklepie w tą i z powrotem. Niby mały, wszystko dokładnie opisane, ale kurde groszku nie mogłyśmy znaleźć. Rozdzieliłyśmy się. Po kilku dokładnych oględzinach półek usłyszałam głos Alex.

-Mam!
-Nareszcie -zaśmiałam się.
-Jakie my głupie jesteśmy. Stał na widoku.
-Alex... no bo to my.

Nie mogłyśmy przestać się śmiać. Podeszłam do kasy i wyciągnęłam nasze zakupy. Naprawdę.. czasami zachowujemy się jak dzieci, ale takie już jesteśmy. Od najmłodszych lat zawsze razem.
Zapłaciłam i wyszłyśmy na zewnątrz. Spojrzałam się na przyjaciółkę i znów wybuchnęłam śmiechem.

-Rose... odwala ci.
-Wiem, wiem, ale przypomniało mi się jak byłyśmy na zakupach z Mikem, kilka lat temu.
-O Boże... jaką on nam siarę wtedy narobił.
-Taki nasz Mike. Zawsze roztrzepany, a teraz? Zrobił się z niego mężczyzna.
-Oj prawda. Wyprzystojniał. -Alex uśmiechnęła się pod nosem.
-Ooo, czy ty się właśnie zarumieniłaś?
-Nie. Po prostu jest mi gorąco.
-Yhmm bo Ci uwierzę. Podoba Ci się.
-No co? Przystojny jest, ale wiesz, że on jest zakochany w tobie.

Poczułam dziwne ukłucie w środku. Czemu to mnie boli? Przecież Mike wie, że jesteśmy tylko przyjaciółmi i zgadza się z tym.

-Jesteśmy przyjaciółmi. On o tym wie.
-No tak, ale wiesz.. od razu nie odpuści.
-Postaraj się. Może wam się uda.
-Nie, dzięki. Na razie chcę być sama.

Uśmiechnęłam się do niej szczerze i przełożyłam sobie torbę do drugiej ręki. Myślałam o naszej przyjaźni. Znamy się od uuu, nawet nie pamiętam. Na pewno ponad 10 lat. Od samego początku byłyśmy razem. Potem doszedł Mike i byliśmy w trójkę. Zawsze najlepsi przyjaciele. A co do siary w sklepie. Nigdy tego nie zapomnę. Założyłyśmy się z Mikem, że nie kupi przy innych dziewczynach podpasek. W ostatniej chwili obok nas przeszła grupa chłopaków, a w niej Matt Simps. Podobał mi się, a Mike to wykorzystał. Kretyn wydarł się na cały sklep: "Rose! Podpaski, czy tampony? W czym Ci wygodniej?". Myślałam, że go zabiję. Zrobiłam się cała czerwona i schowałam za regałem.
Właśnie takie były nasze przygody. Robiliśmy sobie z wszystkiego jaja, aż do czasu gwałtu. Atmosfera się trochę spięła. Mike zrobił się bardziej opiekuńczy. Za to go pokochałam. No właśnie... pokochałam. Już wiem czemu się tak czuję. Kocham go....

Nagle usłyszałyśmy śmiechy. Spojrzałam na drugą stronę ulicy. Jeszcze tego było trzeba.

-Wielce zakochana para. -Alex zaśmiała się pod nosem.
-Ja ją ostrzegałam. Chce pocierpieć.. jej wybór.

Emily zauważyła, że patrzymy się w ich stronę. Chwyciła Lukea za kurtkę, przyciągnęła i pocałowała namiętnie w usta. Nadęłam policzki i wydałam dźwięk tak jakbym wymiotowała. Alex zaśmiała się głośno i złapała mnie pod rękę.
Po jakiś 15 minutach byłyśmy w domu. Było trochę za głośno. Zdziwiłam się. Weszłyśmy w głąb salonu. No tego to się nie spodziewałam. Niall i Louis dyskutowali z moim tatą o samochodach. Zrobiłam wielkie oczy i wycofałam się w stronę kuchni.

-No nie wierzę. -zaśmiałam się pod nosem.

Liam w fartuszku przy kuchence. Harry krojący warzywa. Mama asekurująca wszystko. To było dziwne...
Styles wytarł ręce i podszedł się przywitać. Pocałował mnie delikatnie w usta i przytulił.


Uśmiechnęłam się szeroko i spojrzałam na Liama. Czyżby moja mama ich wykorzystywała? Położyłam reklamówkę na szafce, a mama zaczęła wyciągać produkty.

-Ej.. co tu się dzieje? Mieliście być na nagrywaniu. -spojrzałam na Harryego.
-Tak dobrze nam poszło, że wypuścili nas wcześniej. Nie cieszysz się?
-Cieszę, ale nie sądziłam, że zastanę taki widok.
-Przecież wiesz, że jesteśmy bardzo pomocni -Liam puścił mi oczko.
-Yhmm dobra, dobra nie pochlebiaj sobie.

Zaśmiałam się i poszłam do salonu. Uściskałam się z chłopakami i usiadłam obok Alex. No nie... znów temat samochodów. Miałam tego dosyć.

-Błagam was! Nie możecie pogadać o czymś innym?
-Oj nie marudź. Szukamy nowego samochodu, a twój tata nam pomaga.
-Jak ja dziękuję, że jestem dziewczyną.

Alex się zaśmiała. Banda z kuchni przeszła do salonu i pozajmowała miejsca. Harry złapał mnie za dłoń i zaplótł nasze palce razem. Uśmiechnęłam się szeroko. Ciepło.. znów je czułam. Jego piękne zielone oczy błyszczały. Oparłam głowę o jego ramię i głęboko wciągnęłam powietrze.

Chłopacy nareszcie uzgodnili jaki samochód będzie najlepszy. Odetchnęłam z ulgą bo nie musiałam wysłuchiwać ich debat. Liam praktycznie cały czas był z moją mamą w kuchni i szykowali obiad. Miałam nadzieję, że potrafi gotować.

-Harry... -szepnęłam mu na ucho.
-Tak?
-Kocham Cię -uśmiechnęłam się lekko.
-Ja Ciebie bardziej.

Zbliżył swoją twarz i delikatnie musnął moje wargi. Nagle w salonie rozległ się dźwięk telefonu. Mama odebrała połączenie i poszła do kuchni. Na początku pomyślałam, że to na pewno ktoś z pracy, ale rodzicielka rozmawiała jakoś tak cicho. Nie wróżyło to nic dobrego.
Po jakiś 10 minutach wróciła. Jej twarz była... zmartwiona. Spojrzała na mnie troskliwie i ścisnęła telefon w dłoniach.

-Mamo, co się dzieje?
-Dzwonili... z policji.

Serce zaczęło mi szybciej bić. Ścisnęłam mocniej dłoń Harryego. Chłopacy patrzyli się to na mnie to na mamę.

-Co chcieli?
-Chcą Cię znów przesłuchać. Podobno znaleźli więcej oskarżeń na tego... gnoja.

Nie mogłam oddychać. Jak to? Znów mam tam jechać? Znów mam przechodzić to wszystko od nowa? Puściłam dłoń Loczka i szybko poszłam na górę. Rzuciłam się na łóżko i przykryłam głowę poduszką. Nie miałam siły. Czemu moje życie kurde musi być takie skomplikowane.
Poczułam ciepłe ręce na plecach. Nie musiałam patrzeć kto to. Odwróciłam się i mocno wtuliłam w klatkę Harryego. Objął mnie szczelnie i pocałował w czoło.

-Rose... musisz tam jechać.
-Ale ja nie chcę. Nie chcę znów go widzieć. -popłakałam się.
-Wiem. Chciałbym zamienić się z tobą miejscem, żebyś nie musiała cierpieć.
-Harry... proszę jedź ze mną.
-No pewnie. Nie zostawię Cię.

Poczułam jak jego wilgotne wargi odciskają się na moim czole. Wytarłam łzy i kawałek się odsunęłam. Patrzył tak współczująco. Zebrałam siły i wstałam z łóżka. Chłopak zrobił to samo i objął mnie w talii.
(jeżeli czytasz napisz "Ogórek")

-Będziesz cały czas ze mną?
-Oczywiście.

Powoli zeszliśmy do salonu. Mama spojrzała pytająco i wciągnęła głęboko powietrze. Kiwnęłam twierdząco głową na znak, że możemy jechać. Rodzice wstali z kanapy i zaczęli się zbierać.

-Chłopacy... jedzcie do domu. Jak wrócimy to dam wam znać. -Harry zrobił poważną minę.
-No jasne. Nie ma sprawy.

Niall podszedł i lekko mnie przytulił. Liam zrobił to samo, a Louis stał tam gdzie wcześnie. Posłał mi jedynie minimalny uśmiech.

-Wszystko będzie dobrze kocie.

Chłopacy pożegnali się z moimi rodzicami i wyszli z domu. Alex zrobiła to samo i po chwili straciłam ją z pola widzenia. Spojrzałam na Harryego. Przytulił mnie jeszcze mocniej i pocałował w głowę.

-Będzie dobrze. Jestem obok.
-Harry.. też jedziesz? -tata chwycił kluczyki od samochodu.
-Tak. Jeżeli mogę.
-Oczywiście. Musimy już jechać -mama podeszła bliżej i pogłaskała mnie po ramieniu.

Musiałam się ruszyć, ale nie wiedziałam jak. Tak jakbym straciła panowanie nad nogami. Harry pociągnął mnie lekko do przodu i wtedy dopiero się ruszyłam. Ubrałam płaszcz, buty i mogłam jechać na spotkanie z moim prześladowcą.
Wsiedliśmy do samochodu taty i ruszyliśmy. Całą drogę patrzyłam przez okno. Chmury układały się w różne kształty. Na chwilę zapomniałam o wszystkim. Tak jakbym znalazła swój odrębny świat.
Po ponad 20 minutach byliśmy na miejscu. Komisariat policji na, którym bywałam strasznie dużo razy. Szary budynek. Wielkie czarne drzwi. Weszliśmy do środka. Cały czas trzymałam mocno dłoń Loczka. Tata kazał nam poczekać. Usiadłam na krześle i rozejrzałam się dookoła. Kilka miejsc dalej siedziały 2 dziewczyny. Jedna brunetka, a druga blondynka. Oby dwie śliczne. Zastanawiałam się, czy one też są zamieszane w tą sprawę.
Styles siedział cały czas obok. Przytulał mnie do siebie i szeptał, że wszystko będzie dobrze. Po chwili rodzice wrócili, a z nimi policjant. Znałam go. Mayer... chyba tak miał na nazwisko. Od początku prowadził moją sprawę. Położył rękę na moim barku i lekko się uśmiechnął.

-Cześć Rose. Musisz iść teraz ze mną.
-Znów przesłuchanie? -spojrzałam na niego zaszklonymi oczami.
-Mamy więcej oskarżeń. Musimy zebrać wszystko od nowa.

Z niechęcią wstałam i ruszyłam za nim. Kolejny raz mijałam te zdjęcia. Portrety przestępców. Znałam tę drogę na pamięć.
Usiadłam na krześle i spojrzałam na podłogę. Nie miałam najmniejszej chęci tu siedzieć. Czemu to nie mogło się skończyć 5 miesięcy temu?

-Rose.. odpowiesz mi na kilka pytań, dobrze? -Mayer usiadł na przeciwko.

Kiwnęłam twierdząco głową i wsłuchałam się w jego słowa.
Po 30 minutach moja katorga się skończyła, a raczej miałam taką nadzieję. Odpowiedziałam na wszystkie pytania. Nawet na te najtrudniejsze, które wywoływały u mnie ból. Policjant podziękował mi i kazał chwilę poczekać. Zanim wyszedł ja miałam do niego pytanie.

-Te dziewczyny na korytarzu... One też?

Spojrzał najpierw w podłogę, a potem na mnie. W jego oczach widziałam prawdę. To było chore.

-Ile mają lat?
-Jedna 19, a druga 17.
-Dawno.. im się to przydarzyło?
-Kilka miesięcy wcześniej niż tobie.
-Czemu nic o tym nie wiedziałam?!
-Przykro mi, ale nie możemy udzielać takich informacji. Poczekaj na mnie. Zaraz wrócę.

Jak to możliwe. On  zgwałcił je wcześniej niż mnie i go nie złapali. Chodził tak po prostu na wolności.
Oczy znów mi zaszły łzami. Schowałam twarz w dłonie, a w głowie znów miałam te pieprzone sceny. Czułam jego dotyk na skórze. Do było okropne.
Po chwili Mayer wrócił. Wyszłam z pomieszczenia. Przed drzwiami czekali rodzice i Harry. Wtuliłam się w jego ramiona. Nie trwało to długo. Policjant kazał mi pójść za nim. Tą drogę też pamiętałam.

-Nie, nie, nie! Ja tam nie wejdę! -zatrzymałam się.
-Rose. Musisz.
-Ale ja nie chcę! Nie chcę znów go oglądać!

Mayer podszedł i objął mnie silnym ramieniem.

-Jeżeli chcesz to twój chłopak może wejść z tobą.

Pokiwałam głową na zgodę. Po chwili Loczek stał tuż przy mnie i trzymał za dłoń. Kilka razy wciągnęłam głęboko powietrze. Drzwi się otworzyły. Weszłam do środka, ale nie spojrzałam przez szybę. Nie miałam odwagi. Schowałam głowę w ramieniu Harryego i mocno zacisnęłam powieki.

-Kotek. Zrób to szybko i będzie po sprawie. Proszę.
-Boję się.
-On cię nie widzi.

Powoli się odwróciłam. Stał tam. Uśmiechnięty. Jak on w ogóle mógł. Cofnęłam się w rezultacie czego dotknęłam plecami ściany.

-To on -powiedziałam przez łzy.
-Dobrze. Dziękuję. -Mayer zasłonił szybę.

Styles znów mnie przytulił. Teraz w głowie miałam ten uśmieszek. On w ogóle niczego nie żałował. Nie rozumiem jak można być tak podłym człowiekiem.

-Gdybym mógł... już dawno by go nie było na tym świecie. -Loczek pogłaskał mnie po głowie.
-Chodźmy stąd. Proszę.

Policjant otworzył nam drzwi. Na korytarzu stali rodzice. Szybko do nich podeszłam i się przytuliłam.

-Rose... to już koniec. Ten facet będzie siedział w więzieniu do końca życia. Nigdy go już nie zobaczysz.
-Nieprawda. Widzę go prawie codziennie. Tutaj -pokazałam palcem na głowę....

  Heeeeeeej. :) Nie mogę bez was wytrzymać dlatego łapcie 18 roździał ;) zaraz też dodam 19 :3

 

Rozdział 18#

Nie mogłam wytrzymać. Jak ona może być z tym frajerem?! Przecież on jest taki .... ugh! Sama nie wiem jak mam go nazwać. Po prostu frajer, dziwkarz, cham, skurwiel.
Harry zauważył, że patrze gdzieś za niego. Odwrócił się i zmarszczył brwi.
-Ej, to jest Luke? 
-Niestety -wymamrotałam pod nosem.
-A co ty taka wkurzona? -złapał mnie za dłoń.
-A co? Nie mam być? Widziałeś jak było z Alex.
-No tak...
Wszystko we mnie kipiało. Emily była... szczęśliwa? Nie wiem, może. Nie wiedziała prawdy o nim... jeszcze.
Zauważyła, że zbliżają się w naszym kierunku. Zebrałam wszystkie siły i wstałam. Na twarzy Lukea zagościł lekki uśmieszek. To wkurzyło mnie jeszcze bardziej.
-Co znalazłeś sobie zastępstwo za Alex?
-Może. Co Ci do tego?
-Dużo! Jesteś kompletnym kretynem! Wykorzystujesz tylko dziewczyny frajerze!
-Rose, o co Ci chodzi? -Emily była zdziwiona.

Podeszłam kawałek bliżej, ale Harry od razu zareagował i pociągnął mnie do tyłu. Posłałam mu wściekłe spojrzenie.

-Widzę, że znalazłaś sobie obrońce -zaśmiał się.
-Nie potrzebuję. Chętnie skopie Ci tą piękną mordkę.
-Ale się boje.



Jego śmiech doprowadzał mnie do szału. Zacisnęłam dłonie w pięści. Harry złapał mnie za jedną dając znak, że mam się uspokoić. Uspokoić? Ale tak się nie da! Przecież z Emi będzie tak samo jak z Alex.

-Ej! O co wam chodzi? Rose.. wy się znacie? -brunetka stanęła pomiędzy nami.
-Niestety -wymamrotałam.
-Znamy się i to dobrze. -na jego twarzy znów pojawił się uśmiech.
-Dobra... O co chodzi z Alex?

Dziewczyna spojrzała na mnie pytająco. Chce wiedzieć. Proszę bardzo. Chcę żeby ten cham trochę pocierpiał.
Wciągnęłam głęboko powietrze i spojrzałam na Lukea. W ogóle się nie przejmował. Tak jakby nic nie było mu do zarzucenia.

-Twój nowy chłopaczek niedawno był z Alex.
-No i co z tego? -Emi się zaśmiała.
-Wiesz czemu nie są razem?
-Rose... daj spokój. Nie wymyślaj bajeczek. -znów kpił.
-To, że zdradzałeś ją na prawo i lewo to jest bajeczka?

Emi zrobiła wielkie oczy. Nie dziwie się. Ale taka jest prawda. Lubię ją i chce żeby znała prawdę.

-Rose! Jak możesz oskarżać Lukea o takie rzeczy! -dziewczyna spojrzała gniewnie.
-Że co? Taka jest prawda! Przyłapałam go jak całował się z inną. Alex też. Dlatego już nie są razem!
-Weź w ogóle. To, że ty sobie nie możesz znaleźć chłopaka nie znaczy, że musisz psuć związki swoich koleżanek.

Ten chłopak naprawdę zaraz oberwie! To jest szczyt wszystkiego, żeby tak kłamać! Znów ruszyłam w jego stronę i udało mi się. Pchnęłam go i chciałam walnąć w twarz, ale Harry mnie powstrzymał.
Czemu? Kurde, czemu? Walnęłabym mu kilka razy i byłoby z głowy.
Odciągnął mnie do tyłu i stanął  przede mną.

-Co ty robisz!? Głupia jesteś! -dziewczyna się wkurzyła.
-On kłamie! Nie rozumiesz, że to babiarz? Teraz jest z tobą, a za kilka godzin będzie się pieprzył z inną!
-Jesteś zazdrosna!
-Tak? Jakoś myślałam, że to ty jesteś zazdrosna o to, że koleguję się z One Direction.
-To jest coś innego! Luke to wspaniały chłopak i nie wierzę, że może takie coś zrobić. Może to Alex go zdradzała?!
-Nie no błagam! Dobra.. nie mieszam się. Sama się przekonasz jaki z niego wspaniały chłopak.

 Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Praktycznie wszyscy patrzyli się w naszą stronę. Niezręcznie, ale inaczej się nie dało z nimi gadać.
Spojrzałam wkurzona na Harrego. On też nie był zbyt zadowolony. Wskazałam wzrokiem drzwi. Oczywiście zrozumiał o co mi chodziło. Położył na stoliku pieniądze za koktajl i chwycił mnie za rękę. Mina Lukea... jak ja bardzo chciałam mu walnąć. Był dumny z siebie. Od początku wiedział, że Emily mi nie uwierzy. Jest za bardzo w niego zapatrzona. Alex była taka sama.
Nie miałam więcej sił na kłótnie. Ruszyłam w stronę drzwi, ale nie chciałam odejść bez żadnego słowa. Spojrzałam na niby "zakochaną" parę.

-Ostrzegałam Cię. Nie żal się potem, że Cię zostawił.

Harry otworzył drzwi i wyszliśmy na zewnątrz. Cały czas mną trzęsło. Nie mogłam uwierzyć co on zrobił z tą dziewczyną. Zawsze była miła dla innych. Radosna. Świetnie się uczyła. A teraz... spotykając się z nim, spadła na najniższy poziom.
Byłam tak roztrzęsiona, że nie wiedziałam gdzie idę. Dopiero szarpnięcie ręki mnie ocuciło.

-Rose.. uspokój się.

Styles stał przede mną i mocno trzymał moje dłonie. Wtedy do mnie dotarło, że musiał cały czas do mnie mówić, ale go nie słyszałam.
Patrzył głęboko w oczy. Oddychał równo no co jego klatka piersiowa się delikatnie unosiła. Pokręciłam głową i się do niego przytuliłam. Był moim jedynym oparciem, poza Alex, rodzicami, Mikem.

-Rose... próbujesz wszystkich uszczęśliwić. Próbujesz ostrzec ich przed każdym zagrożeniem.
-Wiem. Głupia jestem.

Jeszcze bardziej wtuliłam się w jego ramię. Chciałam cofnąć czas. Zmienić bieg historii, ale to było niemożliwe. Niestety...
Odsunęłam się od jego gorącego ciała i znów spojrzałam w oczy.

-Czemu się w ogóle nie odezwałeś?
-Nie chciałem się mieszać. Tak naprawdę, przecież go nie znam. To ty właśnie miałaś powiedzieć całą prawdę.
-Staram się... ale to i tak nic nie daje. Emi będzie tego żałowała tak jak Alex.
-To jest jej życie. Ty zajmij się teraz swoim.
-Co masz na myśli?
-Masz teraz mnie. Masz Alex. Rodziców. Zayna, Nialla, Liama, Louisa. Pomyśl o tym. Jesteśmy tak jakby rodziną.

Uśmiechnęłam się pod nosem. Miał rację. Chciałam uszczęśliwiać innych, bo sama miałam koszmarne życie. Ale teraz jest inaczej. Tak jak to Harry powiedział mam nową rodzinę. Muszę się zainteresować moim życiem.

-Wiesz co Ci powiem?
-Co takiego kotku? -uśmiechnął się.
-Teraz... nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie. Uratowałeś mnie.
-Jestem twoim aniołem stróżem. Kocham Cię.
-Ja ciebie też.

Przybliżył twarz i złączył nasze usta. Jego gorące wargi delikatnie muskały moje. Uśmiechnęłam się i zaplotłam razem nasze palce.

-Może się jakoś rozerwiemy? Hm.. może kręgle? -ruszył zabawnie brwiami.
-Chętnie.. przyda mi się teraz chwila spokoju.
-No to chodźmy. Na pewno ze mną przegrasz.
-Nie bądź taki pewien.

~~~~

Byliśmy na miejscu. Wielka sala z torami do gry. Zdjęliśmy swoje płaszcze i oddaliśmy do szatni. Posłałam Harryemu szeroki uśmiech. Złapał mnie za rękę i pokierował do kasy. Uśmiechnęłam się jeszcze bardziej, gdy zobaczyłam tam znajomą postać.

-No, no panna Rose na kręglach -zaśmiał się.
-No, no pan Mike też?
-Ależ oczywiście. Muszę się trochę rozerwać.
-My tak samo.

Przytuliłam się do Harryego. Mike spojrzał na niego i kiwnął głową na przywitanie. Wydawał się radosny. Chyba widok mnie ze Stylesem nie sprawiał mu bólu.

-Może zrobimy zawody? -Harry posłał nam uśmiech.
-Ja chętnie.
-I ja.
-No to co. Pójdę wykupić tor i możemy zaczynać.

Styles odsunął się i podszedł do kasy. Stanęliśmy koło niego i spojrzeliśmy pytająco.

-Złożymy się -Mike wyciągnął portfel.
-Jak wy to i ja. -włożyłam rękę do kieszeni.
-Dajcie spokój. Ja zapłacę.
-Harry.. gramy w trzech, każdy płaci. Taka zawsze była umowa między mną, Alex, a Mikem.

Chłopacy spojrzeli się na siebie, a Cand pokiwał mu głową na potwierdzenie.

-No dobra.

~~~~

To było niesprawiedliwe. Oni za dobrze grali. Ja miałam dopiero 29 punktów, a chłopacy po prawie 60. Poddałam się i usiadłam na ławkę. Harry i Mike spojrzeli się na mnie, a potem zaczęli śmiać.

-Focha strzeliłaś? Przecież wiesz, że nie grasz za dobrze -Cand się naśmiewał.
-Nie strzelam, ale i tak już nie mam z wami szans.
-Chodź do mnie.

Harry wyciągnął rękę. Podeszłam do niego i ją złapałam. Objął mnie od tyłu i podał żółtą kulę.

-Pokażę Ci jak rzucać. -zaśmiał się.
-No jestem ciekawa, czy pan Styles mnie czegoś nauczy. Mike też próbował.

Zaśmieliśmy się. Loczek dokładnie poinstruował mnie co mam zrobić i się odsunął. Wciągnęłam powietrze, zamachnęłam się i wypuściłam kulę z ręki. Toczyła się, toczyła, toczyła... i nic. Tylko 2 kręgle. Odwróciłam się i spojrzałam na ich rozbawione twarze.

-Ja się z wami za te śmiech kiedyś policzę. -zrobiłam poważną minę.
-Oj Rose. Przecież to nie nasza wina, że nie wychodzi Ci granie. -Mike roześmiał się jeszcze bardziej, a Harry razem z nim.
-Nie lubię was!

~~~~

Na koniec gry nie musiałam długo czekać. Ostatecznie wygrał Mike. Złożyliśmy mu gratulacje i poszliśmy do szatni. Oddaliśmy buty i odebraliśmy swoje rzeczy. Ubrałam płaszcz i czekałam na chłopaków.

-Hej może pójdziemy do tej pizzeri za rogiem? -Mike ubrał kurtkę.
-Ja chętnie. Zgłodniałam.
-I ja też. Byłeś godnym przeciwnikiem.

Wyszliśmy z budynku i ruszyliśmy w stronę pizzeri. W środku byłam tak rozpromieniona, że sama się dziwiłam. Powód szedł obok mnie. A raczej dwa powody. Dogadywali się. Widziałam, że Mike nie jest taki smutny jak wcześniej. To mnie cieszyło najbardziej. Chłopacy, którzy byli tak naprawdę najważniejsi dla mnie, rozmawiali ze sobą. Żartowali. Mieli wspólne tematy.
Cand otworzył nam drzwi. Ze środka było czuć przyjemne zapach. Kochałam tu przychodzić. Kiedyś... jeszcze, gdy chodziliśmy do szkoły. Wpadaliśmy tu na pizze, cole.
Zajęliśmy stolik przy ścianie i zdjęliśmy kurtki. W środku naprawdę było gorąco.

-Ja zaproponowałem, ja stawiam. I nie ma, że się nie zgadzacie. -Mike się uśmiechnął.
-Uparty jak zawsze. Jak twoi rodzice z tobą wytrzymują? -pokręciłam głową.
-Jakoś dają radę tak jak ty i Alex. No ok to co zamawiamy?
-Co polecasz? -Harry przejechał dłonią po włosach.
-Hmm... pizza Meksykańska. Duża.
-Nie, błagam. Znów będę piła po niej całą noc -zamarudziłam.
-No to Angel? Ser, szynka, pieczarki, pepperoni, pomidor.
-Pycha -Loczek się uśmiechnął.
-No ta może być.
-Ok. Poczekajcie pójdę zamówić.

Po chwili Mikea nie było przy stoliku. Spojrzałam na Stylesa. Uśmiechnął się i puścił mi oczko. Kretyn... kompletny kretyn. Złapał mnie za dłoń, zbliżył twarz i pocałował delikatnie w policzek.

-A to za co?
-Za nic. Po prostu lubię jak się uśmiechasz.

Długo nie czekaliśmy. Mike wrócił i postawił na stole wielka pizze. Zatarł ręce i chwycił za jeden kawałek.

-Smacznego.
-Szybko poszło.
-Mam przody u szefa -zaśmiał się i ugryzł kawałek.



*Wieczór*
Szliśmy już w stronę mojego domu. Na dworze było ciemno. Jedynie kilka lamp oświetlało ulicę. Dzisiejszy dzień w połowie był koszmarem, a w połowie najlepszym dniem. Pożegnaliśmy się z Mikem pod pizzerią i każdy poszedł w swoją stronę. Oczywiście ja szłam z Harrym. Trzymaliśmy się za ręce. Co chwilę posyłaliśmy słodkie uśmieszki. Jak w filmie. 
Byliśmy na miejscu. Weszliśmy do środka i się rozebraliśmy. Powiedziałam rodzicom, że wróciliśmy i pokierowałam nas na górę. Gdy weszłam do pokoju, od razu rzuciłam się na łóżko.
-Jestem padnięta. 
-Ja też.
Loczek położył się obok. Uśmiechnęłam się i lekko przytuliłam.
-Fajnie było, nie?
-Mike to spoko koleś. 
-No ba. Z byle kim się nie zadaję. -zaśmiałam się.
-Od kiedy jesteście przyjaciółmi?
-Długo... nie pamiętam dokładnie. 
-Widać. Łączy was taka więź.
-Tak, ale to tylko przyjaciel.
-Wiem, wiem. 
Przysunął się kawałek bliżej i pocałował mnie w czoło. Znów poczułam od niego ciepło. Naprawdę się zakochałam i to bardzo mocno. 
Leżeliśmy wtuleni w siebie i rozmawialiśmy. Byłam wykończona dzisiejszym dniem. Czułam jak powoli zamykają mi się powieki....
~~~~
Poczułam lekkie szturchnięcie. Niechętnie otworzyłam oczy. Zamrugałam kila razy i zobaczyłam Harryego przy drzwiach.
-Gdzie idziesz? -miałam zachrypnięty głos.
-Przepraszam. Nie chciałem Cię budzić.
-Nie szkodzi, ale czemu idziesz?
-Zasnęłaś. Twoi rodzice na pewno czekają kiedy pójdę do domu.
-Nie musisz iść. Zostań.

Jestem głupia. Przecież wiem, że nie zostanie. Za dużo sobie czasami wyobrażam.

-A rodzice? -cofnął się kawałek.
-A co ma z nimi być? To moje życie. Nie będą źli, a tak w ogóle to na pewno się już położyli spać. No, ale nie musisz. -spuściłam wzrok.

Harry podszedł, kucnął przy łóżku, a potem zagarnął kosmyk moich włosów za ucho. Posłałam mu lekki, senny uśmiech.

-Naprawdę mogę zostać?
-Jeżeli chcesz.
-Pewnie, że chcę. Z tobą zawsze. Tylko wiesz... w ciuchach będziemy spali?

Uśmiechnęłam się szerzej i zamknęłam oczy. Niechętnie usiadłam na łóżku i przetarłam twarz dłońmi.

-No nie... muszę iść się przebrać w piżamę. A ty jeżeli chcesz to w szafie powinny być jakieś koszulki mojego taty. Lubię w nich chodzić. -zaśmiałam się.
-Ok. Leć się przebrać bo robi mi się zimno.

Szybko cmoknęłam go w policzek i poszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro i się uśmiechnęłam. Jednak się myliłam. Jest całkiem inny.
Przebrałam się i wróciłam do pokoju. Harry stał na bokserkach i zdejmował koszulkę. Uśmiechnęłam się pod nosem i położyłam się na łóżku.

-Mrr. Sexy piżamka.
-Tak, tak wiem. Dostałam od tatusia. Chodź już. -poklepałam miejsce obok.

Loczek uśmiechnięty położył się obok i przykrył nas kołdrą. Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, a potem daliśmy soczystego całusa. Wtuliłam się w jego gołą, gorącą klatę. Chłopak zgasił światło i mnie objął. Przyjemnie.. To spowodowało, że jeszcze szybciej zasnęłam.



*OCZAMI HARRY'EGO - RANO*
Najlepsza noc w moim życiu. Kocham ją tak bardzo... Nie chcę iść, ale muszę. Dziś nagrywanie piosenek.
Na stoliku zostawiłem jej wiadomość, czemu wyszedłem. Mam nadzieję, że szybko się nie obudzi. Jest taka śliczna, gdy śpi. Bez zmartwień.
Ubrany wyszedłem z pokoju i po cichu zszedłem do salonu. Niby pusty. Wszędzie cicho, ale jednak...
-Cześć Harry.
O mało nie padłem na zawał. Tata Rose siedział w kuchni i pił chyba kawę. Przestraszyłem się trochę bo nie wiedziałem co mi może zrobić.
-Dzień dobry.
-Dobrze Ci się spało? -uśmiechnął się.
-Ymm.. tak dobrze.
Pan Moon wstał i podszedł kawałek bliżej. Serce zaczęło mi walić jak opętane. Zacząłem szybko oddychać.
-Harry. Nie trzęś się tak. Nie ma się czego bać.
Zauważył? O Boże jaki wstyd. Opanowałem się trochę i spojrzałem na jego zaciśniętą szczękę.
-Chciałem Ci powiedzieć, że nie mam nic przeciwko temu, że spotykasz się z Rose, ale wiedz... ona ma ciężkie życie...
-Proszę pana... wiem to.
-Wiesz? Wiesz co ona przeszła? Wiesz co my przeszliśmy po tym wszystkim? 
-Rose mi wszystko powiedziała. Wiem o gwałcie. Wiem o tym, że robiła sobie krzywdę.
-Robiła? Kiedyś to wiem, a teraz?
-Teraz nie. Obiecała mi i dotrzymuje słowa.
-Cieszę się. Harry... nie chcę, żeby spotkało ją coś przykrego..
-Spokojnie. Nie pozwolę. Za bardzo mi na niej zależy.
-Polubiłem cię.
-Miło mi to słyszeć.
-Wybierasz się do domu? 
-Tak, tak .. mamy dziś nagrywanie piosenek.
-Masz szczęście. Jadę właśnie do pracy to Cię podrzucę.
*3 GODZINY PÓŹNIEJ - OCZAMI ROSE*
Dzienne światło mnie oślepiło. Przetarłam twarz dłońmi i przekręciłam się na drugi bok w poszukiwaniu Harrego. Nie było go... Szybko usiadłam na łóżku i rozejrzałam się dookoła. Tak jak myślałam to był sen. A może i nie... 
Za stoliku stała kartka. Chwyciłam ja i zaczęłam czytać. 
"Hej kotku. Jeżeli czytasz to znaczy, że się obudziłaś. Niestety musiałem jechać na nagrywanie piosenek i nie chciałem Cię budzić. Wyglądałaś tak słodko. Mam to uwiecznione na zdjęciu. Wpadnę do Ciebie później. Kocham :* Harry"
Uśmiechnęłam się pod nosem i przytuliłam kartkę do piersi. Jednak to nie był sen. Jednak moje życie się trochę zmieniło....
No hejooo :* Jest rozdział 18 !!! <3
Mam nadzieję, że się podoba :P Wyszedł długiiiii xd
Liczę na waszą szczerą opinię :*
Kocham <3

piątek, 14 lutego 2014

:/

Heeeej. to ja Ola . Zastanawiam się czy jest sens pisać tego bloga... nikt go nie komętuje i wgl. I niestety mam wrażenie że pisze do powietrza :( dlatego zawieszam bloga do póki nie zobaczę pod 17 rozdziałem lub tym postem 4 komów. ZROZUMIANO? I DZIĘKUJĘ BARDZO JUSTYNIE W. ZA TO ŻE CHYBA JAKO JEDYNA STALE CZYTA TEGO  BLOGA ! :) PONIEWAŻ CAŁY CZAS SIĘ MNIE  w szkole PYTA KIEDY NASTĘPNA CZEŚĆ? CO BĘDZIE DALEJ ... I TAK WIELE INNYCH :** DLATEGO JESZCZE RAZ DZIĘKUJĘ :**

Rozdział 17#

-Rose... będzie dobrze. -Zayn mnie przytulił i lekko się uśmiechnął.
-Chcesz chipsa na poprawę humoru?

Naprawdę Niall to nie miał kiedy wyjechać z tymi chipasami. Wytarłam łzy i posłałam mu uśmiech. Podszedł do mnie, wyciągnął jednego i przystawił mi do ust. Zaśmiałam się krótko i spojrzałam na resztę. Byli uśmiechnięci. Właśnie to mi pomagało. Wiedza, że ma się kogoś, kto martwi się o ciebie.

-Nie, dzięki. Ty zjedz za mnie.
-Ej bo się obrażę. Ten jest dla Ciebie. Wyjątkowy.
-Jaki ty uparty jesteś.

Wzięłam chipsa i go zjadłam. Uśmiechnęłam się i przytuliłam do blondyna. Objął mnie w pasie, podniósł do góry i zakręcił o 360'. Zaśmiałam się głośniej i walnęłam go w ramię.

-Ał, a to za co?
-Bo jesteś głupi.
-Dzięki!

Horan usiadł na kanapie, udając obrażonego. Klapnęłam obok niego i położyłam głowę na jego ramieniu.

-Nie fochaj no ... -dźgnęłam palcem w jego bok.
-Wiesz co Ci powiem? -spojrzał na mnie poważnie.

Przeraziłam się. Jego twarz była taka bez uczuć. Myślałam, że powie mi, że mam wypierdalać, ale to tylko myśli.

-Jesteś dla mnie jak siostra. Nie wypuszczę Cię z naszego życia tak szybko -uśmiechnął się i znów mnie przytulił.

Dziwnie się poczułam. Tak jakby ciepło w sercu. Znów wstałam i spojrzałam na rozpromienione twarze moich przyjaciół... tak przyjaciół. Chyba mogę ich tak nazwać po tym wszystkim co dla mnie robią...


-Dziękuję wam.
-Rose.. jesteśmy teraz rodziną. No tak jakby -Liam złapał moją dłoń.
-No to dziękuję mojej nowej rodzinie. Jesteście naprawdę kochani i teraz was przepraszam, ale muszę iść do domu. Rodzinne obiady... już i tak kilka razy olałam rodziców, więc muszę to nadrobić.
-No jasne. Odprowadzę Cię.

Styles objął mnie w pasie i lekko pocałował w głowę. Miłe... i to bardzo. Pożegnałam się z resztą, ubrałam płaszcz, a gdy mieliśmy wychodzić z domu coś mi się przypomniało.

-Horan!
-Co? -spojrzał na mnie z buzią pełną chipsów.
-Rano... no a raczej tak o 12;00 pożyczyłam twoje czerwone supry. Mam nadzieję, że się nie gniewasz. Później Ci je zwrócę.

Posłałam mu buziaka i wyszłam na dwór. Złączyliśmy swoje dłonie razem i ruszyliśmy w kierunku mojego domu.
Pogoda była nawet dobra. Śnieg już w ogóle nie było na ulicach. Zza chmur czasami wyglądało słońce.
Spojrzałam się na Harrego i lekko uśmiechnęłam.

-Co? -zrobił kocie oczy.
-Nic, nic..
-Ej no powiedz. -zatrzymał mnie i spojrzał w oczy.
-Ale nie będziesz się śmiał? Trochę boję się to powiedzieć.
-Powiedz.. obiecuję, że nie będę.
-Hmm... kocham Cię.

Uśmiechnęłam się lekko. Chłopak przyciągnął mnie do siebie i złożył delikatny pocałunek na moich ustach. Były takie ciepłe. Soczyste. Delikatne.

-Ja ciebie też. Ale czemu bałaś się to powiedzieć? -znów ruszyliśmy.
-Nie wiem... Mogłeś sobie pomyśleć, że od razu tak mocno się zakochuję.
-Przecież to nic złego. Cieszę się, że to powiedziałaś.
-Jesteś wyjątkowy. Inny od innych. -zaśmiałam się.
-Czyli jaki?
-Opiekuńczy. Kochany. Szczery. Nie tak jak niektórzy.
-Masz kogoś na myśli?
-2 lata temu chodziłam z takim Ashtonem. Też go pokochałam. Odważyłam się i mu to powiedzieć, ale on mnie wyśmiał. Powiedział, że to głupie, że mówię to pierwsza, a poza tym nawet nie wiem co to jest miłość. Rozstaliśmy się, a on znalazł sobie od razu inną.
-Cham z niego. Przecież każdy ma prawo wyrażać miłość.
-Może nie byliśmy w swoim typie. Nie wiem.
-Ale teraz masz mnie. Nie pozwolę Cię nikomu skrzywdzić. Jeżeli coś się będzie działo to możesz w każdej chwili dzwonić.

Uśmiechnęłam się i pocałowałam go delikatnie w policzek. Czułam, że się nam ułoży. Ciekawe tylko, czy to było trafne przeczucie. Miałam taką nadzieję. Naprawdę pokochałam Harrego. Jego i resztę. Nialla, Liama, Zayna, Perrie i nawet Louisa. No właśnie... nawet jego. Zachowuje się jak cham, ale teraz chociaż wiem czemu. Nie potrafiłabym zrobić tak jak ta cała Margaret. Trzeba mieć naprawdę niezły tupet...
Nareszcie byliśmy na miejscu. Harry stanął na przeciwko mnie i się uśmiechnął.

-No to na mnie już czas. Smacznego i pozdrów rodziców.
-Może zostaniesz. Na pewno znajdzie się i dla ciebie jedzenie. -zaśmiałam się.
-Nie chcę się wpychać w rodzinne chwile.
-Rodzinne... tak jak to Liam powiedział "Jesteśmy teraz rodziną". No chyba, że ty tak nie uważasz.

Styles kolejny już dziś raz, przyciągnął mnie do siebie. Położyłam dłonie na jego klacie i spojrzałam w oczy.

-Uważam kotku. Tylko nie wiem co na to twoi rodzice.
-Jak to co? Na pewno się ucieszą, że nareszcie się z kimś umawiam.
-Nie będą źli, że się wepchałem?
-Po pierwsze nie wepchałeś, bo ja Cię zaprosiłam, a po drugie nie będą źli.
-Hmm no dobrze. -uśmiechnął się i pocałował w nos.

Weszliśmy do środka i zaczęliśmy się rozbierać. Z salonu było czuć ciepło. Tata napalił w kominku. Kocham to. Kocham jak siedzimy na kanapie opatuleni kocem. Jemy popcorn i oglądamy ulubione filmy, albo gramy w karty...
Zdjęłam buty, wyprostowałam się, a przed nami stanęła mama. Uśmiechnęła się i spojrzała na Harrego.

-Dzień dobry po raz drugi dzisiaj. -zaśmiał się.
-Dzień dobry.
-Mamuś... może Harry zjeść z nami obiad, prawda?
-Oczywiście. Nie ma żadnego problemu. -uśmiechnęła się szeroko.
-To my się ogarniemy i przyjdę Ci pomóc.
-Nie ma sprawy. Jak coś jestem w kuchni.

Mama się wycofała, a ja spojrzałam na Loczka.

-I widzisz... nie było tak źle -zaśmiałam się.
-Oj dobra. Chodźmy pomóc. Trochę się podliżę.
-Głupi jesteś.

Weszliśmy do salonu. Tata siedział na kanapie i oglądał jakiś film. Przywitałam się z nim buziakiem w policzek i poszłam do kuchni. Harry stał przy blacie i rozmawiał z mamą. Uśmiechnęłam się i przytuliłam go od tyłu.

-Pomóc Ci?
-Jak możecie to rozstawcie talerze.
-Nie ma sprawy.

Wzięłam z szafki naczynie, sztućce i poszliśmy nakryć do stołu. Po chwili wszystko było gotowe. Uśmiechnęłam się do chłopaka i złapałam za rękę. Tata stanął tuż za nami z poważną miną. Harry odwrócił się, a po jego twarzy było widać, że chyba się boi.


-Cześć Harry.
-Dzień dobry. -odpowiedział niepewnie.
-Widzę, że zostajesz dziś na obiedzie.

Miałam tego dosyć. Zaśmiałam się, podeszłam do taty i poklepałam go po torsie.

-Nie strasz go.
-Przecież nic nie robię. -zaśmiał się.

Pokiwałam rozbawiona głową i poszłam z powrotem do kuchni. Pomogłam mamie wszystko nałożyć i wróciłyśmy do jadalni.

-Raz, dwa pyszne spaghetti mamy.

Usiedliśmy do stołu i mogliśmy zacząć jeść. Każdy nałożył sobie porcję. Po jakiś 10 minutach ciszy tata postanowił zabrać głos.

-Hmm Harry. Opowiedz mi coś o sobie. Uczysz się? Pracujesz?
-Pracuję -na jego twarzy było lekkie przerażenie.
-Ooo a gdzie jeśli można wiedzieć.
-Jestem piosenkarzem. Śpiewam w zespole.
-Nieźle... a jaką muzykę?

Przestałam jeść i wytarłam sobie usta. Tata chciał przestraszyć trochę Harrego to ja chciałam narobić mu trochę wstydu.

-Tato... pamiętasz jak jechaliśmy na zakupy i powiedziałeś o piosence, która leciała w radio, że nie da się jej słuchać bo to jeden wielki pisk.
-No pamiętam.
-To był właśnie zespół Harrego.

Jego mina warta była każdej ceny. Spuścił wzrok i zaczął bawić się jedzeniem.

-No cóż... każdy ma inny gust. -zaśmiał się Harry.

Do końca obiadu było cicho. Razem ze Stylesem pozbieraliśmy naczynia i wkładaliśmy je do zmywarki.

-To co robimy teraz? -uśmiechnął się.
-Może spacerek?
-Do Forever?
-Chętnie.

Cmoknęłam go szybko w usta i poszłam do salonu. Poinformowałam rodziców i gotowe.

~~~~

Styles otworzył drzwi i wpuścił mnie do środka. Posłałam mu szczery uśmiech, a potem usiedliśmy przy "naszym" stoliku.
Nie musieliśmy długo czekać. Kelnerka o brązowych włosach, ubrana w czarny sweterek, jeansy, trampki i biały fartuszek stanęła przy stoliku.

-Hej Rose!
-Hej Emily.
-Widzę, że znów na spotkaniu z chłopakiem -ruszyła brwiami.

Wiedziała, że zaraz zacznie się pisk. Emily spojrzała na Harrego, a ja prosiłam w myślach, żeby nie zemdlała.

-O Boże...Ha...Ha...Harry!
-Emi cicho!
-Jak cicho?! Rose tu siedzi Harry Styles!

Jago mina... jeszcze gorzej niż w domu przy tacie. Szczerze.. ja bym tak nie mogła jak on. Na każdym kroku może napotkać się na fanki, które zaczynają piszczeć.

-Dobra no Harry. Ale to jest chłopak jak chłopak. Chcesz autograf? Daj kartkę i będzie spokój.
-Jasne, że chcę!

Podała mu mały notes i długopis. Spojrzałam błagalnie, a Harry lekko się uśmiechnął i złożył podpis.

-Dzięki, dzięki, dzięki!
-Dobra... możemy złożyć zamówienie?
-Jasne. Co chcecie?
-Jeden koktajl bananowy, ale z dwiema słomkami -chłopak puścił do mnie oczko.
-Zaraz będzie!

Emily odeszła, a ja odetchnęłam. Dobra rozumiem, że ich lubi. Jest fanką, ale po co od razu tak panikować.

-Sorrki -uśmiechnęłam się lekko.
-Przyzwyczaiłem się.
-Z Niallem było tak samo.
-Jak z Niallem?
-Kiedyś go tu spotkałam. Usiedliśmy razem, a Emi nas zauważyła.

Chłopak się zaśmiał. Położył rękę na stole, a dłoń wyciągnął w moją stronę. Zarzuciłam oczami i wsunęłam w nią delikatnie swoją. Uśmiechnął się pokazując dołeczki. Były takie słodki. A oczy... błyszczały jak małe gwiazdki.  Nie chciałam tego przerywać.. niestety.

-Wasze zamówienie.
-Dzięki -odpowiedzieliśmy razem.
-Wy? Wy jesteście razem!? -spojrzała na nasze dłonie.
-Emily! Tak jesteśmy razem, ale kurde błagam nie krzycz!
-Ok, ok. Wiesz.. ja też mam chłopaka. Jest taki słodki, troskliwy, przystojny. Niedługo po mnie przyjdzie to Ci go przedstawię.
-Fajnie. Wiesz chcieliśmy trochę pobyć sami...
-Jasne. Już spadam.

Uśmiechnęła się szeroko do Harrego i odeszła. Lubię ją. Naprawdę, ale czasami mam dość tych pisków.

Minęło może z 15 minut. Siedzieliśmy, rozmawialiśmy, piliśmy koktajl i trzymaliśmy się za ręce. Romantyczne, prawda? Szkoda, że się popsuło.
Drzwi od kafejki się otworzyły, a do środka weszła znajoma postać. Nienawidziłam tej twarzy. Doprowadzała mnie do szału...
Emi podbiegła do niej i mocno przytuliła....